wtorek, 28 czerwca 2011

Moja przygoda z krową


W połowie czerwca pojechałem na Podlasie, na XX Jubileuszowy Półmaraton Mleczny do Korycina. Liczyłem na wygranie nagrody głównej - tej oto pięknej, przedstawionej poniżej żywej krowy. Niestety krowy nie wygrałem, za to zrobiłem nową życiówkę. Napisaną relację zamieściłem na portalu maratonypolskie.pl. Link jest poniżej. Zapraszam.



4 komentarze:

Anonimowy pisze...

jeszcze lepszym dla robienia życiówek był Półmaraton księżycowy w Rybniku w ostatnią sobotę polecam Ci go na przyszły rok (:Małgorzata

Paweł Antoni Pakuła pisze...

Hej Gosia,

Do Korycina chyba trochę bliżej z Warszawy no i nagroda nietypowa:)) A co, biegłaś w Rybniku? Zrobiłaś życiówkę? Bo Korycin taki super pod życiówki nie jest bo pagórkowato. Ale pogoda się fajna chłodna trafiła, to pomogło. Pozdrawiam.

Anonimowy pisze...

Faktycznie zrobiłam życiówkę i teraz poważnie myślę o biegu w Kodniu. Nigdy tam jeszcze nie bieglam choć to moje strony ale po tegorocznych doswiadczeniach z upałami już się nie boję a po Rybniku wynik w Biegu Sapiechów jest malo istotny mimo że widzę że stać mnie na dużo (: Małgorzata

Paweł Antoni Pakuła pisze...

Gratuluję życiówki, przyznaj się co tam nabiegałaś:) Z tego co pamiętam biegasz nawet trochę szybciej ode mnie więc pewnie byłaś wysoko wśród kobiet. Bieg Sapiehów jest o.k., trasa niezbyt pofałdowana, prawie płaska, jest atest PZLA. Tylko patelnia straszna ale jak mówisz, że nie boisz się upałów to biegnij śmiało. Biegłem tam w tamtym roku tu relacja:

http://maratony.blogspot.com/2010/08/upalna-pietnastka.html