poniedziałek, 12 marca 2012

"Odwróć tabelę - Paweł Antoni na czele" ;)


Nazwa: VI Zimowy Puchar Góry Kalwarii – Runda I
Miejsce: Góra Kalwaria
Data: 11 marca 2012, niedziela, godzina 11.
Typ zawodów: średniodystansowy bieg na orientację
Dystans: 7,3 km (trasa E), 17 PK, kolejność obowiązkowa.
Trasa: Mapa „Karolina” koło Góry Kalwarii. Teren byłego poligonu. Las.
Mapa: 1:10.000, kolorowa, aktualność 2004.
Warunki: słonecznie, sucho i wietrznie. Temperatura około 6 stopni.
Uczestnicy: 98 osób, trasa E 15 osób . Najlepszy wynik: Tadeusz Piłkowski 51:05

Wrażenia

Wtopa na całego, ale też i przyznać trzeba, że się nie przyłożyłem. Wiedziałem, że w biegach na orientację orłem nie jestem, więc podszedłem do sprawy na luzie: zabrałem kamerkę GO PRO Hero i w trakcie zawodów nagrywałem filmy. Byłem jeszcze trochę zmęczony po zawodach na Kabatach poprzedniego dnia, więc zawody w Górze Kalwarii to miał być trening przed RDS-em + dobra zabawa. Potem jednak na trasie radziłem sobie tak źle, że pomimo luzackiego do nich podejścia nie myślałem, że będzie aż tak źle. Początek był dziwny: wystartowaliśmy z miejsca, które nie było zaznaczone na mapie. Pierwszy raz się z tym spotkałem na BnO. Potem dobieg do startu – 950 m. Dobiegam tam, jest baner z napisem „Start”, ale żadnego punktu kontrolnego, który trzeba podbić nie ma. To po co tam biegliśmy? Kręcę się trochę, rozglądam, w końcu rezygnuję i lecę szukać punktów. Tego nie ma co opisywać bo w moim wykonaniu była to porażka totalna. Mniej więcej z co drugim punktem miałem problemy. Nie mogłem znaleźć lampionu, miałem problem z oceną odległości. Ani razu się nie zgubiłem ale zazwyczaj wchodziłem na punkt tak mało precyzyjnie, że często bywało tak, że kręciłem się gdzieś blisko lampionu a nie mogłem go znaleźć. Ustawienie lampionów było standardowe w BnO: dołek w lesie. Na końcu przypieczętowałem porażkę zapominając podbić ostatni PK przed metą. Zorientowałem się dopiero, gdy oddałem kartę SI i dostałem wydruk. Dotarłem na metę z czasem 95:22. Zwycięzca robił trasę w 51:05. Dostałem 13 pkt do Pucharu. Po mnie przybiegł jeszcze jeden zawodnik więc oficjalnie zająłem przedostatnie, 14 miejsce. Nie miałem jednak ostatniego PK więc w rzeczywistości powinienem być ostatni.

Biegi na orientację nigdy mi dobrze nie szły, ale tu już przeszedłem sam siebie. Ktoś, kto szybko chodzi i wcale nie biega miałby szansę mnie prześcignąć.


Chętnie wybrałbym się na rewanż (za 2 tygodnie jest II runda) ale niestety nie mogę: będę pacemakerem podczas półmaratonu warszawskiego.

4 komentarze:

borman pisze...

Jej! Ja to dopiero jestem noga jeśli chodzi o nawigowanie :) . W dzień jakoś mi idzie, ale w nocy zaliczam takie wtopy, że wstyd o tym pisać. Postanowiłem, przynajmniej dwa treningi tygodniowo poświęcać na obycie z mapą. Zacząłem wczoraj, przy okazji wspólnego długiego wybiegania z Grześkiem. Trening prosty, polegający na poruszaniu się po nieznanym terenie (w tym wypadku las) za pomocą mapy i kompasu, wymuszający nawyk ciągłej kontroli położenia. Jak dla mnie bomba :) . Przed Harpaganem chcę pobiegać z mapą w nocy. Mam kilka fajnych pomysłów na nocny trening.

Paweł Antoni Pakuła pisze...

Ja też tak kiedyś trenowałem, raz w tygodniu. Zapisz się na jakiś klasyczny BnO, fajny trening. Choć z drugiej strony tak Ci doradzam, a sam w tym czasem biegam i co start to gorzej;) W środę finał "Warszawa nocą" - teraz muszę w końcu ukończyć: do 3 razy sztuka.

Tofalaria pisze...

hejka, mogłabym się podpisać pod tą relacją... mimo to uważam, że było super! zmotywowałam się do przebiegnięcia tych paru km, do ścigania z konkurentką, choć nawigacja średnia, bieganie jeszcze gorzej.

Paweł Antoni Pakuła pisze...

Ja uważam też że była to fajna impreza tyle że mi nie poszła..

Szkoda, że Cię nie było na UNTSie, ostatni etap "Warszawa Nocą" (teraz przy SGGW). Tylko 2 km a radochy na 20-30 min.