czwartek, 9 lipca 2015

„Szczęśliwi biegają ultra” – recenzja


[Magda Ostrowska-Dołęgowska, Krzysztof Dołęgowski, Szczęśliwi biegają ultra : jak przebiec 100 km w jeden dzień, koić ból śpiewem i postawić pasję ponad dom i kredyt, Galaktyka 2015]

Gdzieś miesiąc temu dostałem z wydawnictwa książkę poświęconą najdłuższym biegom. Jeszcze ciepłą. Autorzy to znana w światku para warszawskich rajdowców, biegaczy-amatorów, dziennikarzy, organizatorów biegów a także dostawców biegowego i rajdowego sprzętu renomowanych marek (INOV-8, Raidlight, itp.).

Biegowa para

Krzysiek, brodacz o dwa lata młodszy ode mnie, ale z większym stażem sportowym; od lat pisuje artykuły do miesięcznika „Bieganie”, gdzie jest jednym z moich ulubionych autorów (dokładnie na drugim miejscu po Marcinie Nagórku, którego teksty czytuję często po dwa razy). Ponadto publikuje w Internecie, m.in. na stronach portalu i sklepu napieraj.pl, którego jest współwłaścicielem. Organizuje biegi górskie, m.in. „Chudego Wawrzyńca”. Początkowo parał się rajdami przygodowymi, czyli zespołowymi wyścigami na bardzo długim dystansie, podczas których drużyny ścigają się pieszo, na rowerach, w kajakach i wykonując różne zadania linowe. Wszystko na orientację, nie raz przez kilka dni i kilkaset kilometrów, ze śladowymi ilościami snu. Krzysiek nadal interesuje się rajdami, ale obecnie zdecydowanie częściej zajmuje się bieganiem. Zwłaszcza w terenie, najlepiej po górach. Pierwsze 100 km z buta zrobił jeszcze w ubiegłym stuleciu mając 17 lat. Z czasem, jako biegacz-amator pracowitością, rozsądnym treningiem i predyspozycjami dochrapał się świetnych życiówek. W Kabatach złamał 36 minut na dychę, maraton poleciał w 2:54. Twierdzi – i ja mu wierzę – że był przygotowany na łamanie 2:50 lecz silny wiatr pokrzyżował plany. Zeszłorocznego, klasycznego Rzeźnika pobiegł wraz z Kamilem Leśniakiem w 8 godzin i 33 minuty zajmując trzecie miejsce. Niestety – mogę dopisać na marginesie – bo przez to ja wraz z Piotrem Sawickim byłem czwarty. Chłopcy pyknęli nas na przedostatnim podejściu. Kilkukrotnie wygrał pieszy, górski maraton na orientację „Kierat”. Startował w prestiżowych i trudnych biegach za granicą zajmując wysokie miejsca. Wymienię choćby Marathon des Sables – pierwsza pięćdziesiątka oraz UTMB – 30 miejsce na 2300 zawodników. ITRA (International Trail Running Association – wycenia Krzysztofa Dołęgowskiego na 671 punktów w 1000 punktowej skali, czyli na poziomie „expert”, ale wielu jego startów ranking nie odnotowuje.

Żona Krzyśka, Magda też pisze w „Bieganiu” oraz na internetowych portalach i też biega. Zaraziła się tym od męża. Żywy przykład prawdziwości powiedzenia „z kim przystajesz, takim się stajesz”. Początkowo tak jak Krzysiek startowała w rajdach przygodowych. Obecnie więcej biega gdyż i imprez rajdowych jest zdecydowanie mniej. Magda w kategorii kobiecej osiągnęła świetne wyniki, nawet wielu samców może pomarzyć o czasach, w jakich potrafi zjawić się na mecie. Przykład? Proszę bardzo. Bieg Rzeźnika w parze z Sabiną Giełzak ukończony w równo 10 godzin – 7 miejsce OPEN, pierwsze wśród zespołów kobiecych. Trans Gran Canaria – 7 miejsce wśród kobiet. Wraz z mężem ukończyła Gore–Tex Trans Alpinie Run, etapowy bieg na 260 km w Alpach. ITRA wycenia Magdę na 615 punktów wrzucając podobnie jak męża do szufladki „expert”.

Autorzy, z racji pracy w biegowych mediach dużo o bieganiu czytają i dużo o bieganiu wiedzą. Oboje od lat startują w zawodach osiągając świetne jak na amatorów wyniki. Są dobrymi praktykami i teoretykami jednocześnie. Dużo jeżdżą po Polsce i świecie. Krzysiek dodatkowo orientuje się nieźle w sprzedaży biegowego sprzętu. Jeśli tacy kompetentni ludzie, do tego o wyrobionym piórze biorą się za pisanie książki to na pewno warto zwrócić na nią uwagę.

Treść


Książka liczy ponad 300 stron i powstawała od października 2014 do kwietnia 2015 roku. Początkowo roboczy tytuł „Szczęśliwi biegają ultra” został ostatecznie tytułem finalnym i wylądował na okładce. Możemy zapytać, dlaczego „SZCZĘŚLIWI biegają ultra”? Odpowiedź znajdziemy na kartach książki. Magda wspomina:

„Z czasem zaczęłam dostrzegać, że biegacze i rajdowcy są… szczęśliwi. Pęcherze się goją, ospałość, która towarzyszy nawet przez kilka tygodni po zawodach, w końcu znika. Pozostają wspomnienia, satysfakcja, poczucie spełnienia, siły, dystans do codziennych problemów." (s.58).

W innym miejscu Krzysiek dodaje:

„Współcześni ultramaratończycy nie biegają dla pieniędzy, jak czynią to szosowcy. Nie biegają żeby zaprotestować, jak czynił to ich protoplasta Arthur Newton. Biegają, bo to sprawia im radość.” (s. 170)

Zasadniczy zrąb to 13 rozdziałów podzielonych na mniejsze części i pisanych to przez Magdę, to przez Krzyśka. Każdy z rozdziałów ma tytuł i ozdobiony jest wstępnym cytatem. Treść to w największym skrócie opis biegowego i około-biegowego życia dwójki bohaterów, autorów książki oraz ich biegowych znajomych i przyjaciół.

Opowiadane historie ułożone są, jak to często bywa w takim przypadku, mniej więcej chronologicznie. Pierwsze rozdziały traktują o młodości dwójki bohaterów i ich pierwszych doświadczeniach ze sportem. Następne to okres rajdów przygodowych, gdzie opisano m.in. wyczyny Magdy Łączak i Pawła Dybka, dziś czołowych ultradystansowych biegaczy ultra. Kolejne strony poświęcone są biegom ultradystansowym. Autorzy opisują przygody swoje i znajomych podczas krajowych i zagranicznych biegów.


Autor podczas rajdu przygodowego 2012 r. Źródło: napieraj.pl
W środek książki wciśnięte zostały rozdziały dotykające problematyki treningowej, psychiki, żywienia, sprzętu, zwłaszcza butów. Można odnieść wrażenie, że praca jako całość jest także dyskretną reklamą marki INOV-8 i sklepu napieraj.pl. co nie przeszkadza i o co nie można mieć pretensji. Autorzy nie wklejają nachalnych reklam i hurra-entuzjastycznych opinii o tym czy tamtym jak zdarza się innym autorom. O kwestiach treningowych też piszą ogólnie: nie ma tu żadnych tabelek z planami treningowymi dla początkujących i zaawansowanych. Te znaleźć można w typowych i wielokrotnie u nas wydanych podręcznikach trenerskich Danielsa i Skarżyńskiego. Krzysiek w luźny sposób prezentuje różne podejścia do treningu stosowanie przez biegaczy z elity i często sprzeczne filozofie trenerów podkreślając, że dróg do sukcesu jest wiele. Słusznie zwraca uwagę, że w górskich biegach ultradystansowych nie tyle liczba uklepanych kilometrów, ale technika, szybkość i ogólne przygotowanie biegowe mają znaczenie. Pisze:

„Jeśli chcesz mnie wystraszyć przed górskim ultra, nie podtykaj mi pod nos dzienniczka [z liczną przebiegniętych kilometrów – P.P.], lepiej przebiegnij 10 km w 33 minuty i pokaż mi, jak zbiegasz.” (s. 137)

Dalsze rozdziały traktują o próbach typu FKT – Fastest Known Time. To nie zawody, lecz wyzwania podejmowane najczęściej przez pojedynczych zawodników polegające na pokonaniu jakiegoś odcinka np. szlaku turystycznego w rekordowo krótkim czasie. Może to być krótkie, ale bardzo szybkie wbiegnięcie na Rysy, jakim popisał się Marcin Świerc lub też głośny wyczyn Macieja Więcka – pokonanie Głównego Szlaku Beskidzkiego (GSB) liczącego ponad 500 km w 114 godzin. Dołęgowscy szerzej opisują swoją walkę na szlaku Bob Graham Round – zaliczenie 42 szczytów górskim terenie Wielkiej Brytanii w czasie poniżej 24 godzin.

Ostatnia część książki to wyraźne zejście na ziemię i dotknięcie spraw bardzo przyziemnych. Jak godzić pasję biegania z pracą i życiem rodzinnym? Czy można zarabiać na bieganiu ultra? Co robią najlepsi ultrasi gdy wiek, wypalenie lub kontuzje sprawią, że nie osiągają już takich wyników jak dawniej. Znajdziemy tu konkretne przykłady z polskiej i światowej czołówki biegów ultra; także świadectwa ultrasów spotkanych przez autorów podczas wyjazdu do Boulder w USA, „Mekki” biegaczy ultradystansowych w Stanach.

Od strony technicznej recenzowana pozycja prezentuje się bardzo dobrze. Książka na szczęście nie została wydana na gładkim, białym, ciężkim i błyszczącym papierze kredowym lecz na zwykłym, jasno-kremowym, lekko chropowatym papierze, który nie męczy wzroku. Nic nie rozkleja się i nie rozpada. Na dole strony z rzadka natkniemy się na przypisy, do których autorzy przenieśli opisy zawodów lub postaci nie chcąc rozbijać głównego toku narracji. Drukowane stronice przedzielone są w kilku miejscach galeriami kolorowych zdjęć z wypraw i zawodów sportowych. Cześć z nich jest autorstwa Piotra Dymusa, obecnie jednego z najlepszych polskich fotografów sportowych. Książka kończy się krótkim posłowiem i indeksem nazw, nazwisk, miejsc, zagadnień biegowych.

Podsumowanie

Dobrze mi się tę książkę czytało. Barwny, luźny język; miejscami z humorem, z rzadka wulgarny; dobrze oddający emocje autorów sprawił, że połknąłem ją w kilka dni. Mam wrażenie, że recenzję, którą czytasz piszę znacznie dłużej. Książkę dobrze mi się czytało także dlatego, że znam i lubię autorów oraz wiele opisanych w niej postaci. Myślę jednak, że podobałaby mi się bardzo nawet gdyby było inaczej.

Pisząc uczciwą recenzję wypadałoby się do czegoś przyczepić wskazując dobre strony, ale i nie pominąć tych słabszych. Tu nie bardzo mam do czego. Książka jest równie wciągająca jak „Jedz i biegaj” Scotta Jurka. Tamta miała słabszą i niezbyt dla mnie zrozumiałą część kulinarną. Tutaj takiej nie ma. Literówki żadnej nie znalazłem a ledwie jedną nieistotną „cyfrówkę” i to nawet nie w głównym tekście, a w przypisie.

Mam sporo doświadczenia w ultra-branży a pomimo tego czytając „Szczęśliwi biegają ultra” dowiedziałem się trochę nowego. Trochę o treningu najlepszych, a nawet o czymś takim jak Tensoplast, o którym nigdy wcześniej nie słyszałem.

Jak już wcześniej wspomniałem książka nie ma charakteru poradnikowego lecz jest opisem życia pewnej grupy ludzi, ich pasji, ich życiowej przygody. To taki inspirujący „motywator-nakręcacz” zachęcający do wyjścia na trening, do zapisania się na zawody, do życia swoją pasją. Motywujący do pokonywania barier, słabości, do wiary we własne siły. Do znalezienia swojego szczęścia. Do robienia tego, czego się naprawdę mocno pragnie. I to nie tylko odnośnie biegania.

„[…] rezygnować należy z tych rzeczy, na których nam nie zależy, a nie z tych, na które wydajemy się sobie za słabi.”(s. 79)


Otóż to.

Ciekawa i dobrze napisana książka. Polecam.

Brak komentarzy: