czwartek, 25 września 2014

I Dycha do Maratonu – fotorelacja


W ostatnia niedzielę, po raz trzeci z rzędu, a po raz drugi w tym roku wziąłem udział w biegu na 10 km w Lublinie. Zrobiłem z niej fotorelację, która ukazała się na portalu festiwalbiegowy.pl. Zapraszam. 


Mój wyścig

Jestem nad Zalewem Zemborzyckim na obrzeżach Lublina. Za godzinę biegniemy tu dychę. Trasa szybka, atestowana, jedna pętla z dwoma niewielkimi podbiegami na końcu. Mogą paść dobre czasy, tym bardziej, że pogoda do ścigania i bicia rekordów idealna. Kilkanaście stopni, pochmurno, bezwietrznie. W myślach wspominam zeszłoroczny start. Byłem wtedy 12 na 709; czas 36:50 brutto. Pod koniec walczyłem z Piotrkiem Książkiewiczem, ale przegrałem. Dziś na starcie stoi 900 uczestników. O dwustu więcej. Na piersi mam logo fundacji KOOCHAM pomagającej dzieciom niepełnosprawnym (www.koocham.pl).

Wystartowaliśmy. Nie zdążyłem włączyć GPS-a, przez chmury i drzewa zegarek nie zdążył się namierzyć. Na początku tłum, trzeba uważać, by się nie wykotłować. Za chwile lekki zbieg, do brzegu zalewu a następnie skręt w ulicę Krężnicką. Długą nią biegniemy, kilka kilometrów. Czołówka się oddala, za nią leci spora grupa biegaczy, którzy na mecie będą w 37-38 minut. Przed nimi znowu widzę Piotrka Książkiewicza. Tym razem jest sporo przede mną, ja biegnę za tą większą grupą. „Optymiści” – tak ich nazwałem. Wydaje mi się, że zaczęli za szybko i biegną tempem, którego do końca nie będą w stanie utrzymać. A może się mylę, może to ja zamarudziłem po starcie?

Gdzieś na 3 kilometrze doganiam i wyprzedzam „optymistów”. Jest tam paru znajomych z regionalnych biegów i jakaś drobna dziewczyna, która wygra rywalizację wśród kobiet. Przed sobą widzę już tylko pojedynczych zawodników: Piotrek Książkiewicz biegnie z kimś ze sto, dwieście metrów przede mną. Daleko, kurka wodna – za daleko. Pomiędzy nami ktoś jeszcze. Na pulsometr nie patrzę, to tylko rejestrator mojego wysiłku, dobry do przejrzenia w domu. Lecę na samopoczucie. 

Dobiegamy do przeciwległej, południowo-zachodniej strony zalewu. Tu nawrót, skręt na betonową ścieżkę prowadzącą nad wodą i rura z powrotem w stronę mety. Jest płasko, jak to dobrze, że jest płasko. Wędkarze siedzą nad wodą mocząc kije. Gdzieniegdzie przechadzają się spacerowicze. Nawet od czasu do czasu ktoś dopinguje. W drugiej połowie zaczynam powoli dochodzić chłopaka biegnącego przede mną. Zbliża się, lecz bardzo powoli. W końcu jest, jesteśmy ze dwa kilometry przed metą. Wyprzedzam go, lecz nie jestem w stanie urwać się mocno do przodu. Konkurent siedzi mi na karku. Pierwszy podbieg zaliczony. Ostatni kilometr przede metą, już prawie końcówka. Został ostatni, większy podbieg. Pokonuję go minimalnie wolniej, ale dalej mocno. Przypominam sobie Kobylany sprzed tygodnia. Wtedy żałowałem, że nie szarpnąłem na końcówce i przegrałem na finiszu 2 miejsce. No więc szarpię teraz. Tuż po pokonaniu podbiegu, ze dwieście – trzysta metrów przede metą wyrywam do przodu. Wyrabiam przewagę może 10 metrów nad łobuzem za moimi plecami. Liczę, że podbieg go zamęczył, że nie zmobilizuje się do jakiegokolwiek mocniejszego finiszu. Sto metrów przed metą – kaszana – skubaniec jednak zachował siły i wyrwał do przodu. Dopędził mnie i wyprzedził. Motyla noga, znowu przegrałem finisz. Jakoś cienki jestem na końcówkach.

Z czasem 36:27 brutto (36:23 netto) zająłem 13 miejsce na 901 zawodników. W tamtym roku z czasem 36:50 byłem 12 na ponad 700. Zadowolony jestem, bo czas jak na mnie ładny i dobrze mi się biegło. Tylko tej końcówki trochę żałuję, bo okazało się, że konkurent, z którym się ścigałem (Łukasz Sychowicz z Warszawy) był z mojej kategorii wiekowej. Przegrałem ostatnie miejsce na pudle w kategorii M 30+ o 3 sekundy brutto (sekundę netto). Cóż, sport. Z Piotrkiem Książkiewiczem tym razem szans nie miałem. Przybiegł dziesiąty i złamał 36 minut.

Bieg wygrał Artur Kern reprezentujący Perfect Runner Lublin Team (00:32:09).

Użyty sprzęt:

Buty Columbia Ravenous Lite
Skarpety sportowe Motive
Krótkie spodenki biegowe Nike Dri-Fit
Koszulka bez rękawów Adidas AdiZero (zająca z 34. Maratonu Warszawskiego)
Pulsometr Suunto Ambit Silver HR

Brak komentarzy: