„Warszawa Nocą” – Biegaj z Mistrzem (23.11.2011)
Pięć imprez: wszystkie nocą, wszystkie szybkie, wszystkie tanie i wszystkie blisko. Jeszcze do tego na orientację. Czego chcieć więcej? Cykl zawodów na orientację zatytułowany „Warszawa Nocą” organizuje Ursynowsko Natolińskie Towarzystwo Sportowe (UNTS). Są to sprinterskie a więc bardzo krótkie biegi na orientację przeznaczone dla profesjonalistów i amatorów o różnym stopniu doświadczenia. Organizatorzy na jednym terenie utworzyli 4 trasy o różnym poziomie trudności. Pierwsza i najtrudniejsza: profesjonaliści, kolejne: zuchwali, początkujący i dzieci. Terminy startów wypadają w środku tygodnia, wieczorem. Koszt to symboliczne 5 złotych, dodatkowe 3 kosztuje wypożyczenie chipa (do zwrotu). Spodobały mi się te zawody, choć nigdy w sprinterskim BnO udziału nie brałem. Mój „pierwszy raz” okazał się niestety niezdarny i nieprzyjemny. Poniżej o nim słów kilka.
Zawody miały miejsce tuż przy metrze Usynów, wieczorem. Po dojeździe skierowałem się do szkoły, gdzie było już pełno szykujących się do startu zawodników. Głównie dzieci i młodzież szkolna. Było też trochę „podeszłych wiekiem” kolegów takich jak ja i starszych. Na trasie „profesjonaliści”, na którą się zapisałem jest do podbicia 18 punktów kontrolnych (PK). Dystans „olbrzymi”: 2,7 kilometra! Co to jest 2,7 kilometra, „piece of cake” jak mawiają Angole.
Zawodnicy startują w odstępach 30-sekundowych. Jest mały poślizg. W końcu stanąłem na starcie. Trzy, dwa, jeden.. Start! Podbijam chipa w czytniku na starcie, chwytam mapę i w świetle czołówki staram się zlokalizować. Szybko, szybko! To 2,7 kilometra, tu każda sekunda się liczy! Aha, tu jestem, no to jazda. Przebiegłem kilkanaście kroków i …stop! Zasilacz z bateriami od mojej czołówki Myo XP Belt mi wypadł. Zatrzymuję się, gdzieś go usiłuję włożyć z powrotem. Słabo się trzyma ten szmelc na gumce od legginsów. Co chwilę wypada. No dobra, jest. Ruszam. Nie, nie ruszam – chip, który się gumką mocuje na palcu nie chce się trzymać! Dopiero teraz zauważam, że dostałem chipa z połamaną klamerką i nie mogę zacisnąć gumki. Zgubienie chipa kosztuje 180 zł, więc wolę, by mi się to nie przytrafiło. Będę musiał trzymać go w ręku. Szczerze mówiąc już mi się nie chce ścigać. Straciłem ze 30 sekund na jakichś bzdurach. Waham się czy nie wracać do bazy bez podbijania punktów. Nie, przynajmniej zwiedzę trasę. Nie ścigam się już. Trochę truchtam, trochę idę do poszczególnych punktów i podbijam chipa. Nigdzie się nie śpieszę. Punkty znajduję bez większych problemów, choć przyznać trzeba, że czytniki nie rzucają się w oczy i są ciekawie poustawiane. Trasa jest bardzo urozmaicona i zdradziecka: pełno ogrodzeń, boiska, jakieś płotki, ślepe uliczki. Można na tych 2,7 km wtopić wielokrotnie. Do mety dobiegam z czasem 41:19. Czterdzieści jeden minut robiłem 2,7 kilometra! Nieźle. Ta odległość była liczona zapewne w linii powietrznej, więc najkrótszymi ścieżkami będzie to pewnie ze 3,5 km. Sam musiałem zrobić co najmniej 5 km. Po dobiegnięciu na metę okazało się, że jestem niesklasyfikowany (DQ). Sczytujący chipa mówi mi, że pewnie podbiłem punkty nie w tej kolejności. Patrzę na wydruk wyglądający jak paragon. Na pierwszy rzut oka jest O.K. Wracam do sczytującego chipy, mówię, że u mnie jednak jest wszystko Ok. Mam przyjść jak się trochę rozluźni kolejka. Aaatam - już nie poszedłem. Co to za różnica czy będę NKL czy będę miał wynik 5 od końca na 66 osób, które ukończyły. Taki mam czas, że lepiej się nim nie chwalić. Koledzy ukończyli z wynikami w granicach 30 – 35 minut, ci mocniejsi w dwadzieścia parę minut, najlepsi w 16 minut. Ciekawostką i chyba sporą niespodzianką było chyba to, że faworyt - Piotr Parfianowicz, ubiegłoroczny mistrz Europy juniorów na dystansie klasycznym i sprinterskim (reklamowany nawet na mapie zawodów podpisem „Biegaj z mistrzem”) przybiegł drugi. Obiegł go znany coraz bardziej w naszym środowisku długodystansowy biegacz górski i „schodowy” - Piotr Łobodziński. Różnica na mecie wynosiła 10 sekund. Nie chciałbym za dużo prorokować, ale moim zdaniem Piotrek (rocznik 1985) to rodzący się duży talent w biegach długodystansowych górskich i innych podobnych. W przyszłości pewnie weźmie się za ultra i przypuszczam, że będzie w bardzo ścisłej czołówce. Chyba jeszcze nie raz o Nim usłyszymy.
Ja sam zawinąłem się z bazy zawodów jak najszybciej. Nie chciałem się tłumaczyć, dlaczego aż 41 minut. Mam nauczkę i lekcję. Pierwsza sprawa: nie zabierać Myo XP Belt na szybkie zawody. Druga sprawa: sprawdzić przed startem zapięcie chipa. Ogólnie zawody bardzo mi się spodobały. Dystans sugeruje, że to zawody dla przedszkolaków, ale to tylko pozory. Ukończenie takiego sprintu z kilkunastoma PK w dobrym czasie to naprawdę duże wyzwanie.
8 komentarzy:
Czy jest gdzieś większa mapa? Takie miejskie ściganie to zupełnie nie moja bajka, ale mapę chętnie bym zobaczyła.
A błędy - nie przejmuj się, wyciągaj wnioski. Ja tyle razy dostałam po tyłku na MTBO (raz nawet byłam zdyskwalifikowana), że zupełnie się tym nie przejmuję i traktuję jako fajny trening nawigacji.
Pozdrawiam ciepło!
Ula, duża mapa jest na stronie zawodów, w tej tabelce u dołu (link jest powyżej). Ja też pozdrawiam serdecznie:)
P.s. Jedziesz na Nocną Masakrę?
Ha!
Fajne musi być takie miejskie BnO, Już w tamtym roku zastanawiałem się czy nie wybrać się na któryś z etapów Wrocław Night O-Fight. Czas zebrać nowe doświadczenie. Ale najpierw Nocna Masakra i TP100 :D .
No Marcin, to się na Nocnej Masakrze spotkamy. Wczoraj wysłałem zgłoszenie:)
A takie krótkie BnO jak najbardziej fajne i pouczające. Szkoda, że mało tego. Organizatorzy tych imprez słabo się reklamują..
jadę na NM!... ;)
O jacie, o jacie!
Więc do zobaczenia... obydwoje :) .
Witam.
Przez porównanie tabelki z mapy z wydrukiem widać, że została zmieniona kolejność na 11 i 12 PK.
Pozdrawiam.
Romuald
Dzięki Romualdzie, widać w takim razie mój błąd. Następnym razem będę czujniejszy :) Pozdrawiam.
Prześlij komentarz