piątek, 11 listopada 2011

Guziec w końcu ukończony („Mały Modelarz” nr 5-6/94)


Po wielu trudach ukończyłem ostatnio kolejny model kartonowy. Jest to amerykański samolot szturmowy A-10 Thunderbolt II. Został zaprojektowany jeszcze w czasach zimnej wojny. Układ Warszawski posiadał przewagę w liczbie broni pancernej stąd na wypadek przyszłego konfliktu Zachód potrzebował sprawnego „narzędzia” do niszczenia sowieckich zagonów pancernych chcących „wyzwolić” Europę spod panowania kapitalistów. Tak powstał samolot szturmowy A-10. Jest to samolot ciężki i ciężko się prowadzi. Z racji tego przez pilotów został przezwany „warthog” czyli guziec. Na 11 węzłach pod kadłubem i skrzydłami może przenosić ponad 7 ton wszelkiego typu uzbrojenia kierowanego i niekierowanego: bomby, rakiety i zasobniki. Jego bronią stałą jest zamontowane w przedniej części kadłuba potężne sześciolufowe działko GAU-8 Avenger kalibru 30 mm. Ma maksymalną szybkostrzelność teoretyczną 4200 strzałów na minutę. Strzela pociskami z rdzeniem ze zubożonego uranu, które w momencie powstania konstrukcji potrafiły rozerwać czołg z odległości kilku kilometrów. Samoloty A-10 weszły do uzbrojenia wojsk amerykańskich w 1976 roku. Swój chrzest bojowy przeszły na początku lat 90-tych biorąc udział w operacji „Pustynna Burza”.


Wykonany model kartonowy pochodzi z „Małego Modelarza” numer 5-6/94. Projektantem modelu jest Jacek Słowik. Autorowi model się udał: jest jak najbardziej sklejany, części do siebie pasują, w trakcie montażu nie natrafiłem na większe problemy spowodowane przez błąd projektanta. Może jedynie brakuje rysunku montażowego przedstawiającego podwozie główne. Niestety model jest duży i nie wystarczyło kartonu na zaprojektowanie uzbrojenia. Szkoda. Samolot sklejałem przez kilka lat, lecz z bardzo długimi przerwami (brak czasu). W tym czasie model zaliczył dwa „wypadki” spowodowane przez „nieznanych sprawców” grasujących w moim pokoju. Zgnieceniu uległy silniki i tylna część kadłuba. Oderwane zostały gondole podwozia i belki do podwieszania uzbrojenia. Niestety wydać to w efekcie końcowym. W pewnym momencie nawet zastanawiałem się czy kontynuować budowę. Nie lubię zostawiać rzeczy niedokończonych, więc model skończyłem. Ostatnie elementy sklejało się już coraz trudniej, gdyż karton zaczął się ze starości rozdwajać. Pokusiłem się o lekką waloryzację: w lewej gondoli podwozia głównego zamontowałem otwarty wlew paliwa. Wykonałem go na podstawie rysunków z czasopism i zdjęć dostępnych w Internecie. Wyszedł całkiem nieźle. Niestety fatalnie skleiłem owiewkę kabiny pilota. Ubrudziłem ją podczas klejenia a i kształt ma nie do końca taki jak powinna. Trudno. W sumie efekt wyszedł chyba zadowalający. Jak model wygląda można ocenić oglądając galerię [LINK].



2 komentarze:

Marcin Kozioł pisze...

Ładny okaz, gratulacje za wytrwałość w jego budowie.

Myślę, że teraz uzbrojenie możesz wykonać samodzielne wg własnego pomysłu, ten samolot nie służy przecież do latania dla przyjemności.

jaki masz kolejny okaz do montażu?

Paweł Antoni Pakuła pisze...

Cześć Marcin,

Uzbrojenia już nie wykonam bo mam już tego modelu serdecznie dosyć. Zwykle jest tak, że jak się kończy model to chce się go skończyć jak najszybciej bo już się myśli o następnym. Teraz wziąłem na warsztat Gdańską karakę (żaglowiec) z XV wieku "Piotr z Gdańska". Dopiero zaczynam go sklejać i robię to mało intensywnie. Trochę się obawiam czy mi wyjdzie bo ma takie dziwne poszycie dna - każdą klepkę poszycia przykleja się oddzielnie. Też coś sklejasz?