środa, 23 kwietnia 2014

Instruktor (trener) biegania poszukiwany?


Na Trail Verbier Saint-Bernard 2011
Jak część z Was się orientuje pracuję w szkole. Uczę historii w liceum. Praca jak to praca ma swoje plusy i minusy. Z punktu widzenia ambitnego amatora biegania nie jest to praca zła, co zauważył choćby magazyn „Trail Runner” wymieniając zawód nauczyciela wśród 10 najlepszych zawodów dla biegaczy. Wiadomo: męczy tylko psychicznie, człowiek jest w ruchu, czasem ma wolne przedpołudnie a wakacje pozwalają na solidne przygotowanie do ważnego, jesiennego startu. 

Niestety wszystko, co dobre kiedyś się kończy. Coraz więcej jest wśród nas wstrętnych egoistów, którzy zamiast podejść poważnie do życia, założyć rodzinę, mieć gromadkę pociech tylko myślą o samorealizacji, o podróżach, o zawodach, o bieganiu, o rowerach i o triathlonach jakichś. Hobby przede wszystkim i ani myślą się mnożyć. To sprawia, że w szkole coraz mniej jest dzieci a mniej dzieci to mniej pracy dla nauczycieli. Ofiarą tego przykrego trendu padłem między innymi ja: pracuję formalnie do końca sierpnia, potem muszę szukać innej pracy.

Właściwie to tej pracy zaczynam szukać już teraz stąd właśnie dzisiejszy wpis na blogu. Nie wiem jeszcze gdzie będę pracował, ale jednym z pomysłów jest praca lub jakaś forma dorobienia sobie związana z bieganiem. Sport ten się rozwija, moda na zdrowe życie, zdrowy wygląd, oderwanie się od biurka czy wyjście z zadymionych knajp nadal trwa. Może ktoś będzie potrzebował instruktora na organizowany przez siebie wakacyjny obóz biegowy? A może ktoś chciałby zacząć biegać i poszukuje kogoś, kto opracuje mu plany treningowe, pomoże w doborze sprzętu, podpowie, na jaki bieg się zapisać i jaką przyjąć taktykę? Stałej pracy poza moimi okolicami nie biorę na razie pod uwagę, bo mam w Białej Podlaskiej swoją drugą połowę i nie chcę się stąd wyprowadzać.

„Wszystko fajnie Paweł, ale co ty wiesz o bieganiu? Trenowałeś kogoś? Masz zrobione jakieś kursy? Byłeś zawodnikiem?” – zapyta ktoś. Biegam od około 8 lat. W tym czasie wytrenowałem sam siebie od początkującego biegacza do kogoś, kto robi dystans maratonu w czasie poniżej 2 godzin i 50 minut. Specjalizuję się w biegach długodystansowych i ultradystansowych (ulicznych, górskich i na orientację), w których dosyć często staję na podium w kategorii OPEN i kategorii wiekowej. Przez te lata naczytałem się dużo o bieganiu, sporo przetestowałem na sobie trenując, odnosząc sukcesy i porażki. O tym gdzie biegałem i co wywalczyłem nie ma sensu dłużej pisać, bo każdy może te informacje znaleść na moim blogu. 

W grudniu ubiegłego roku ukończyłem kurs Instruktora Sportu o specjalności „lekkoatletyka” organizowany przez Polską Akademię Sportu. Kierownikiem kursu był Paweł Januszewski, mistrz Polski w płotkach, mistrz Europy i olimpijczyk. Poszedłem na kurs, gdyż akurat miałem czas i środki, dopuszczałem możliwość, że kiedyś jeszcze będę pracował przy czymś związanym z lekkoatletyką a nawet jeśli nie to nauczę się na tym kursie czegoś, co pomoże mi osiągać lepsze wyniki jako biegacz-amator. Oczywiście „lekkoatletyka” to szalenie szeroka dziedzina, oprócz biegania jest tam i pchnięcie kulą i skok o tyczce i rzut oszczepem i szereg innych dyscyplin. Mnie jako biegacza interesowało przede wszystkim to, co dotyczy biegania długodystansowego, płotków i ewentualnie skakania. Na tych dyscyplinach skupiłem się najbardziej. Kurs ukończyłem i nie żałuję. Uzyskany dyplom uprawnia mnie do prowadzenia zajęć z lekkoatletyki w różnych klubach sportowych, komercyjnych, rekreacyjnych, na obozach i w komercyjnych firmach pracujących z dziećmi, młodzieżą i dorosłymi.

Przy bieganiu może się przydać także to, że jestem dodatkowo dyplomowanym masażystą. Ukończyłem kurs masażu I stopnia w warszawskiej szkole „Heros” oraz dodatkowy kurs masażu bańką chińską.

Jeśli ktoś chciałby nawiązać jakąś formę współpracy niech pisze na mój adres mailowy:

pawel.antoni.pakula (dalej: małpa, dżimejl, kropka, kom)

W szkole pracuję do końca czerwca, mam zajęty też początek lipca, bo jeszcze wtedy kończy się szkolną papierologię a poza tym jadę się znowu upodlić do Szwajcarii na Trail Verbier – st. Bernard. Tym razem będzie to częściowo nowa wersja trasy: X-Alpine – 111 km i 8600 metrów podejść z najwyższym szczytem na wysokości ponad 2800 metrów. Do startu jeszcze daleko (12-13 lipca) a już nie mogę się go doczekać. Poniżej film nakręcony w zeszłym roku kamerką Go Pro przez jednego z uczestników. Długi, ale dobrze widać specyfikę trasy.


5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Powodzenia w poszukiwaniach! Ja jestem przekonany, że masz tak mocne biegowe CV, że z pewnością ktoś będzie zainteresowany. Głowa do góry!

A propos Verbier - zaczyna to byś powoli Twoja specjalność :)

Krzysztof

Paweł Antoni Pakuła pisze...

Hej Krzysiek!

Dzięki. Do Verbier nie chcę jeździć co roku choć bardzo lubię tę imprezę. Ile można biegać w tym samym miejscu, jest tyle fajnych imprez ultra. Chcę jednak zaliczyć jeszcze tę nową trudniejszą trasę.

Pozdrawiam!

Krasus pisze...

Choinka, kiepsko z tą pracą. Ale może to będzie szansa, by zacząć robić coś innego fajnego? Dobry pomysł masz z tym bieganiem, wszak to Twoja pasja, no i Ty sam też sporo o tym wiesz. Na dodatek masz doświadczenie pedagogiczne. Ciężko będzie Ci na początek się wkręcić, spróbuj po ludziach organizujących obozy popytać, mam nadzieję, że się uda!

Anonimowy pisze...

Siostra już nie pomoże w szkole?

Paweł Antoni Pakuła pisze...

Nie mam siostry, a tym bardziej w szkole.