piątek, 16 września 2022

SUP-er sport. Zapasy z wodą na chybotliwej desce

W jednym z wpisów podsumowujących miniony rok pisałem, że zastanawiam się nad kupnem kajaka. Myśl taka nachodziła mnie zwłaszcza po ukończeniu kajakowego ultramaratonu Lubartów – Kośmin na 100 km [RELACJA]. Kajak jest jednak kłopotliwy logistycznie, stąd ostatecznie do jego zakupu nie doszło.

Okuninka, Jezioro Białe

W te wakacje, będąc z rodziną nad Jeziorem Białym w Okunince spróbowałem zabawy na SUP-ie. Cóż to za dziwo? SUP - Stand Up Paddling – czyli wiosłowanie na stojąco. Deska jest dmuchana, można ją po złożeniu schować do plecaka ważącego z całym osprzętem kilkanaście kg. To dużo wygodniejsze, niż kombinowanie z dowiezieniem a potem zwiezieniem kajaka. Poczytałem trochę na forach, pooglądałem filmy na YT, i zdecydowałem o zakupie. Wiedząc o swoim zacięciu sportowo- wyzwaniowym poszedłem od razu w budżetowego touringa od Hydroforce, nie bawiąc się w bezpiecznego i spokojnego allrounda. Deska przyszła, poleżała napompowana w domu przez dwa dni dla sprawdzenia, czy nie schodzi z niej powietrze. Przyszła też obligatoryjna kamizelka. Teraz trzeba było po raz pierwszy zwodować sprzęt i zobaczyć, jak się zachowuje na wodzie.

KRZNA – 20 km Porosiuki – Woskrzenice

Pierwsze, gdzie najłatwiej było SUP-a wypróbować, to rzeka Krzna przepływająca przez Białą Podlaską. Szczęśliwie kilka dni wcześniej popadało, wzrósł poziom wody i przykrył wystające ponad powierzchnię zielska. Widok z mostu w Białej zapowiadał, że powinno się fajnie płynąć. Rzeczka, nie za duża, nie za mała – w sam raz na pierwszy raz. W oparciu o Google Maps zdecydowałem, że zacznę w Porosiukach, wiosce kilka kilometrów powyżej Białej Podlaskiej, popłynę przez Białą pod kilkoma mostami i skończę albo na tamie w Czosnówce, albo w Woskrzenicach, przy moście tuż za ujściem Zielawy do Krzny. Miejsce dobre do zejścia bo to przy ruchliwej trasie E30 na Terespol - łatwo tam o busa do Białej albo o taksówkę. Pogoda była piękna, około 28 stopni. Nic tylko płynąć.



Dojazd, rozłożenie i pompowanie deski poszło sprawnie. Trzeba się trochę namachać pompką aby nabić kadłub do ciśnienia 15 PSI, ale to jakieś 10 minut dymania. Da się przeżyć, choć jak ktoś kupi pompkę elektryczną (są w Decathlonie za ponad 200 zł) to będzie miał jeszcze łatwiej. Miejscowe, kąpiące się dzieciaki zrobiły mi kilka zdjęć i rozpocząłem wyprawę.

W Porosiukach

Jak się stało? Na początku niepewnie i chybotliwie. Prąd nie był wartki, raczej spokojny; wiatr wiał od przodu i czasami hamował. Płynąłem spokojnie obserwując wodę i brzegi. Woda na odcinku Porosiuki - Biała jest dosyć płytka i czysta. Zwykle widać było roślinki, piaszczyste dno i „taaaakie” ryby. Pisząc „taaaakie” mam na myśli ryby długości ze 30-40 cm. Tak przynajmniej wyglądały. Zauważyłem, że stojąc widać więcej: i tego co się dzieje w wodzie, bo niebo nie odbija się tak w wodzie jak z pozycji siedzącej w kajaku, i tego co się dzieje na brzegu bo głowę mamy wyżej stojąc. Minus w porównaniu do kajaka jest taki, że mięśnie – przynajmniej u początkującego – są cały czas napięte, bo trzeba trzymać równowagę. Tu łatwo o niezaplanowanego nurka do wody w przeciwieństwie do kajaka, gdzie trzeba się mocno starać o wywrotkę.

W Białej, na dzikim kąpielisku przy wygiętym mostku zrobiłem sobie przerwę na picie i odpoczynek, dałem też spróbować popływać miejscowemu chłopakowi na tym, jak mówił, „dziwnym kajaku”. Potem w drogę dalej, nieśpiesznie i ostrożnie. Gdy chciałem odpocząć, zrobić zdjęcie lub napić się wody – dla bezpieczeństwa siadałem. To samo robiłem płynąc pod mostami. Były to jedyne niebezpieczne miejsca na trasie gdyż tam właśnie widać było tuż pod powierzchnią stare, drewniane pale mostowe. Tym razem nie nadziałem się na żaden, ale trzeba być czujnym. 


SUP na Krznie

W dole poza Białą, na wysokości Czosnówki i niżej, charakter rzeki się zmienia. Jest ona głębsza, już zwykle nie widać dna, za tamą w Czosnówce jest odcinek zarośnięty; także brzegi porośnięte są 2 metrowymi trzcinami. Generalnie nie jest tu już tak przyjemnie. Bardziej dziko. Wszelkie mosty, mostki i jazy pokonywałem bez wychodzenia na brzeg – jeśli coś było nad taflą wody to na tyle wysoko, że kładąc się na desce mogłem pod tym przepłynąć. Po jakichś dwóch godzinach czułem, że drętwieją mi pięty od ciągłego stania w napięciu stąd starałem się ruszać i od czasu do czasu siadać.

W końcu, po 4 godzinach od wypłynięcia ujrzałem most w Wostrzenicach przy E30 i ujście Zielawy. Widok ten oznaczał koniec zaplanowanej trasy.

- płynę już 20 kilometrów i ani razu się jeszcze nie skąpałem. Chyba mam do tego talent – pomyślałem.

I wtedy właśnie się skąpałem. Chwila zamyślenia i byłem w wodzie. Na szczęście tylko po pas. Pod nogami wyczułem nieprzyjemny muł i zielska.

Do Białej wróciłem taksówką choć można było busem, z przystanku naprzeciwko hotelu LOTOS. Po zostawieniu plecaka z SUP-em pozostało jedynie pobiec 7 km po samochód zostawiony w Porosiukach. Ta sobota minęła mi bardzo sportowo: biegowo i wiosłowo.

Uściwierz – jezioro na pojezierzu łęczyńsko – włodawskim 6 km


Uściwierz

Następnego dnia, w niedzielę, wybrałem się nad jezioro Uściwierz, gdzie już rezydował mój brat. Tu znowu pompowanie, składanie i popołudniem zejście z drewnianego pomostu na wodę. Jezioro jest wybitnie wędkarskie, prawie całe zarośnięte dookoła trzcinami. Pogoda piękna, znowu 28 stopni, bezwietrznie. Zrobiłem nieśpieszną rundkę dookoła, po drodze schodząc ze 3 razy do wody aby się schłodzić i poćwiczyć wchodzenie na SUP-a z głębokiej wody. Widoki na czyste dno, podwodne łąki - ładne. Chyba muszę coś więcej poczytać o wodnej florze aby wiedzieć, co oglądam. Znam jedynie moczarkę kanadyjską. Znowu się zagapiłem, straciłem równowagę i znowu wpadłem do wody nieintencjonalnie. Taki los początkującego. Kończąc pętlę musiałem bardzo uważać, aby znaleźć miejsce, z którego zacząłem i gdzie jest wyjście na brzeg wśród trzcin. Myślałem że znajdę je bez trudu a tymczasem je przegapiłem i popłynąłem ze 200 m za daleko. Trzeba było wracać. Znowu fajny SUP-er dzień.


Okuninka – Jezioro Białe – 4 km

Kolejnym celem miał być dłuższy spływ Krzną, tym razem z Międzyrzeca. Niestety, po dojechaniu na miejsce okazało się, że na tym odcinku rzeka jest mocno porośnięta zielskiem. Przy tak niskim stanie wody spływ byłby bardzo trudny, o ile w ogóle wykonalny. 

Krzna w Międzyrzecu

Odpuściłem na razie Krznę a że byłem następnego dnia umówiony na nurka w Jeziorze Białym to pomyślałem, że po nurkowaniu zrobię jeszcze rundkę SUP-em dookoła jeziora.

Upały się skończyły, noce stały się zimne; perspektywa chlupnięcia do wody bez pianki – a akurat pianki nie ubrałem – nie wyglądała zachęcająco. Postanowiłem bardziej uważać, czemu sprzyjała spokojna, jeziorna woda, tylko od czasu do czasu wzruszana falami przez motorówkę WOPR. Wycieczka okazała się przyjemna: spokojne płynięcie wzdłuż plaż (stanowią ponad połowę brzegu) i pomoc starszemu państwu na pomoście z wyciągnięciem foliowego woreczka, który wpadł im do wody. Trochę poprzeszkadzałem zaczajonym w trzcinach wędkarzom. Wróciłem do miejsca startu i tym razem udało mi się nie skąpać. Dałem jeszcze spróbować poznanej na nurkowaniu koleżance, jak się na tym pływa.


Znowu było fajnie i w myślach snułem już kolejne wyprawy, coraz dłuższe, bardziej turystyczne i bardziej wyzwaniowe. Na wschodzie Polski jest jeszcze kilka potencjalnie fajnych rzek, a to rzeki wydają mi się SUP-owo ciekawsze, niż kręcenie się w koło Macieju po jeziorze. Niestety, planowanie raptownie przerwał mój upadek z drabiny, tak niefortunny, że zakończony złamaniem przedramienia. Siedzę w domu klepiąc w klawiaturę jedną ręką świadom, że ten sezon mam już z głowy. Mam nadzieję, że wrócę do jako-takiej sprawności i w przyszłym roku jeszcze popływam.



Brak komentarzy: