piątek, 21 września 2012

Gdy 10 sekund ma znaczenie


Pogodny wieczór w przeddzień startu
Znowu zaległa relacja. Tym razem z Chudego Wawrzyńca: górskich, terenowych zawodów ultra w Beskidzie Żywieckim. Trasa około 85 km, ponad 3000 metrów podejść. Pogoda była bardzo mokra. Szczęśliwym trafem przybiegłem na trzecim miejscu. Wynik 10:00:09 z jednej strony cieszył a z drugiej pozostawił niedosyt. Byłem przecież tak blisko, dlaczego nie złamałem 10 godzin? Na te i inne pytania staram się odpowiedzieć w dokładniejszej relacji opublikowanej kilka tygodni temu na portalu napieraj.pl. Kto jeszcze nie czytał a ma ochotę na lekturę – zapraszam.


4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Dzięki za fajna relację. Czytam z zaciekawieniem ponieważ w tym roku sam mam zamiar zmierzyć się z chudym.

Paweł Antoni Pakuła pisze...

Cześć Marcin, dziękuję za dobre słowo o relacji. Czytałem na Twoim blogu, że już się zapisałeś na chudzielca. Dobra decyzja bo to bardzo fajny bieg. Pozdrawiam i powodzenia:)

Emilas pisze...

Dobra relacja z ubiegłego roku, ale z tego będzie zapewne jeszcze lepsza - wielkie gratulacje za zajęcie trzeciego miejsca i złamania 10 godzin (zresztą z jakim zapasem) :) Za rok życzę złamania 9h! Co prawda to już może być diabelsko ciężko patrząc na wyniki, ale i tak niewiele brakowało. :) Pozdrawiam.

Paweł Antoni Pakuła pisze...

Dzięki Emila. Złamanie 9h jest możliwe, poziom co roku się podnosi. Widać to na wszystkich terenowych biegach ultra. Aż się boję myśleć jakie czasy wykręcą koledzy na Biegu 7 Dolin. Dużo w tym wszystkim zależy od pogody. Mi taka pochmurno-deszczowa bardzo odpowiada. Gdyby był upał nie wykręciłbym takiego czasu. A relacja będzie tylko jak zwykle z opóźnieniem. Coś mi się nie chce pisać ostatnio. Pozdrawiam :)