wtorek, 6 stycznia 2015

Starty 2014 - podsumowanie


DATA
NAZWA
DYSTANS
RODZAJ
CZAS
MIEJSCE

4 stycznia

Ełcka Zmarzlina
100 km
Pieszy maraton na orientację
11:41
2 na 30
1 luty

3. Dycha do 2. Maratonu Lubelskiego
10 km
Bieg uliczny
37:37
14 na 744

14 luty
XIII Ekstremalna Impreza na Orientację „Skorpion”
100 km
Pieszy maraton na orientację
19:16
2 na 17
22 marca
VII Rajd Dolnego Sanu
100 km
Pieszy maraton na orientację
15:06
2 na 26
11 kwietnia

Harpagan H-47
100 km
Pieszy maraton na orientację
16:41
4 na 344
17 maja

ZaDYMnO
118 km
Rajd przygodowy 2-osobowy
10:17
4 na 11
1 czerwca

I Chełmski Półmaraton „z Duchem Bieluchem”
21 km
Bieg uliczny
1:21:36
3 na 228
7 czerwca

II Lubelski Półmaraton Solidarności
21 km
Bieg uliczny
1:23:57
19 na 506
15 czerwca

III Rodzinny Piknik Biegowy „Biała Biega”
10 km
Bieg uliczny
37:33
14 na 260
20 czerwca

IX Bieg Rzeźnika
78 km
Bieg górski, liniowy, drużyny 2-osobowe
8:44:46
4 na 597
12 lipca

X-Alpine
105 km
Bieg górski, liniowy
19:22:57
18 na 362
2 sierpnia

XV Bieg Sapiehów
15 km
Bieg uliczny
59:37
7 na 170
9 sierpnia

IV Bieg Polesie
23 km
Bieg transgraniczny, trasa szutrowa
1:42:16
1 na 41
23 sierpnia

III Półmaraton Chmielakowy
21 km
Bieg uliczny, częściowo droga leśna
1:24:11
15 na 447
30 sierpnia

IV Bieg „Międzyrzeckich Jeziorek”
10 km
Bieg po polnej drodze
36:23
2 na 91
6 września

Bieg 7 Dolin
100 km
Bieg górski, liniowy (Mistrzostwa Polski w Ultradystansowym Biegu Górskim)
7:14:35 na 66 kilometrze
DNF
Zszedłem z trasy na 66 kilometrze
14 września

II Letni Festiwal Biegów „Wrota Wolności”
10 km
Bieg uliczny
37:08
3 na 31
21 września

1. Dycha do 3. Maratonu Lubelskiego
10 km
Bieg uliczny
36:27
13 na 904
27 września

Długodystansowy Rajd na Orientację „Trudy”
100 km
Pieszy maraton na orientację
15:46
4 na 9
12 października

XV Bieg Sobiborski
12,5 km
Bieg uliczny, częściowo szuter
48:42
7 na 136

20 grudnia
XIII Ekstremalny Rajd na Orientację „Nocna Masakra” (MP w pieszych maratonach na 100 km)
100 km
Pieszy maraton na orientację
12:41
4 (3) na 38

Na trasie X-Alpine (Szwajcaria). Zdjęcie organizatora.
Rok się kilka dni temu skończył, czas na podsumowanie. Na początek kilka statystyk. W minionym, 2014 roku przebiegłem 4080 km na zawodach i treningach łącznie. Po podziale na 12 miesięcy daje to średnio 340 km na miesiąc. Miesiąc miesiącowi nie był równy: najwięcej kilometrów nabiłem we wrześniu (450) i grudniu (447); najmniej w październiku (115) i listopadzie (206). W sumie ubiegłoroczny kilometraż jest nieco mniejszy, niż w 2013 roku (4126 km), a większy niż w 2012 roku (3860 km).
Oczywiście każdy bardziej świadomy biegacz zdaje sobie sprawę, że trenując bieganie nie tylko biegałem. Nie ma jednak sensu podawać nudnych statystyk, ile i jakich ćwiczeń wykonywałem i ile mi to zajmowało czasu. Z resztą sam takich danych nie mam. Wspomnę jedynie o rowerze: zwykłym i stacjonarnym, magnetycznym. W 2014 przejechałem na rowerze 377 km i spędziłem na rowerze stacjonarnym 24 godziny. Mało, wiem o tym, ale zawsze lepsze to, niż nic.

Teraz zawody. Na linii startu stawałem 21 razy. Było to o jeden raz mniej, niż w 2013 roku. Jak widać na powyższej tabeli blisko połowa startów miała miejsce w okresie letnim, od czerwca do końca sierpnia. Imprezy, w których brałem udział można zasadniczo podzielić na dwa rodzaje. Pierwszy to biegi „krótkie” – wyścigi od 10 km do półmaratonu, zwykle niedaleko rodzimych Wisznic. Takich zawodów była większość, aż 11. Druga, niewiele mniej liczna grupa – imprezy ultra, czyli biegi bardzo długie, na orientację i liniowe; najczęściej daleko od Wisznic. Tych z kolei było 9. Ciekawe, że nie ma pomiędzy nimi grupy pośredniej: żadnego maratonu czy biegu na 50 km. Biegałem albo krótkie biegi w ostrym tempie i tętnie albo forsowne ultra od 78 km do 110 km. Pomiędzy tymi dwoma rodzajami zaplątał się wyjątek, taki pojedynczy rodzynek – rajd przygodowy ZaDYMnO łączący rower, rolki, kajak i bieg na orientację.

Czy starty w 2014 roku były udane? Były i udane, i były wtopy. Zacznijmy od części przyjemniejszej, czyli od sukcesów.

Teoretycznie najbardziej zadowolony powinienem być ze zwycięstw a to w minionym roku przytrafiło mi się jedno. Wygrałem Bieg Polesie. Był to jednak bieg stosunkowo słabo obsadzony, kameralny. Cieszę się, że pokonałem konkurentów, ale chyba bardziej cieszy mnie wynik innych zawodów organizowanych przez OTK Rzeźnik: IX Bieg Rzeźnika. Wspólnie z Piotrem Sawickim zajęliśmy 4 miejsce na blisko 600 drużyn w dużym, prestiżowym biegu. Wylądowaliśmy co prawda poza pudłem ale wykręciliśmy świetny czas, jeden z najlepszych w historii Rzeźnika. O ponad godzinę poprawiłem swoją życiówkę w tym biegu. I to mnie chyba cieszy bardziej niż wygrana w Biegu Polesie.

Inne sukcesy? Wysokie miejsca w pieszych setkach na orientację. Kilka razy byłem 2, potem kilka razy 4. Albo 2 albo 4. Tak jakoś wychodziło, nie wiem dlaczego. W każdym razie starty w setkach okazały się w miarę udane. Na początku roku, w Ełku nabiegałem swój rekordowy czas w orienterskiej setce: 11 godzin i 41 minut. W grudniu w Mistrzostwach Polski w setkach zająłem dobre, 3 miejsce*. W sumie zaliczyłem 6 startów w setkach na orientację, minimum by być klasyfikowanym w Pucharze Polski w Pieszych Maratonach Na Orientację. Rywalizacja w Pucharze, w której wziąłem udział po raz pierwszy dała mi 3 miejsce. Fajnie że wysoko ale nie da się ukryć, że w tym roku łatwiej było wspiąć się na pudło, niż jeszcze kilka lat wcześniej. Mam wrażenie, że coraz mniej osób ściga się w setkach, a coraz bardziej popularny staje się dystans o połowę krótszy. To zrozumiałe: jest mniej kasujący, rozgrywany najczęściej za dnia, przyjemniejszy. W ubiegłym roku było łatwiej także dlatego, że w Pucharze nie walczyli dwaj czołowi zawodnicy: Maciej Więcek i Michał Jędroszkowiak.

Trzecia, ostatnia i najmniejsza grupa sukcesów: podium w OPEN lub w kategorii wiekowej w krótkich biegach ulicznych. Parę razy mi się udało i to też cieszy, choć pamiętać trzeba, że były to biegi lokalne, kameralne, niemające mocnej obsady.

Teraz część mniej przyjemna: wtopy. Nie byłbym sobą, gdym paru wtop w ciągu roku nie przydzwonił. Która była największa? Chyba Bieg 7 Dolin. To moja najbardziej nieudana impreza minionego roku. Miało być 100 km po górach, druga dziesiątka OPEN i poprawa osobistego rekordu a skończyło się na 66 kilometrach i DNF na liście wyników. Nie udało mi się w Krynicy, już drugi raz z rzędu. Jakoś nabrałem awersji do tego biegu, dlatego na jakiś czas go odpuszczam i w tym roku nie wystartuję.

Inne kaszanki? Spektakularnych już więcej nie było, wszystkie inne zawody ukończyłem. Parę razy było tak, że liczyłem na więcej i celowałem wyżej, lecz w wyniku popełnionych błędów nie udało się osiągnąć celu. W X – Alpine, moim najważniejszym, wakacyjnym starcie planowałem wedrzeć się przebojem do Top Ten. Skończyło się na wymęczonym 18 miejscu. W rajdzie przygodowym ZaDYMnO też mogło być wyżej, ale się nie udało. Trochę z winy organizatora, ale trochę też z naszej.

Generalnie zeszłoroczne starty w biegach ulicznych optymizmem nie napawają, bo wyniki miałem gorsze, niż jeszcze rok wcześniej. W biegach na 10 km jedyny dobry start zaliczyłem w Lublinie: 36:27. Dobry czas, ale do poprawy życiówki (36:09) ciągle daleko. Stagnacja. Na dystansie półmaratonu też utknąłem. Czasy 1:21-1:24 to czasy zdecydowanie gorsze niż życiówka z 2013 roku (1:20:30). Można powiedzieć, że na ulicy stanąłem w miejscu, może nawet zacząłem się cofać. Niedobrze. Może to przez zamulanie ultra z początku roku?

Ostatnia ze spraw przykrych: w minionym roku nie udało mi się uniknąć kontuzji. I to dwukrotnie. Na wiosennym Harpaganie złapałem zapalenie ścięgna Achillesa w wyniku którego musiałem zluzować z treningami na kilka tygodni i odpuścić start w ultramaratonie GWiNT. Jesienią sytuacja się powtórzyła: zapalenie Achillesa na Biegu Sobiborskim, znowu przerwa i odwołany start w jesiennej edycji Harpagana. Szkoda tych straconych startów i nieplanowanych przerw, choć szczęście w nieszczęściu jest takie, że udało mi się po tych kontuzjach stosunkowo szybko wrócić do treningów i wystartować z dobrym wynikiem.

Rozpisałem się o wszystkim rozwlekle, jak to często ja. Teraz czas jakoś podsumować to podsumowanie. W sumie nie było źle. Były sukcesy, na niektórych polach był progres, dlatego zaliczam ten rok do udanych. Chciałbym by nowy, 2015 rok był przynajmniej równie udany jak rok poprzedni a najlepiej by był jeszcze lepszy. Jaki jednak będzie, to się okaże.

W każdym razie życzę sobie oraz wytrwałym czytelnikom bloga „Długi dystans”, którzy dotrwali jakoś do tego momentu, aby nadchodzący rok przyniósł nam kolejne sukcesy, nowe, wypasione życiówki, jak najwięcej radości z naszego hobby, wytrwałość w realizowaniu planów treningowych, dobre warunki i czas do treningów oraz dużo wyrozumiałości i wsparcia ze strony najbliższych. No i oczywiście zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia. Niechaj wszelkie kontuzje omijają nas szerokim łukiem. Wszystkiego najlepszego nowym, 2015 roku.

* W grudniowej Nocnej Masakrze przybiegłem co prawda 4 ale że 2 i 3 biegli cały czas razem to wskoczyli ex aequo na 2 miejsce a ja na miejsce 3. Opisałem to w relacji którą wysłałem na portal napieraj.pl jeszcze z zeszłym roku. Przypuszczalnie zostanie niedługo opublikowana.

Brak komentarzy: