środa, 26 października 2016

Harp H-52 – relacja

Czasem, gdy z nowymi miłościami z jakichś względów nie wychodzi to się z kwiatami i przeprosinami wraca do tej pierwszej.

I ja tak zrobiłem, w rozumieniu biegowym oczywiście. W górach nie bardzo, na ulicy nie bardzo to zatęskniłem do imprez, od których zaczynałem. Do pieszych maratonów na orientację. Dawniej, w czasach pierwszych „Rzeźników” były jednymi z nielicznych wyzwań dla ultrasów. Dziś namnożyło się najróżniejszych imprez w górach i większość mocnych zawodników tam właśnie przeszła. Orienterskie setki niby ciągle funkcjonują, rozwijają się szybsze i bardziej przystępne pięćdziesiątki, ale wszystko jakoś ciągle tkwi w niszy.

Szkoda, bo długie bieganie w terenie z mapą i kompasem to naprawdę świetna frajda, wymagająca także intelektualnie, z wielowariantowym przebiegiem trasy. Nie widzę powodów, dla których miałyby mieć mniej fanów niż kuszące pięknymi widokami biegi górskie, które nota bene też bardzo lubię.
 

Z mojego ostatniego startu tradycyjnie napisałem relację. Przybiegłem piąty na ponad 150 startujących i jestem z tego wyniku zadowolony. Bywało, że ktoś mówił: „jesteś faworytem”. Zapewne dlatego, że kilka setek już w życiu wygrałem. Miło mi, że przez niektórych jestem za takiego uważany, ale trzeba pamiętać, że to nie nazwisko biega i związana z nim historia startów, tylko aktualna forma plus doświadczenie zawodnika. Doświadczenia trochę zostało zaś forma ostatnio podupadła stąd osiągnięty wynik odzwierciedla mniej więcej poprawnie moje aktualne możliwości. Piąte miejsce w niezbyt mocno obsadzonym biegu w niszowej dyscyplinie – na tyle mnie aktualnie stać.

Relacja z Harpagana H-52 obłożona dodatkowo ogólnymi informacjami o orienterskich setkach ukazała się na portalu festiwalbiegowy.pl. Zapraszam.

[LINK] do relacji

Brak komentarzy: