środa, 3 czerwca 2015

Bieg Rzeźnika "ultra" - relacja

Z Piotrem Sawickim na mecie. Zdjęcie: Jan Kwiatkowski
Zaliczyłem właśnie kolejny długi bieg, mój najcięższy w tym roku. Bieg Rzeźnika "ultra" zakończony w ostatni weekend, kilka dni przed klasycznym Biegiem Rzeźnika. Było grubo, ponad 140 kilometrów po bieszczadzkich górach i ponad 6000 metrów podejść. Miałem kryzysy ale jakoś dowiozłem się do mety na drugim miejscu, choć w słabym czasie. Z 248 startujących w limicie 24h zmieściło się tylko 16 zawodników. Stąd cieszę się, że w ogóle ukończyłem.


Relację z biegu napisałem dla Festiwalu Biegowego. Kto ma chęć poczytać, tu jest [LINK]

Zdjęcie: Piotr Drewnik

9 komentarzy:

Anonimowy pisze...

1. Gratulację i dzięki za walkę. Twoja sylwetka z przodu wciąż mnie motywowała do trzymania tempa:) Choć, szczerze, to do 100km wciąż raczej skupiałem się na jak najwiekszym oddaleniu się od dwóch następnych kolegów.
2. Ja miałem trochę łatwiej, bo czytam twojego bloga więc nie byłes anonimowy. I nawet nie zakładałem walki z Tobą. Ale to jest ultra...
3. Piotr Sawicki wydawał mi się jakoś znajomy z wyglądu - na szczęscie dopiero po biegu zorientowałem się, że to ten gość co mnie zdemolował na każdym z etapów Run Adventure w Beskidach na początku maja. Widywałem go tam tylko na starcie. Ale to jest ultra...
4. Niesamowite (a może raczej wskazujące słaby punkt trasy) jest to, że zgubilismy się w tym samym miejscu - na zbiegu do Cisnej przy wycince drzew. W głowie kłebiło mi się to samo (a nawet więcej) niz tobie. Wbiegając na mostek przed metą w Cisnej dopytywałem kibiców ile osób przede mną dobiegło. Dopiero wtedy mogłe się zacząć cieszyć.
5. Myślę, że jakbys leciał od początku sam swoim tempem to bys to zwyciestwo dowiózł spokojnie. W takich biegach dużo dla motywacji robi kontakt wzrokowy, a taki miałem z tobą przez większą część biegu. A ponadto bieganie swoim tempem jest, w mojej ocenie, najbardziej ekonomiczne.
6. Trzymaj się i do następnego razu

Paweł Antoni Pakuła pisze...

Grzegorz, jeszcze raz wielkie gratulacje! Poleciałeś bardzo z głową ten wyścig. Szacun.

Tak, to miejsce przed Cisną jest dosyć mylące, myślę że jak ludzie będą jutro biec to też mogą się tam mylić. Mój kolega Rafał Pajdosz, który tam niedawno trenował też w tym miejscu zmylił szlak. Powinni tam zawiesić ze trzy taśmy znaczące.

Pozdrawiam serdecznie, do następnego razu :)
Paweł

Anonimowy pisze...

Paweł - to, że biegasz w innej lidze, niż inni wiedziałem już dawno. Ale teraz udowodniłeś, że biegasz w lidze mistrzów, podczas gdy większość drepcze w okręgówce. Jeśli to rzeczywiście bliżej 140 km i +6000 m niż 134 +4100 podawanych w niektórych źródłach, to ja nie wychodziłbym z domu, bo nie miałbym szans na ukończenie. Chłopie, zająłeś 2. miejsce w megatrudnym biegu, w którym 95% uczestników zebrało oklep i doświadczyło jesieni średniowiecza. Jeśli jeszcze nikt Ci tego nie mówił, a wątpię, to powiem to ja: jesteś elitą.

GRATULACJE!!!!

Krzysztof

Paweł Antoni Pakuła pisze...

Miłe Krzysztof to co piszesz ale zdecydowanie przesadzasz. Na Rzeźnika ultra nie przyjechali najlepsi polscy, górscy ultrasi. Byli albo w Annency, albo szykują się do czegoś innego. Nie było ludzi z Salomona, ani z INOV-8. Nikogo z czołówki B7D a tam przecież ścigają się najlepsi. Ja w B7D jestem w II lidze: druga - trzecia dziesiątka wyników i to jest prawda o moim poziomie na tle innych zawodników w kraju.

Z innej beczki: tak spojrzałem na parametry Łemkowyna Ultra Trail i wychodzi, że to bardzo podobne biegi. Rzeźnik minimalnie krótszy ale minimalnie wyższy. Czasy czołówki na której też topowych zawodników nie było, podobne. Tylko limit znacznie różny: na ŁUT 150 - 36 godzin, na BRU 24h. Różnica znacząca.

Pozdrawiam serdecznie

Anonimowy pisze...

Ja trochę usiłowałem porównywać to z Verbier, które przy przy moim jednak dość przeciętnym przygotowaniu wymęczyłem w 24:40.

Jeśli w Verbier było ok. 113 km i +7100, to z większym doświadczeniem i lepszym niż w Verbier sprzętem może miałbym na BRU szanse na limit, gdyby Rzeźnik Ultra miał +4100 (liczę na to, że przeżyłbym jakoś bardzo rzadko rozstawione punkty). Ale jeśli to bez oszukiwania pełne 140 km i +6200 m w górę, jak niektórzy piszą, i to wszystko w 24 h, to mogę sobie na taki wyścig popatrzeć.

I nie bądź Paweł zbyt skromny, bo nie uchodzi ;).


Krzysztof

Anonimowy pisze...

Jeśli masz tracka to wyślij do organizatorów, niech przynajmniej wiedzą, na co wysyłają ludzi :).

Krzysztof

Anonimowy pisze...

Dane o 140km / +ponad 6.000 prawdziwe. Mi z Garmina wyszło 141 km i +6.180m.
Widzę, że jestes też zapisany na Łemkowynę, więc się tam widzimy:) będzie szansa na rewanż, szczególnie że tutaj mimo wszystko pogoda pomagała mi (ja całkiem nieźle znoszę upały)

Grzesiek

Paweł Antoni Pakuła pisze...

Grzesiek, Krzysztof

Mi Ambit padł przed przepakiem na setnym kilometrze. Na 96,45 km trasy miałem zaliczone 4680 m podejść. Potem bateria zdechła (po 13h).

Na Łemkowynę mam nadzieję pojadę o ile nie wyjadę gdzieś do pracy. Do zobaczenia!

Paweł

Anonimowy pisze...

No ja wziąłem ze soba 2 garminy i po 110 km wyłączyłem pierwszego bo juz był na skraju i wlaczylem drugiego:) To taka jedyna ekstrawagancja jesli chodzi o dodatkowe obciazenie plecaka
Grzesiek