czwartek, 19 listopada 2015

Strzelnica


Wszystkie zdjęcia: Alicja. Dzięki!
Nie pisze ostatnio, bo i nie ma o czym. Kontuzja będąca najpewniej zespołem pasma biodrowo-piszczelowego nie ustępuje. Po 2-3 kilometrach biegu zaczyna mnie pobolewać górna część łydki i bok kolana. To sobie więcej w domu ćwiczę niż biegam. Na zawody biegowe, co oczywiste, nie jeżdżę.

Ale chęć rozrywki i rywalizacji pozostała i staram się ją zaspokoić na inne sposoby. Wybrałem się ostatnio postrzelać. Hobby to dosyć drogie i niszowe ale kto wie czy nie będzie wkrótce także przydatne. Świat robi się coraz bardziej niebezpieczny.

Czy strzelałem już wcześniej? Ba! A jakże! W wojsku nie byłem, ale na studiach w Toruniu byłem kilka razy na ulicy św. Ducha gdzie w podziemiach była (jest?) strzelnica. Później w ramach pracy w szkole jeździłem z klasami mundurowymi kilkakrotnie na strzelnicę do Lublina. I tyle w zasadzie. Zielony nie jestem, ale kilka razy strzelnicę zaliczyłem. Broni swojej nie mam.

Zawody lubię nawet wtedy, gdy nie czuję się mocny w danej konkurencji. Nie mam problemów z przegrywaniem, jeśli wiem, że nie ma racjonalnych podstaw, aby liczyć na wysokie miejsce. Wybrałem się na zawody zorganizowane przez Klub Strzelecki LOK „Sokół” w Parczewie z okazji Narodowego Święta Niepodległości. Byłem już kiedyś na ich imprezie, strzelałem, ale w zawodach udziału nie brałem. Nie mogłem gdyż były zwykle organizowane w czasie jakiegoś święta państwowego, podczas którego ja, jako nauczyciel, wychowawca i szkolny fotograf w jednym miałem swoje obowiązki.

Tym razem obowiązki – przyjazd prezydenta Dudy do Białej Podlaskiej - miały być wieczorem, więc na zawody w godzinach przedpołudniowych zdążyłem. Na strzelnicy w Milanowie zgromadziła się grupka około 20 osób. Można było rywalizować w strzelaniu z pistoletu na odległość 25m lub (i) wersji karabinu AK-47 na odległość 100 m. Wybrałem tylko pistolet gdyż z karabinu trafić nie potrafię. Nic nie widzę przez przyrządy celownicze. 


Został pistolet. MAG-95, 13 strzałów, z których liczono 10 najlepszych. Maksymalnie można wystrzelać 100 punktów. Niestety, 10 nie było u mnie żadnej. Były dwie 9, dalej kilka 8 i jedna 7. W sumie uzyskałem 81 punktów, tak jak 2 innych zawodników z 16 startujących w tej konkurencji. Z takim wynikiem wylądowałem w połowie stawki. Można się było tego spodziewać. Wśród strzelających było kilku doświadczonych i kilku nowicjuszy, takich jak ja. Poszło, więc tak średnio na jeża.

Zabawa w strzelanie jest całkiem interesująca. Nudne jest tylko czekanie na swoją kolejkę lub czekanie na ostateczne wyniki i oficjalne zakończenie. Emocjonujące bywa sprawdzanie jak idzie innym zwłaszcza w momencie, gdy faworyci idą „łeb w łeb”. Podczas zawodów zdarzyła się właśnie taka historia: dwaj najlepsi strzelcy mieli tyle samo punktów i tyle samo 10. Wobec powyższego urządzono dogrywkę: obaj mieli po jednym strzale - który trafi więcej, ten wygrał. Obaj trafili 9 co zaraz stwierdziła „komisja” złożona z rozemocjonowanych uczestników. Ostatecznym zwycięzcą został ten, którego trafienie znajdowało się bliżej środka tarczy.

W najbliższą niedzielę 22 listopada są kolejne zawody. Tym razem więcej konkurencji i aż 23 strzały z pistoletu. Najprawdopodobniej wybiorę się znowu. Relacja wkrótce.


7 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Powodzenia w walce z kontuzją!!

Krzysztof

Paweł Antoni Pakuła pisze...

Dzięki Krzysztof, przyda się. Chyba się wybiorę w końcu do specjalisty jakiegoś. Pozdrawiam.

Anonimowy pisze...

Ja kiedyś dawno, dawno temu zmagałem się z pasmem biodrowo-piszczelowym i niestety pomógł dopiero niezawodny sposób: długi odpoczynek.

Krzysztof

Paweł Antoni Pakuła pisze...

No widzisz, ja zrobiłem miesięczny odpoczynek i nic. W mediach czytam, że przerwa w bieganiu nic nie pomaga. Że potrzebne są ćwiczenia. Kolega miał to też i wg niego najlepszy sposób to rolowanie wałkiem. Na razie robię stosowne ćwiczenia. Może w przyszłym tygodniu skoczę do specjalisty z Warszawie.

agvo.pl pisze...

Ciekaw post :) Dobrze, że coraz więcej osób interesuje się tematyką strzelectwa :))

Mirek pisze...

Faktycznie, coraz więcej osoby widzi w tym ciekawe hobby. Jesli ma się do tego odpowiednie podejście to dlaczego nie:) Ja zaraziłem tą pasją już parę osób.

Paweł Antoni Pakuła pisze...

Fajna sprawa, lecz trochę kosztowna. Pozytywne jest to, że rozwija się strzelanie dynamiczne: na czas, różne pozycje, różne rodzaje broni. Moim zdaniem to jest bardziej atrakcyjne, niż strzelanie statyczne.