Bieganie
Biegam dla zdrowia i kondycji, gdy mam czas i chęci – tak mógłbym jednym zdaniem podsumować miniony rok pod względem biegowym. Brak jest systematyczności i kilometrażu co wyraźnie widać w tabelce powyżej. Przebiegłem o 1/3 mniej, niż w 2023 roku (1517 km), a kiedyś potrafiłem biegać nawet 3500 km w roku. To, oraz 5 kilogramowa nadwaga sprawiły, że nie zapisywałem się na zawody.
Jedyny bieg, w jakim dosyć przypadkowo wystartowałem to I Bieg Niepodległości w Barcelonie zorganizowany w niedzielę 10 listopada dla tamtejszej Polonii. Dystans wynosił symboliczne 1918 metrów. Była to pierwsza edycja biegu, bez profesjonalnego pomiaru czasu z użyciem chipów. Nie mam oficjalnego czasu ani wyników. Wiem, że przybiegłem 4-ty na kilkadziesiąt osób. Sympatyczne wydarzenie, które mam nadzieję w kolejnych latach będzie kontynuowane.
SUP
Bardziej wciągające, niż bieganie było w tym roku pływanie na SUP-ie, którego przecież też nie trenuje, ale lubię wyskoczyć na dłuższe wyprawy. W tym roku przepłynąłem 355 km, czyli prawie połowę tego, co przebiegłem. Po raz pierwszy zapisałem się też na SUP-owe zawody. Nie jestem technicznie dobry, deskę mam budżetową turingową: Hydroforce Fastblast - nie wyścigową. Jestem ultrasem-emerytem więc naturalnym wyborem był długi dystans. Niestety zawody na desce z wiosłem dopiero w Polsce raczkują więc na pierwszy SUP-owy maraton – I Parsęta River Trophy – musiałem pojechać aż do Kołobrzegu. 43 km zrobiłem w około 5,5 godziny, co dało mi 7 (ostatnie) miejsce. I tak fajnie było a rzeka Parsęta w sierpniu – bardzo ładna i wcale nie płytka. Pierwsze koty za płoty.
Drugim wyścigiem miał być All Sup Race w Warszawie – 11 km po Wiśle, w niedzielę pierwszego września. To głównie impreza integracyjna z możliwością ścigania dlatego mając możliwość przepisania się z grupy Race do Chill, obładowany zakupami, zrezygnowałem z wyścigu. Przepłynąłem sobie relaksacyjnie robiąc zdjęcia, nagrywając filmy. W drugiej połowie trasy włączyłem żwawe tempo więc w grupie Chill byłem jednym z pierwszych. Fajna impreza i co niezwykłe – darmowa. Warto być za rok.
Drugi rodzaj aktywności to długodystansowe wyzwania robione własnym sumptem. Eksploruję najchętniej rzeki: Krznę i Bug. W końcu kwietnia poprawiłem się na Krznie robiąc jej cały spławny fragment ciągiem, w jeden dzień. Wyszło 75 km z Jelnicy do Nepli w niecałe 13,5 godziny. Fajna wyprawa, pomimo niesprzyjającego wiatru. Niestety, taki odcinek można na Krznie robić tylko do maja – potem rzeka zarasta, spłyca się i jest spławna tylko w dolnym biegu. Opis wyprawy ukazał się w periodyku turystyczno-krajoznawczym „Poznaj Swój Kraj” (nr spóźniony 12/2023)
Drugie wyzwanie to kontynuacja wyprawy Bugiem. Z ubiegłego roku miałem już zrobiony cały Bug polski – od Serpelic do Narwi i potem jeszcze Narwią do Wisły (240 km). Został Bug graniczny i ukraiński. W połowie sierpnia z Kasią wzięliśmy się za Bug polsko-ukraiński. Zaczęliśmy we wsi Gołębie koło Hrubieszowa, gdzie Bug wpływa z Ukrainy. Dalej przez 4,5 dnia – od piątku rano do wtorku w południe płynęliśmy do trójstyku granic Polski, Ukrainy i Białorusi w Orchówku robiąc 230 km. Nocowaliśmy na brzegu. Czy się skąpaliśmy? Do rzeki przypadkowo wpadłem tylko raz, Kasia też raz. Ogólnie była to świetna wyprawa i mam nadzieję ją kiedyś opisać. Na razie ukazało się tylko krótkie wspomnienie na portalu Meteolu.pl o odkrytych przez nas po drodze archeologicznych „skarbach”. [LINK]
Czekając na Kasię. Ranek gdzieś przed Dorohuskiem |
Rok zakończyłem ciekawie płynąc Krzną w Sylwestra, o północy, 6 km z Porosiuk do Ul. Orzechowej w Białej Podlaskiej. Nie – nie robiłem tego pierwszy raz – ćwiczyłem już wcześniej. Byłem ubrany w piankę, miałem na głowie czołówkę. Zacząłem spływ w 2024 roku, skończyłem w 2025. Ciekawie się pływa nocą. Poziom wody był niski więc było w miarę bezpiecznie. Zauważyłem, że trzeba jednak uważać na lód, który po kilku km zaczyna pokrywać deskę. Nie polecam takich wypraw na dalej niż kilka kilometrów, chyba że ktoś ma suchy skafander.
Spływ sylwestrowy 2024 |
Jeden z nocnych treningów w grudniu 2024 |
Na grupie SUP My Race, gdzie 754 SUP-erów z różnych stroń świata chwali się swoim dystansem miałem niezłe miejsce w rankingu w sierpniu. W całorocznym podsumowaniu zostałem sklasyfikowany na 258 miejscu, 25 wśród Polaków. Pierwszym z rodaków był Józef Truszkowski (2205 km). Warto zauważyć, że najwięcej pływają Anglicy, Australijczycy i Francuzi. Polacy wysoko – na 4 miejscu – przed Włochami, Holendrami, Niemcami i Amerykanami.
Tyle ze sportu. Dużo tego nie ma. Było też trochę wycieczek rowerowych, trochę nurkowania, ale nie na tyle dużo, aby o tym pisać. Moja uwaga w tym roku, tak jak i w latach poprzednich przesunęła się bardziej w zajęcia pozasportowe: praca, pisanie o historii, gry, modelarstwo. Niestety z powodu braku czasu zawiesiłem też malowanie. Może i o innych aktywnościach kiedyś napiszę bo o bieganiu już nie bardzo jest co.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz