wtorek, 2 września 2014

IV Bieg Międzyrzeckich Jeziorek – Pawły rządzą


Zdjęcie: Grzegorz Wasilewski
Ostatni weekend, tydzień przed Festiwalem Biegowym w Krynicy. Warto po raz ostatni przedmuchać płuca w szybkim, ale niezbyt długim biegu. Tak jak w zeszłym roku pojechałem do pobliskiego Międzyrzeca Podlaskiego by wziąć udział w biegu na 10 km. Impreza lokalna, kameralna, połączona z wyścigiem „kijkarzy”, rozgrywana w przyjemnej scenerii Międzyrzeckich Jeziorek. Trasa prowadząca w większości dookoła zbiornika wodnego, po polnych drogach i ścieżkach na dwóch pięciokilometrowych pętlach. Jedynie około kilometra z każdej pętli stanowi twarde podłoże (chodnik), dlatego trasa nie może mieć i nie ma atestu PZLA. Na starcie biegu rozegranego w sobotę, 30 sierpnia stanęło 91 zawodników. Pogoda trafiła się dobra: pochmurno i niezbyt ciepło. 

Na starcie zamarudziłem. Nie zdążyłem włączyć odtwarzacza mp3, gdy padł sygnał do startu. Trochę się zgubiłem z tyłu, wyprzedziło mnie ze 20 osób. Czołówka wystrzeliła jak z procy, choć bardzo mocnych zawodników nie było. Do Międzyrzeca przyjechał szybki Kacper Piech, ale jako kibic. Nie biegł, bo następnego dnia miał półmaraton V Bieg Siedleckiego Jacka (przybiegł drugi z czasem 1:15:48). Spośród startujących faworytem był Paweł Młodzikowski reprezentujący KB V-MAX Adamów, zawodnik z poziomu 33 minuty na dychę. 

Trasa była trochę wyboista, ale taka już jest jej specyfika. Nie narzekałem, bo po życiówkę tu nie przyjechałem. Liczyło się tylko ściganie a każdy z biegnących miał identyczne warunki i szanse. Straciłem w ostatnich miesiącach na szybkości: nie robiłem szybkich treningów w obawie przed powiększeniem zakoli we włosach wywiewanych pędem powietrza. Trochę obijałem się w wakacje, słabo poleciałem ostatni półmaraton, więc na cuda tu nie liczyłem. Szacowałem swój wynik na 37-38 minut. Po kilkuset metrach od startu zacząłem nabierać prędkości, wchodzić w wysokie tętno, powoli odzyskiwać pozycję. Tętno przekroczyło 190, serce podchodziło do przełyku a gonienie czołówki szło jak po grudzie. Na trzecim kilometrze padła mi bateria w mp3. Odtąd „muzyką” stał się przyśpieszony oddech, tupot stóp i z rzadka doping kibiców. 

Zdjęcie: Grzegorz Wasilewski
Pod koniec I pętli biegłem na 3 pozycji. Prowadzący Paweł Młodzikowski dawno uciekł do przodu, ale tuż przed sobą miałem Pawła Siejko, młodego biegacza z Międzyrzeca (kategoria M16) - szybkiego, ale tego akurat dnia narzekającego na łydkę. Gdzieś na 6 kilometrze Go wyprzedziłem, lecz do śmiechu mi nie było. Miałem tętno 196-198, a przed sobą jeszcze 3-4 km biegu. Na tak wysokich obrotach nie dobiegnę do mety. Byłem drugi, miałem pewien zapas z tyłu, ale czułem, że muszę lekko zwolnić. Zaczęła mnie łapać kolka. Zwolniłem minimalnie i odżyłem. Na 7 kilometrze tętno spadło do 190, potem znowu zaczęło stopniowo rosnąć. Nogi były coraz bardzie miękkie, ale ciągle utrzymywałem bezpieczną przewagę. Ostatni kilometr to tylko uliczny chodnik i zbieg do mety. Wbiegłem na nią niezagrożony jako drugi zawodnik OPEN i pierwszy z kategorii wiekowej M 30 z czasem 00:36:23, nabijając swój nowy HR Max (204). Czas jak na mnie byłby ładny, nadspodziewanie dobry zwłaszcza, że w zeszłym roku miałem 37:02. W tym roku trasa była jednak krótsza, bo wybudowano na jej części jakieś ogrodzenie. O ile krótsza? To zależy, kto i czym mierzył; jedni mówią 200 metrów inni 500. W każdym razie w tym roku było nieco krócej. 

Bieg wygrał Paweł Młodzikowski, który zdeklasował mnie (aż 3 minuty różnicy) i pozostałych rywali. Trzeci Paweł Siejko przybiegł 17 sekund za mną. Pierwsza wśród kobiet Kasia Pajdosz nabiegała czas 00:43:13.

Wyniki pierwszej trójki:

1. Paweł Młodzikowski – 00:33:13
2. Paweł Pakuła – 00:36:23
3. Paweł Siejko – 00:36:40

Impreza w Międzyrzecu wyszła lokalna i kameralna, ale bardzo przyjemna. To fajne zawody na mocny trening przed zbliżającą się, dużą imprezą. A po biegu i kajakami i rowerami wodnymi można popływać, z czego z przyjemnością skorzystałem.

[LINK] do relacji z zeszłego roku
[LINK] do niewielkiej galerii moich zdjęć
[LINK]do strony zawodów

Użyty sprzęt:

Buty INOV-8 X-Talon 212 (nowy model)
Skarpety sportowe Asics
Krótkie spodenki biegowe Kalenji
Koszulka HOKA z Trail VSB 2014
MP3 Player Sandisk Sansa Clip 8GB

Kat. OPEN. Zdjęcie: Ania Ciołek


6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Forma rośnie! :) Co dalej, teraz Krynica?

Krzysztof

Paweł Antoni Pakuła pisze...

Hej Krzysiek,

Forma raczej spada, niestety. Jadę za kilka dni do Krynicy ale jakoś tak bez przekonania. W te wakacje biegałem zdecydowanie mniej niż w zeszłe. Chyba ostanie moje górskie zawody na ten rok.

A Ty gdzie jedziesz jesienią?

Pozdrawiam,

Pawel

Anonimowy pisze...

U mnie już wakacje i lenistwo, żadnych startów jesienią. Za dwa tygodnie jadę wędrować w Bieszczady, a od października może jakieś leniwe przygotowania do 2015.

Krzysztof

klisak pisze...

No ładnie, wygrałeś mikser! :) Mocna dycha na tydzień przed ultra to dość ryzykowne, nogi mogą jeszcze nie do końca wypocząć.

Paweł Antoni Pakuła pisze...

Krzysztof,

jakoś szybko kończysz sezon, dopiero początek września, zawodów dużo, jeszcze spokojnie można ze dwa miesiące startować.

klisak,

Mikser się przyda, następnym razem poproszę o lodówkę ;)

Dychy zwykle biegam na tydzień przed ważnym startem, nie sądzę, bym to jeszcze czuł w nogach. Myślę, że na razie szybko się regeneruję. Może w wiekiem będę musiał bardziej na to uważać. Teraz bardziej martwię się pobolewającym kolanem, mam nadzieję że nic mi nie wylezie w trasie. Chyba tym razem spróbuję eksperymentalnie pokonać trasę na 4 "nogach" a nie na dwóch.

Anonimowy pisze...

Teraz muszę popracować nad innymi rzeczami, które leżą odłogiem, a życie ucieka :) na ostrzejsze bieganie czas przyjdzie na początku przyszłego roku.

Krzysztof