niedziela, 15 maja 2011

Zmiana trzecia


Ścigant licencjonowany

Zmiana klubu, pod którego szyldem startuję to kolejna zmiana, jaka mi się ostatnimi czasy przytrafiła. Do tej pory należałem do dwóch bardzo nieformalnych grup będących tak naprawdę stowarzyszeniami znajomych i kolegów mających podobne cele, zainteresowania, możliwości.

Pierwszy to PK4.pl Team – grupa kilku osób zainteresowanych bieganiem i rajdami przygodowymi; czytelników świetnego i znanego w środowisku rajdowców bloga PK4 prowadzonego przez Grześka Łuczko. Byłem i jestem wśród sympatyków pisarstwa Grześka zapisałem się więc do drużyny. Nigdy jednak nie wystartowałem w zespole, od początku interesowały mnie raczej starty solo.

Potem przyszedł czas na Sherpas Raidteam. Kolejna, także raczej nieformalna grupa powstała z połączenia drużyny Sherpas (pierwsze skrzypce grają tam świetna rowerzystka Ula Wojciechowska i Marcin Klisz), GreenBeerBruTeam (m.in. Hubert Puka prowadzący blog "Dolny San") oraz Raidteamu, w którym był m.in. Grzesiek z PK4. Zainteresowana była głównie wspólnymi startami w rajdach przygodowych a także dyscyplinami wchodzącymi w skład rajdów: jazda rowerowa na orientację, biegi na orientację, kajak, rolki, wspinaczka, podróże. Wszystko oczywiście na długim dystansie. Tu także startowałem samotnie będąc zorientowany jedynie na indywidualne biegi na dystansie od 10 kilometrów wzwyż.

Miesiąc temu przyszedł czas na kolejną zmianę. Zapisałem się do Młodzieżowego Klubu Sportowego „Żak” Biała Podlaska. Już wiele miesięcy wcześniej myślałem, by to zrobić. Po pierwsze dlatego, by móc uzyskać licencję Polskiego Związku Lekkiej Atletyki która uprawnia do startu w imprezach o randze Mistrzostw Polski. Wiem, wiem – jestem amatorem. Może ambitnym, ale ciągle amatorem. Zdaję sobie sprawę, że na przykład w maratonie, o dziesiątkach nie wspominając nic raczej nie ugram. Elita biegnie tam całe 42 kilometry w tempie 3 minut na kilometr – to prędkość, jakiej ja nie jestem w stanie uzyskać nawet na dystansie jednego kilometra. Po prostu: tym, co biegają maraton w 2:15 to ja mogę co najwyżej buty wyczyścić.

A w ultra? W ultra już tak źle nie jest. Podczas zeszłorocznego startu w Supermaratonie w Kaliszu, który był także zawodami Mistrzostw Polski w biegu na dystansie 100 km dopchałem się do pierwszej dziesiątki. Przybiegłem ósmy. Tu już się wstydzić nie muszę i pomyślałem, że może by popróbować walki na tym dystansie także w ramach Mistrzostw Polski. Dlaczego nie? Jeśli czas, chęci a przede wszystkim zdrowie pozwoli. Może ścisłej czołówce nie zagrożę, ale powalczyć o pierwszą dychę w zawodach rangi mistrzowskiej chyba warto. Będę próbował.



Druga sprawa, która mnie skłoniła do zmiany klubu to taki trochę regionalny patriotyzm, który czasem ze mnie wyłazi. Mieszkam w Warszawie od dwóch lat, ale jakoś nie czuję tego miasta. Wielkie to to, wybetonowane, drogie, zatłoczone. Choć poznałem tu już miejsca, które nawet polubiłem i są całkiem ładne (Kabaty, Ujazdów, Stare Miasto) to jednak nie czuję się w tym molochu zbyt dobrze. Dlaczego zatem nie wyjadę? Bo mam tu fajną pracę i grupkę dobrych znajomych. Ponadto podoba mi się, że stosunkowo dużo ludzi uprawia tu sport. Nieraz jednak tęsknię za spokojniejszym miejscem, takim, z którego pochodzę i które mi się dobrze kojarzy. Stąd - może niektórzy zauważyli - gdy startuję w zawodach zwykle piszę się „z Wisznic” a nie „z Warszawy”. Z tego samego powodu zdecydowałem się na klub z moich okolic, który ma uprawnienia do wydawania licencji PZLA. Wyboru zbyt dużego nie miałem, padło na MKS „Żak” Biała Podlaska. Oprócz tego, że jest to klub z miasta położonego 40 kilometrów od moich Wisznic to jeszcze jest znacznie tańszy niż kluby warszawskie. Jestem w nim od niedawna, więc trudno mi cokolwiek więcej powiedzieć. Z racji odległości moja przynależność do niego będzie raczej formalna a kontakt głównie korespondencyjny.


P.S. Na zdjęciu wyglądam trochę jak regionalny działacz PSL-u ale tylko takie akurat miałem...

10 komentarzy:

Tofalaria pisze...

Paweł, powodzenia w nowych barwach!

Paweł Antoni Pakuła pisze...

Dzięki Ula:)

Maki pisze...

Ja pierdziu. Jesteś teraz zawodowcem?
Dużo zmian u Ciebie ostatnio.

Paweł Antoni Pakuła pisze...

No co Ty Marek, licencję może mieć każdy, nawet ten co biega maraton w 5 godzin. Trzeba troszkę za nią zapłacić, zrobić badania lekarskie i zapłacić za przynależność do klubu ale potem są zniżki lub darmowe wpisowe na niektórych zawodach.

Anonimowy pisze...

po 30. urodzinach też się zapiszę do jakiegoś mks-u. dla samej nazwy ;)
(kas)

Paweł Antoni Pakuła pisze...

kas,

No ja się tak właśnie odmłodziłem;)

p.s. wyczytałem na stronie u Augusta Jakubika, do którego na imprezę się wybierałem zanim się pochorowałem, motto:

"Każdy człowiek jest tak młody jak jego sposób myślenia" - Joseph Murphy.

http://www.augustjakubik.pl/bieg-12h

Może to w ten sposób trzeba myśleć? Zapisanie do młodzieżowego klubu pewie też nie zaszkodzi;)

Borman pisze...

Potrafisz zaskoczyć. Szczególnie po wątpliwościach z kwietniowego wpisu.

Paweł Antoni Pakuła pisze...

Wiesz Marcin, ja te wątpliwości ciągle mam. Czasem się zastanawiam po co mi to bieganie po krzakach, mam ochotę to rzucić w cholerę..

Na razie nie rzucam, a jak nie rzucam to trzeba iść do przodu, rozwijać się a nie stać w miejscu. Stąd te ambitniejsze czasem plany, licencja itp.

Marcin B. pisze...

Cholera, Paweł, podoba mi się Twoje podejście do tego co robisz. Zachowujesz dystans, bez zbędnych ciśnień. Fajnie tak :) .

Grzegorz Laskowski pisze...

Autor tego tekstu życzy Tobie pobicia rekordu długości życia w Układzie Słonecznym.