czwartek, 21 maja 2015

Ratujmy polskie lasy – wspieram akcję


Tym razem temat trochę polityczny i zdaję sobie sprawę, że wielu czytelnikom może się nie spodobać, ale ci, co mnie czytują wiedzą, że taki już jestem. Temat z bieganiem jest pośrednio związany, więc nie waham się go umieścić na swoim sportowo-przygodowym blogu. Zatem ad rem.

Trenuję najczęściej na podłożu miękkim; biegam po drogach polnych i leśnych. Zwłaszcza leśnych, bo las lubię bardzo i od zawsze. Do biegania, do zdjęć, do grzybów, do wszelkiego odpoczynku las nadaje się znakomicie. Dlatego los lasów leży mi bardzo na sercu.

Obecnie lasy polskie stanowią blisko 30% terytorium kraju i należą w olbrzymiej większości (82%) do skarbu państwa. Państwowe Gospodarstwo Leśne „Lasy Państwowe” generuje zyski, które przeznacza na działalność bieżącą i dalszy rozwój. Płaci też podatki i zatrudnia ludzi. Obywatele mogą niemal bez przeszkód korzystać z tego dobrodziejstwa i jest to moim zdaniem stan idealny.

Ta sielanka może się jednak skończyć, jeśli lasy zostaną sprywatyzowane. Oficjalnie prawie wszystkie poważniejsze opcje polityczne się od tego odcinają. Jednak, jeśli poszuka się głębiej okaże się, że takie niebezpieczeństwo istnieje. Mało tego: rządząca obecnie koalicja wykazuje symptomy mogące – zdaniem wielu - świadczyć o chęci sprzedaży lasów.

Próba zmiany Konstytucji

Pół roku temu, nocą z 18 na 19 grudnia 2014 około północy rządząca centrolewicowa koalicja próbowała zmienić Konstytucję dodając do niej następujące poprawki:

Art. 74a. 1. Lasy stanowiące własność Skarbu Państwa są dobrem wspólnym i podlegają szczególnej ochronie.
2. Lasy stanowiące własność Skarbu Państwa nie podlegają przekształceniom własnościowym, z wyjątkiem przypadków określonych w ustawie.
3. Lasy stanowiące własność Skarbu Państwa są udostępniane dla ludności na równych zasadach. Zasady udostępniania i gospodarowania lasami określa ustawa.


Teoretycznie wszystko wygląda ładnie a inicjatorom zmian chodziło ponoć o to, by zabezpieczyć „Lasy Państwowe” przed groźbą prywatyzacji. Gdy jednak przyjrzymy się sprawie bliżej sprawa wygląda na dużo bardziej skomplikowaną.

Według opozycji i części materiałów dostępnych w sieci obecne zapisy Konstytucji zabezpieczają lasy przed prywatyzacją [LINK]. Żeby lasy „ruszyć” potrzeba zmiany Konstytucji a to nie jest proste gdyż w sejmie musi być obecnych co najmniej 50% ustawowej liczby posłów i „za” musi być minimum 2/3 głosujących. Proponowana przez PO – PSL zmiana mająca rzekomo chronić „Lasy Państwowe” zawiera istotny dodatek: „[...] z wyjątkiem przypadków określonych w ustawie”. Dodatek ten zdaniem opozycji (PiS) oraz antysystemowych mediów w istocie „zmiękczałby” konstytucyjną ochronę „Lasów Państwowych” gdyż umożliwiałby ich wyprzedaż na „ważne cele publiczne” poprzez przyjęcie odpowiedniej ustawy. Wyjaśniam, że wspomnianą w projekcie zmian „ustawę” dużo łatwiej byłoby przegłosować, ponieważ do tego potrzeba tylko zwykła, sejmowa większość.

Dotarłem do analizy specjalisty, prof. dr hab. Andrzeja Szmyta z Uniwersytetu Gdańskiego, który przebadał proponowane zmiany [tekst z 14 października 2014 do odszukania w internecie w pliku RTF]. Jego zdaniem zmiany proponowane przez rządzącą koalicję są bezcelowe, bo powtarzają to, co już się w Konstytucji pojawia w innych miejscach. Prawnik negatywnie ocenił zarówno propozycję zmian jak i proponowane poprawki. Ciekawe są jego uwagi odnośnie zgodności proponowanych zmian z prawem Unii Europejskiej. Jego zdaniem wniesiony projekt nie jest sprzeczny z prawem UE, ale w przyszłości „[…]ograniczenia możliwości nabywania lasów stanowiących własność Skarbu Państwa, o których mowa w przedłożonym projekcie, będą mogły być uznane za ograniczenia wymienionych [unijnych – PP] swobód.”

Co to oznacza? Nie jestem prawnikiem a tym bardziej nie jestem konstytucjonalistą. Patrząc zdroworozsądkowo wydaje mi się, że obecne zapisy konstytucyjne są bardzo ogólne i słabo chronią „Lasy Państwowe” przed prywatyzacją. Nie wierzę jednak w tłumaczenia strony rządowej i przychylnych im mediów, że chodziło im o zabezpieczenie przed prywatyzacją.

Śmierdząca wydaje się już próba nocnego przegłosowania zmiany Konstytucji tuż przed Bożym Narodzeniem, gdy można się było spodziewać nieobecności części posłów. Przypomina to trochę taki „legalny zamach” jak wtedy, gdy cichcem przyjmowano Konstytucję 3 maja 1791 roku. Wtedy na głosowaniu mieli być głównie posłowie wtajemniczeni. Nieprzychylni, o niczym nieinformowani mieli jeszcze nie wrócić ze Świąt Wielkanocnych.

W tym przypadku także posłużono się zaskoczeniem i późną porą. Opinia publiczna zajęta była wówczas nieistotnymi głupotami odwracającymi jej uwagę od sprawy „Lasów Państwowych”. Do głosowania doszło ostatecznie po północy, po burzliwej dyskusji. Można ją sobie obejrzeć we fragmentach [LINK] lub w całości [LINK]. Zwracam uwagę, że PiS był zwolennikiem przyjęcia punktu drugiego „Lasy stanowiące własność Skarbu Państwa nie podlegają przekształceniom własnościowym […]”, ale bez fragmentu: „[…] z wyjątkiem przypadków określonych w ustawie”. Pomysł ten jednak odrzucono.

Projekt zmiany Konstytucji odnośnie państwowych lasów ostatecznie przepadł, ale minimalnie. Do jego przegłosowania zabrakło tylko 5 głosów. Za projektem zmian, który najprawdopodobniej zmniejszał konstytucyjną ochronę „Lasów Państwowych” byli posłowie PO, PSL, SLD i Twojego Ruchu. Przeciw głosowali głównie posłowie PiS. Na linkowanym wyżej, skróconym filmie z obrad warto zwrócić uwagę na zachowanie leśników obecnych na sali sejmowej. Gdy okazało się, proponowana przez PO – PSL „ochrona” „Lasów Państwowych” nie przeszła – bili brawo!

Być może, w tej zagmatwanej sprawie chodziło o to, by przyjmując zmianę Konstytucji „chroniącą” na pierwszy rzut oka polskie lasy w istocie ukręcić głowę projektowi referendum, pod którym opozycja zebrała 2,5 miliona podpisów, a który dotyczyłby przekształceń własnościowych związanych z wejściem od 1 maja 2016 roku wolnego obrotu ziemią rolną i leśną. [LINK]

Nie do końca czytelna dla mnie jest też sprawa nałożenia przez rządzącą koalicję specjalnego „podatku”, który „Lasy Państwowe” mają wpłacać do budżetu państwa z wygenerowanych przez siebie zysków. Media nieprzychylne rządowi twierdzą, że rujnuje to lasy a nawet może prowadzić w przyszłości do ich bankructwa. Bankructwo to uzasadniłoby w przyszłości wyprzedaż lasów. Strona, rządowa i przychylne jej media twierdzą, że uszczknięty zysk jest niewielki, i nie przyczyni się do pogorszenia sytuacji finansowej „Lasów Państwowych”. Jak jest naprawdę – pewnie okaże się za kilka lat.

Sprawą obarczenia „Lasów Państwowych” nadzwyczajną daniną zajął się między innymi Mariusz Max-Kolonko. Prawicowy dziennikarz doszukuje się rządowej machinacji mającej doprowadzić do drenażu kasy „Lasów Państwowych” w celu pokrycia bieżących wydatków niewydolnego finansowo państwa [LINK].

Z drugiej strony można przeczytać tłumaczenie rządzącej koalicji. Oto, co ma do powiedzenia poseł PSL-u Józef Racki [LINK].

Sprzedać lasy dla rekompensat


Czołowi polscy politycy zamyślają o wyprzedaży państwowych lasów. Niestety tak to już jest z politykami, że ładnie wyglądają w telewizji w nienagannie skrojonych garniturach a na debatach zasypują nas nic nieznaczącymi frazesami i gładkimi słówkami. Często aby dowiedzieć się, co naprawdę myślą i co planują trzeba ich albo potajemnie nagrać w restauracji albo dotrzeć do tajnych materiałów, które wyciekły do sieci.

Portal Wikileaks ujawnił notatkę amerykańskiego ambasadora w Polsce Wiktora H. Ashe datowaną na 23 stycznia 2009 do Departamentu Stanu USA. W notatce tej amerykański ambasador informuje o wynikach rozmów z ówczesnym marszałkiem Sejmu a obecnie miłościwie nam panującym prezydentem Bronisławem Komorowskim. W jej treści Pan Komorowski naciskany przez USA aby Polska jak najszybciej przystąpiła do zwrotu mienia utraconego przez obywateli polskich w czasie II wojny światowej i rządów komunistów informował ambasadora, że Pan Tusk zamierza zmusić swoich ministrów, aby zdobyli środki na rekompensaty sprzedając dobra państwowe, w tym – co jest wyraźnie napisane – i lasy. Oto [LINK] do dokumentu, poniżej zdjęcie fragmentu dotyczącego lasów.


Portale prawicowe chyba słusznie spekulują, że chodzi o rekompensaty zwłaszcza dla Żydów, którzy utracili swoje majątki w Polsce. Lobby żydowskie jest w Stanach Zjednoczonych bardzo silne, więc nie powinno dziwić, że Amerykanie wywierają w tej sprawie presję na nasz rząd.

Jak widać na podstawie powyższej notatki, rządząca centrolewicowa sitwa wspierana wszystkimi siłami przez marksistów kulturowych pisujących w tzw. „wiodących mediach” (Koncern „Agora”, media Pana Tomasza Lisa, itp.) może być niebezpieczna i nie gwarantuje utrzymania „Lasów Państwowych” jako dobra narodowego dostępnego dla ogółu. Nie ufam tym ludziom za grosz gdyż wydaje mi się, że są to politycy usłużni wobec międzynarodowej finansjery; tak bardzo pro-zachodni, że łatwo ulegną naciskom ze strony Brukseli czy Waszyngtonu. Przypuszczalnie nieco większe gwarancje daje zorientowany bardziej na suwerenność Polski i mniej zapalony do prywatyzacji PiS, ale i tu sprawa nie jest pewna.

A co prawica?


W sprawie „Lasów Państwowych” nie mam zaufania zwłaszcza do rządzącej Polską centrolewicowej Platformy Obywatelskiej ale i na prawicy nie wszyscy chcieliby lasy chronić.

Pan Janusz Korwin-Mikke, z którym mam wiele wspólnych poglądów i którego szanuję za własne zdanie, dużą dawkę zdrowego rozsądku i mówienie wprost wielu rzeczy, o których wielu innych polityków omotanych poprawnością polityczną boi się nawet pomyśleć też chciałby „Lasy Państwowe” sprzedać. Jako skrajny liberał, który chętnie sprzedałby wszystko, co się da a państwowe ograniczył do minimum uważa, że lasy powinny zostać sprzedane finansowym magnatom. Jego zdaniem magnaci ci nabywszy olbrzymie puszcze pielęgnowaliby je zamiast wycinać [LINK]. Pomysł fantastyczny, moim zdaniem zupełnie nietrafiony. Obraz powstających magnackich latyfundiów zbliża nas trochę do „Nowego Średniowiecza”, którego nadejście prognozuje od wielu lat jeden z moich ulubionych pisarzy, anarchizujący-prawicowiec Lech Jęczmyk. Nie zgadzam się z Panem Korwinem-Mikke zupełnie, gdyż nie mogę pojąć, dlaczego sprzedawać coś, co jest państwowe, jeśli przynosi dochód. Tylko dlatego, że prywatne jest z zasady lepsze niż państwowe?

Pan Korwin–Mikke z pewnością zdaje sobie sprawę, że jego pogląd na temat lasów jest niepopularny i traci przez to część wyborców a mimo to uparcie przy nim trwa. Szanuję go za to, że nie zmienia podejścia, aby przypodobać się wyborcom. Mojego poparcia jednak nie dostanie gdyż takim skrajnym liberałem jak on nie byłem, nie jestem i pewnie nie będę.

Podsumowując: sprawę „Lasów Państwowych” trzeba monitorować. Patrzeć uważnie politykom na ręce. Zwłaszcza koalicji obecnie rządzącej, podatnej na wpływy „starszych komisarzy z Zachodu”. W moim przekonaniu „Lasy Państwowe” powinny zostać państwowe i być wyłączone z wszelkich przekształceń prywatyzacyjnych. Jako dobro wspólne powinny tak jak dotychczas generować zysk, miejsca pracy i stanowić miejsce wypoczynku dla obywateli i naszych gości. Stanowcze „NIE” dla wyprzedaży i ogrodzeń. Wspieram akcję „Ratujmy polskie lasy”.

9 komentarzy:

Tofalaria pisze...

Ogrodzenia tylko na uprawach, no ale to zrozumiałe (przez zwierzyną, nie ludźmi). Mam nadzieję, że obecny system zarządzania lasami, moim zdaniem bardzo dobry i skuteczny, utrzyma się. Warto pamiętać o długości "cyklu produkcyjnego" w lasach, który równa się 3-4 ludzkim pokoleniom.

Barbie pisze...

Bardzo ciekawy wpis, ogólnie blog mi się spodobał więc dodaje go do mojej listy która znajduje sie tutaj http://blogisportowe.blogspot.com/

Paweł Antoni Pakuła pisze...

Dzięki Barbie, pozdrawiam!

Paweł

Anonimowy pisze...

Nie na temat, ale ważne: mam nadzieję, że jak najszybciej umieścisz wpisz o Rzeźniku Ultra. Dałeś do pieca, chłopie!!!! Kciuki w górę!!!!

Krzysztof

Paweł Antoni Pakuła pisze...

Krzysztof, relacja już się prawie pisze, dziś zacznie:) Dzięki!

Anonimowy pisze...

Ja patrząc na zdjęcie satelitarne z google maps, ze smutkiem patrze na Polskę. Mamy bardzo malutko lasów w przeciwieństwie do wschodnich sąsiadów. Zachód to jednak zło jest. Nie lubię Rosji, ale cholernie im zazdroszczę takiej ilości lasów i terenów do przejażdżki rowerem. Może się kiedyś w tamte strony wybiorę rowerem. Oby później wrócił z stamtąd, nie trafił na jakieś zło.

ogrzewaniebezsciemy.com pisze...

Kopara mi opadła, jak czytałem, ponieważ się po tym blogu nie spodziewałem takiego wpisu... Mój komentarz w tej sprawie tak, jak i wielu innych. Nic nawet kupą ludzi się nie zdziała, zapomnijcie. Można marzyć o demokracjach, woli ludu, wpływie na politykę i losy świata, baaa nawet los lasów polskich itd., itp. Nic nie wskóracie, to o czym mówią to jedno, to co się dzieje za kulisami to drugie. Nikt na to wpływu nie ma, to się dzieje samo, następny krok w ewolucji ziemi? Nie wiem, nie znam się... Zatroszczcie się o własne dupska i dupska własnych rodzin, bo to jest Wasz własny świat i to na niego macie wpływ, a nie na losy państw, a tym bardziej ziemi. Rzym też był dawniej potężny i upadł. Jedyną pewną i stałą rzeczą są zmiany, więc? ;)

Paweł Antoni Pakuła pisze...

Albert, zanim się wybierzesz na rowerze do Rosji polecam na początek Ukrainę. Jeździliśmy po niej ze 3 dni podczas ostatniego majowego weekendu. Budomierz - Żułkiew - Lwów - Drohobycz. Dziko, drogi fatalne ale ludzie uprzejmi, gościnni, choć Bandera na każdym kroku. Polecam.

Jak tak wspomniałeś o Rosji to napiszę, że marzy mi się kiedyś Syberia, Ural... Tylko nie wiem czy na rowerze. Chyba wolę piesze wycieczki bo mój tyłek jest wyjątkowo wrażliwy na rowerowe siodełko.

Paweł

Paweł Antoni Pakuła pisze...

Bartosz: pewnie, że o najbliższy świat trzeba dbać i na nim się skupiać ale ja jestem wyznawcą teorii o mrówkach: jeśli się zbierze wystarczająco dużo mrówek, to obalą nawet słonia. Jeśli gdzieś się udzielam politycznie to dlatego, że chcę jak jedna z tych mrówek pchać świat w stronę, którą uważam za słuszną.

Pozdrawiam,
Paweł