niedziela, 14 sierpnia 2011

IV Trail (Trial?) Half-Marathon


[Mława, 17 lipca 2011]

Stoimy na starcie nad brzegiem zalewu Ruda niedaleko Mławy. Jest ciepło i słonecznie, około 25 stopni. Na pobliskiej plaży rozkładają się już pierwsi miłośnicy opalania. Za chwile startuje tu terenowy półmaraton organizowany przez Stowarzyszenie Sportowo-Rekreacyjne Tempo Mława. Będziemy biec trzy pętle dookoła zbiornika, każda po mniej więcej 7 kilometrów. Można też pobiec wersję krótszą, tylko jedną pętle, ale na opcję relax zapisało się tylko kilkanaście osób. Większość (113 biegaczy) biegnie półmaraton.


Po starcie (przesuniętym o 30 minut z powodu dużej ilości chętnych zgłaszających się w ostatniej chwili) lecimy w zwartej grupie po lekko pagórkowatej, leśnej drodze wzdłuż brzegu. Usiłuję biec szybko, ale nie za szybko. W tej temperaturze i terenie łatwo będzie się zagotować. Z czasem stawka się rozciąga. Jestem w pierwszej dziesiątce. Prawie całe pierwsze okrążenie biegnę z Wojtkiem Łachutem, kolegą znanym z rajdów przygodowych i setek. Wojtek obok Konrada Wtulicha (też znanego z rajdów) jest jednym z organizatorów, przerzucił się ostatnio na triathlon i tym razem biegnie towarzysko tylko 7 kilometrów. Po drugiej stronie zalewu wkraczamy do lasu. Robimy tam pętlę na niewielkim (a jak mi później mówili inni biegacze bardzo zdradliwym) pagórku. Ścieżka już jest węższa, bardziej piaszczysta i bardziej trawiasta. Zbiegamy nad jezioro, tam pokonujemy trasę samym brzegiem zbiornika, miejscami tuż nad wodą. Teren bywa bardzo trudny, łatwo się skąpać, po drodze trzeba się sprawnie schylić pod zwisającym nad ścieżką konarem. Dalej wąską „wędkarską” ścieżką nad wodą i wybiegamy na otwartą przestrzeń. Tu na chwilę się waham którędy biec, ale biegnący zaraz z tyłu Wojtek pokazuje właściwą ścieżkę. Biegnę na piątej pozycji. Bliżej końca pierwszej pętli mamy do pokonania dosyć stromą górkę [tu można ją obejrzeć, początek filmu]. Przechodzę na niej w marsz i daję się wyprzedzić młodemu chłopakowi, który ją podbiega. Zbiegam lepiej technicznie i odbieram straconą pozycję. Kończymy pierwszą pętlę i zaczynamy kolejną po tej samej trasie. Na drugiej pętli znowu górkę idę, dyszący mi na plecach konkurenci przesuwają się przede mnie i w konsekwencji spadam na szóstą pozycję. Trzecie, ostatnie okrążenie należy jednak do mnie. Stopniowo, ale konsekwentnie doganiam jednego z pierwszej czwórki, która pocisnęła od początku bardzo mocnym tempem. Wracam na piąte miejsce. Potem na pętli w lesie, na „zdradliwym” pagórku mijam jeszcze młodego chłopaka, z którym ścigam się przez cały czas. Dobiegam niezagrożony do ostatniej, stromej góry i tym razem pokonuję ją biegiem. Ostrożna taktyka i zachowanie sił na koniec przynosi efekty. Na szczycie zdyszany w połowie zbiegu skręcam w prawo zamiast w lewo i mylę nieznacznie trasę. Biegnę dalej, wpadam na metę nie widząc nikogo za sobą. Jestem czwarty, czas 1:27:15. Młody biegacz, który był za mną przybiegł z czasem 1:28:10. Czwarte miejsce to zwykle takie, z którego nie wiadomo czy się cieszyć czy płakać. Jest tuż za pudłem. Ja jednak bardzo się cieszę, bo jest to najwyższe miejsce, jakie zająłem w kategorii OPEN na półmaratonie. Wiem, że to kameralny półmaraton i terenowy ale zawsze. Na podium zwyczajnie nie było szans, pierwsza trójka to nie moja liga. Wygrał Marek Dzięgielewski (1:21:05), drugi był Sebastian Przepióra (1:23:40), trzeci Andrzej Piechna (1:23:45). Skoro pierwsza trójka pobiegła Mławę w 1:21-1:23 to znaczy, że na ulicy robią ten dystans w grubo poniżej 1:20. To dużo ponad moje obecne możliwości, dlatego z czasu i miejsca na półmaratonie w Mławie jestem bardzo zadowolony. Więcej wycisnąć nie dałbym rady.

To zmylenie trasy na końcówce ostatniej pętli trochę dręczyło moje sumienie, czy aby nie skróciłem trasy. Opowiedziałem historię Wojtkowi, ten stwierdził, że jest O.K., bo tędy którędy pobiegłem nie jest krócej. Jeszcze dla świętego spokoju robiąc przy okazji zdjęcia poszedłem na górkę i zmierzyłem długość „skrótu”. Ta ścieżka, którą powinienem pobiec miała 107 kroków, ta, którą pobiegłem miała ich 115. Nie skróciłem, więc trasy a co najwyżej wydłużyłem o parę metrów.


Półmaraton w Mławie to kolejna fajna impreza. Trasa jest położona w ładnym miejscu, na zalewem, prawie na plaży. Przed biegiem i po biegu można sobie popływać lub, choć pomoczyć nogi. Woda nie wygląda, co prawda na bardzo przejrzystą; koleżanka ze studiów, która mieszka nieopodal przestrzegała mnie przed kąpielą w zalewie twierdząc, że jest delikatnie mówiąc „niezbyt czysty”. Potem jednak widziałem, że miejscowi się tam kąpią i żyją, jest ratownik to i ja się skusiłem na pływanie. Już prawie miesiąc po biegu, właśnie stukam w klawiaturę i jeszcze żyję. Żadne parchy mi nie wyskoczyły. Czyli nie jest aż tak źle, można zaryzykować kąpiel.

Trasa półmaratonu jest urozmaicona i dosyć trudna technicznie. Pagórki, piaszczyste i trawiaste podłoże, wystające korzenie, konary. Na życiówkę nie ma co specjalnie liczyć (chyba że ktoś biegnie półmaraton pierwszy raz) bo wyniki z Mławy są mniej więcej 5 – 10 minut gorsze niż te z ulicy. Taki wyścig to jednak świetny trening dla uprawiających terenowe biegi ultra. Można zrobić mocny bieg w terenie a jednocześnie się pościgać.


Czy coś mi się nie podobało?


Dziwna jest sprawa z dekoracją w ramach kategorii wiekowych. Otwórz organizator nagradzał w kategorii OPEN i w kategoriach wiekowych, ale tylko starszych biegaczy mających ponad 40 lat. Była więc wydzielona kategoria 40-49 lat, 50-59 lat i ponad 60 lat. Czyli wydzielono i udekorowano wszystkie kategorie wiekowe oprócz najmłodszej, do 39 lat. Ściślej mówiąc wydzielono ją, co widać na zdjęciu listy z nieoficjalnymi wynikami [link], ale w oficjalnych wynikach już jej nie było. Młodszych biegaczy zignorowano, albo używając modnego dziś słowa - wykluczono. Domyślam się, że zamysł organizatora był taki, że dekorujemy tylko starszych, bo młodsi i tak staną na pudle w kategorii OPEN, po co ich dekorować drugi raz - lepiej tylko tych starszych, wiadomo lata już nie te, mają ciężej. Tylko, że taka była teoria a praktyka okazała się inna. Dwóch z pierwszej trójki zwycięzców miało ponad 40 lat! „Dziadkowie” dołożyli młodym i „szybkim” :) Trochę mi głupio pisać o sprawie, bo to tak wygląda jak bym się dopominał o zaszczyty czy medale dla siebie, w końcu to ja byłem drugi w kategorii do 39 lat. Młody chłopak, który przybiegł za mną a z którym się ścigałem przez większość trasy (Rafał Gajewski rocznik 1991 – był trzeci w kategorii 0-39 lat) też był zaskoczony, że jedną z kategorii całkowicie pominięto. Komentarze w podobnym tonie można też znaleźć na forach odnośnie poprzednich edycji mławskiego półmaratonu [link]. Myślę, że w przyszłości powinno się to poprawić. Jeśli już wydzielać kategorie wiekowe to wszystkie. Tak jest na olbrzymiej większości biegów, w których brałem udział i tak wydaje mi się bardziej sprawiedliwie.

Dziwna sprawa, pewne zamieszanie jest też z samą nazwą imprezy. TRAIL Half-Marathon? TRIAL Half-Marathon? Terenowy (Trail) czy próbny (Trial)? Pytałem się Wojtka w trakcie biegu, powiedział mi jedną wersję, po zawodach pytam innego chłopaka od organizatorów – mówi mi drugą wersję. W Internecie impreza figuruje pod dwoma nazwami: TRIAL Half – Marathon [link] [link] [link] i TRAIL Half – Marathon [link] [link] [link]. Oglądam medal, który dostałem na mecie i na awersie jest TRAIL Half Marathon a na rewersie jest TRIAL Half-Marathon. Ciekawostka. Wygląda jakby organizator nie mógł się zdecydować, jaką wybrać nazwę. Mija już miesiąc od biegu a ja nie jestem pewien jak nazywały się zawody, w których brałem udział.



Te rzeczy powyższe, o których wspomniałem to oczywiście drobiazgi. Półmaraton w Mławie to kolejny wakacyjny bieg, na który warto się wybrać. Polecam.



Link do mojej galerii z zawodów na PICASAWEB Albums

Brak komentarzy: