DATA
|
NAZWA
|
DYSTANS
|
RODZAJ
|
CZAS
|
MIEJSCE
|
4
stycznia
|
Ełcka
Zmarzlina
|
100
km
|
Pieszy
maraton na orientację
|
11:41
|
2
na 30
|
1
luty
|
3.
Dycha do 2. Maratonu Lubelskiego
|
10
km
|
Bieg
uliczny
|
37:37
|
14
na 744
|
14
luty
|
XIII
Ekstremalna Impreza na Orientację „Skorpion”
|
100
km
|
Pieszy
maraton na orientację
|
19:16
|
2
na 17
|
22
marca
|
VII
Rajd Dolnego Sanu
|
100
km
|
Pieszy
maraton na orientację
|
15:06
|
2
na 26
|
11
kwietnia
|
Harpagan
H-47
|
100
km
|
Pieszy
maraton na orientację
|
16:41
|
4
na 344
|
17
maja
|
ZaDYMnO
|
118
km
|
Rajd
przygodowy 2-osobowy
|
10:17
|
4
na 11
|
1
czerwca
|
I
Chełmski Półmaraton „z Duchem Bieluchem”
|
21
km
|
Bieg
uliczny
|
1:21:36
|
3
na 228
|
7
czerwca
|
II
Lubelski Półmaraton Solidarności
|
21
km
|
Bieg
uliczny
|
1:23:57
|
19
na 506
|
15
czerwca
|
III
Rodzinny Piknik Biegowy „Biała Biega”
|
10
km
|
Bieg
uliczny
|
37:33
|
14
na 260
|
20
czerwca
|
IX
Bieg Rzeźnika
|
78
km
|
Bieg
górski, liniowy, drużyny 2-osobowe
|
8:44:46
|
4
na 597
|
12
lipca
|
X-Alpine
|
105
km
|
Bieg
górski, liniowy
|
19:22:57
|
18
na 362
|
2
sierpnia
|
XV
Bieg Sapiehów
|
15
km
|
Bieg
uliczny
|
59:37
|
7
na 170
|
9
sierpnia
|
IV
Bieg Polesie
|
23
km
|
Bieg
transgraniczny, trasa szutrowa
|
1:42:16
|
1
na 41
|
23
sierpnia
|
III
Półmaraton Chmielakowy
|
21
km
|
Bieg
uliczny, częściowo droga leśna
|
1:24:11
|
15
na 447
|
30
sierpnia
|
IV
Bieg „Międzyrzeckich Jeziorek”
|
10
km
|
Bieg
po polnej drodze
|
36:23
|
2
na 91
|
6
września
|
Bieg
7 Dolin
|
100
km
|
Bieg
górski, liniowy (Mistrzostwa Polski w Ultradystansowym Biegu Górskim)
|
7:14:35
na 66 kilometrze
|
DNF
Zszedłem
z trasy na 66 kilometrze
|
14
września
|
II
Letni Festiwal Biegów „Wrota Wolności”
|
10
km
|
Bieg
uliczny
|
37:08
|
3
na 31
|
21
września
|
1.
Dycha do 3. Maratonu Lubelskiego
|
10
km
|
Bieg
uliczny
|
36:27
|
13
na 904
|
27
września
|
Długodystansowy
Rajd na Orientację „Trudy”
|
100
km
|
Pieszy
maraton na orientację
|
15:46
|
4
na 9
|
12
października
|
XV
Bieg Sobiborski
|
12,5
km
|
Bieg
uliczny, częściowo szuter
|
48:42
|
7
na 136
|
20
grudnia
|
XIII
Ekstremalny Rajd na Orientację „Nocna Masakra” (MP w pieszych maratonach na
100 km)
|
100
km
|
Pieszy
maraton na orientację
|
12:41
|
4
(3) na 38
|
Na trasie X-Alpine (Szwajcaria). Zdjęcie organizatora. |
Rok
się kilka dni temu skończył, czas na podsumowanie. Na początek kilka statystyk.
W minionym, 2014 roku przebiegłem 4080 km na zawodach i treningach łącznie. Po
podziale na 12 miesięcy daje to średnio 340 km na miesiąc. Miesiąc miesiącowi nie był równy: najwięcej kilometrów nabiłem we wrześniu (450) i
grudniu (447); najmniej w październiku (115) i listopadzie (206). W sumie ubiegłoroczny
kilometraż jest nieco mniejszy, niż w 2013 roku (4126 km), a większy niż w 2012
roku (3860 km).
Oczywiście
każdy bardziej świadomy biegacz zdaje sobie sprawę, że trenując bieganie nie
tylko biegałem. Nie ma jednak sensu podawać nudnych statystyk, ile i jakich
ćwiczeń wykonywałem i ile mi to zajmowało czasu. Z resztą sam takich danych nie
mam. Wspomnę jedynie o rowerze: zwykłym i stacjonarnym, magnetycznym.
W 2014 przejechałem na rowerze 377 km i spędziłem na rowerze stacjonarnym 24
godziny. Mało, wiem o tym, ale zawsze lepsze to, niż nic.
Teraz
zawody. Na linii startu stawałem 21 razy. Było to o jeden raz mniej, niż w 2013
roku. Jak widać na powyższej tabeli blisko połowa startów miała miejsce w
okresie letnim, od czerwca do końca sierpnia. Imprezy, w których brałem udział
można zasadniczo podzielić na dwa rodzaje. Pierwszy to biegi „krótkie” – wyścigi
od 10 km do półmaratonu, zwykle niedaleko rodzimych Wisznic. Takich zawodów
była większość, aż 11. Druga, niewiele mniej liczna grupa – imprezy ultra,
czyli biegi bardzo długie, na orientację i liniowe; najczęściej daleko od
Wisznic. Tych z kolei było 9. Ciekawe, że nie ma pomiędzy nimi grupy pośredniej:
żadnego maratonu czy biegu na 50 km. Biegałem albo krótkie biegi w ostrym
tempie i tętnie albo forsowne ultra od 78 km do 110 km. Pomiędzy tymi dwoma
rodzajami zaplątał się wyjątek, taki pojedynczy rodzynek – rajd przygodowy
ZaDYMnO łączący rower, rolki, kajak i bieg na orientację.
Czy
starty w 2014 roku były udane? Były i udane, i były wtopy. Zacznijmy od części
przyjemniejszej, czyli od sukcesów.
Teoretycznie
najbardziej zadowolony powinienem być ze zwycięstw a to w minionym roku
przytrafiło mi się jedno. Wygrałem Bieg Polesie. Był to jednak bieg stosunkowo
słabo obsadzony, kameralny. Cieszę się, że pokonałem konkurentów, ale chyba
bardziej cieszy mnie wynik innych zawodów organizowanych przez OTK Rzeźnik: IX
Bieg Rzeźnika. Wspólnie z Piotrem Sawickim zajęliśmy 4 miejsce na blisko 600
drużyn w dużym, prestiżowym biegu. Wylądowaliśmy co prawda poza pudłem ale
wykręciliśmy świetny czas, jeden z najlepszych w historii Rzeźnika. O ponad
godzinę poprawiłem swoją życiówkę w tym biegu. I to mnie chyba cieszy bardziej
niż wygrana w Biegu Polesie.
Inne
sukcesy? Wysokie miejsca w pieszych setkach na orientację. Kilka razy byłem 2,
potem kilka razy 4. Albo 2 albo 4. Tak jakoś wychodziło, nie wiem dlaczego. W
każdym razie starty w setkach okazały się w miarę udane. Na początku roku, w
Ełku nabiegałem swój rekordowy czas w orienterskiej setce: 11 godzin i 41
minut. W grudniu w Mistrzostwach Polski w setkach zająłem dobre, 3 miejsce*. W
sumie zaliczyłem 6 startów w setkach na orientację, minimum by być
klasyfikowanym w Pucharze Polski w Pieszych Maratonach Na Orientację.
Rywalizacja w Pucharze, w której wziąłem udział po raz pierwszy dała mi 3
miejsce. Fajnie że wysoko ale nie da się ukryć, że w tym roku łatwiej było
wspiąć się na pudło, niż jeszcze kilka lat wcześniej. Mam wrażenie, że coraz
mniej osób ściga się w setkach, a coraz bardziej popularny staje się dystans o
połowę krótszy. To zrozumiałe: jest mniej kasujący, rozgrywany najczęściej za
dnia, przyjemniejszy. W ubiegłym roku było łatwiej także dlatego, że w Pucharze
nie walczyli dwaj czołowi zawodnicy: Maciej Więcek i Michał Jędroszkowiak.
Trzecia,
ostatnia i najmniejsza grupa sukcesów: podium w OPEN lub w kategorii
wiekowej w krótkich biegach ulicznych. Parę razy mi się udało i to też cieszy,
choć pamiętać trzeba, że były to biegi lokalne, kameralne, niemające mocnej
obsady.
Teraz
część mniej przyjemna: wtopy. Nie byłbym sobą, gdym paru wtop w ciągu roku nie
przydzwonił. Która była największa? Chyba Bieg 7 Dolin. To moja najbardziej
nieudana impreza minionego roku. Miało być 100 km po górach, druga dziesiątka
OPEN i poprawa osobistego rekordu a skończyło się na 66 kilometrach i DNF na
liście wyników. Nie udało mi się w Krynicy, już drugi raz z rzędu. Jakoś
nabrałem awersji do tego biegu, dlatego na jakiś czas go odpuszczam i w tym
roku nie wystartuję.
Inne
kaszanki? Spektakularnych już więcej nie było, wszystkie inne zawody
ukończyłem. Parę razy było tak, że liczyłem na więcej i celowałem wyżej, lecz w
wyniku popełnionych błędów nie udało się osiągnąć celu. W X – Alpine, moim
najważniejszym, wakacyjnym starcie planowałem wedrzeć się przebojem do Top Ten.
Skończyło się na wymęczonym 18 miejscu. W rajdzie przygodowym ZaDYMnO też mogło
być wyżej, ale się nie udało. Trochę z winy organizatora, ale trochę też z
naszej.
Generalnie
zeszłoroczne starty w biegach ulicznych optymizmem nie napawają, bo wyniki
miałem gorsze, niż jeszcze rok wcześniej. W biegach na 10 km jedyny dobry start
zaliczyłem w Lublinie: 36:27. Dobry czas, ale do poprawy życiówki (36:09)
ciągle daleko. Stagnacja. Na dystansie półmaratonu też utknąłem. Czasy
1:21-1:24 to czasy zdecydowanie gorsze niż życiówka z 2013 roku (1:20:30).
Można powiedzieć, że na ulicy stanąłem w miejscu, może nawet zacząłem się
cofać. Niedobrze. Może to przez zamulanie ultra z początku roku?
Ostatnia
ze spraw przykrych: w minionym roku nie udało mi się uniknąć kontuzji. I to
dwukrotnie. Na wiosennym Harpaganie złapałem zapalenie ścięgna Achillesa w
wyniku którego musiałem zluzować z treningami na kilka tygodni i odpuścić start
w ultramaratonie GWiNT. Jesienią sytuacja się powtórzyła: zapalenie Achillesa
na Biegu Sobiborskim, znowu przerwa i odwołany start w jesiennej edycji
Harpagana. Szkoda tych straconych startów i nieplanowanych przerw, choć
szczęście w nieszczęściu jest takie, że udało mi się po tych kontuzjach
stosunkowo szybko wrócić do treningów i wystartować z dobrym wynikiem.
Rozpisałem
się o wszystkim rozwlekle, jak to często ja. Teraz czas jakoś podsumować to
podsumowanie. W sumie nie było źle. Były sukcesy, na niektórych polach był progres,
dlatego zaliczam ten rok do udanych. Chciałbym by nowy, 2015 rok był
przynajmniej równie udany jak rok poprzedni a najlepiej by był jeszcze lepszy. Jaki
jednak będzie, to się okaże.
W
każdym razie życzę sobie oraz wytrwałym czytelnikom bloga „Długi dystans”,
którzy dotrwali jakoś do tego momentu, aby nadchodzący rok przyniósł nam
kolejne sukcesy, nowe, wypasione życiówki, jak najwięcej radości z naszego
hobby, wytrwałość w realizowaniu planów treningowych, dobre warunki i czas do
treningów oraz dużo wyrozumiałości i wsparcia ze strony najbliższych. No i
oczywiście zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia. Niechaj wszelkie kontuzje
omijają nas szerokim łukiem. Wszystkiego najlepszego nowym, 2015 roku.
* W grudniowej Nocnej Masakrze przybiegłem co prawda 4 ale że 2 i 3 biegli cały czas razem to wskoczyli ex aequo na 2 miejsce a ja na miejsce 3. Opisałem to w relacji którą wysłałem na portal napieraj.pl jeszcze z zeszłym roku. Przypuszczalnie zostanie niedługo opublikowana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz