piątek, 11 lipca 2014

Trail Verbier St. Bernard 2014 - przed startem


Wpis będzie krótki i może trochę chaotyczny. Znowu jestem w Szwajcarii, niedaleko Sembrancher. Jutro startuję po raz trzeci w Trail Verbier St. Bernard  na najdłuższej trasie X-Alpine: 111 km po górach z sumą podejść 8600 m. Jest to najdłuższy terenowy bieg ultra rozgrywany w całości na terytorium Szwajcarii. Kwalifikuje się by zaliczyć go do biegów typu skyrunning gdyż trasa prowadzi po szczytach o wysokości 2600 - 2800 m. n.p.m. Wersja X-Alpine rozgrywana jest po raz pierwszy w sześcioletniej historii tej imprezy. Jeszcze w zeszłym roku główny wyścig liczył 110 km przy 7000 metrów podejść. Od tego roku dodano 1 km więcej i 1600 metrów podejścia więcej. Zmiana ta wynikła z dodania 2 nowych gór, których wcześniej nie zaliczaliśmy: Le Catogne (2598 m) i Orny (2826 m).



Zatrzymałem się u gościnnych przyjaciół mieszkających niedaleko, w wiosce na wysokości 1200 m a poznanych w zeszłym roku. Przyjechałem wczoraj, więc żadnej sensownej aklimatyzacji przejść nie zdążę. Trudno. Może kiedyś trzeba będzie o czymś takim pomyśleć.

Czuję się w miarę dobrze, już nie czuję pleców, które pobolewały mnie jeszcze kilka dni wcześniej. Przetruchtałem dziś jakieś 45 minut, wszystko wydaje się działać dobrze.

Pogoda. Jest dobrze i źle jednocześnie. Dobrze, bo wczoraj i dzisiaj padał tu lekki deszczyk. Deszcz lubię o ile nie jest to jakaś wściekła ulewa i zwykle robię w deszczowo-błotnistej pogodzie fajne wyniki. Tutaj jednak może być nie tak wesoło: jak tylko przyjechałem to się dowiedziałem, że tu pada śnieg a nie deszcz. Czy deszcz czy śnieg - na wysokości ponad 2500 metrów plus porywisty wiatr i może się wszystkiego odechcieć. Na jutro, czyli dzień startu zapowiadają deszcz na 90%. Ma być burza i ulewa. Pochmurno, temperatura ok 21 stopni w Sembrancher. Deszcz na zawodach w Alpach kojarzy mi się z moim nieszczęsnym startem w UTMB sprzed kilku lat gdzie organizatorzy przerwali wyścig ze względu na trudne warunki pogodowe. Niewesołe miny mają pewnie także organizatorzy jutrzejszego TVSB. Od wczoraj ślą mi SMS-y. Najpierw dostałem taki:

"X-Alpine - weather/ Catogne Point: we are doing our best to keep the original way, well tell you at noon tomorrow if starting times delayed".

Start był przewidziany na 1 w nocy dla wolniejszych (planują spędzić na trasie ponad 28 h) i 4 rano dla szybszych (chcą zrobić wynik poniżej 28 godzin). Ja miałem startować rano o czwartej. Dziś dostałem drugiego SMS-a:

"Security for X-Alpine: not possible to do Catogne and Col de Breya. One depart only at  5am for everyone, also for relay.Details on trailvsb.com".

No i się stało, startujemy wszyscy razem godzinę później, Le Catogne odpada, ale co z najwyższym szczytem - Orny? Dowiem się za kilka godzin jak pojadę na odbiór pakietu startowego i sprawdzenie wyposażenia obowiązkowego. Szkoda mi trochę tego Catona bo nigdy na tej górce nie byłem, choć właśnie widzę ją z okna. Stroma jest. W jednej z wcześniejszych informacji podali, że zejście z Le Catogne to T3 w skali trudności szlaków od T1 do T6. Nie znam się na tej skali ale dla mnie znaczy to, że za szybko to się z tego Catona zbiegać by nie dało.  Trochę martwię się jaka będzie widoczność bo chmury są nisko, szczyty są ukryte we mgle. Boję się czy nie zgubię gdzieś szlaku. Jeśli skrócą trasę to trudno, nie dziwię się organizatorom, w sumie puszczają w wysokie góry 1420 osób razem ze sztafetą i krótszą trasą The Traverse. Boją się o ludzi, to normalne. Oby tylko nie wykręcili takiego numeru jak na UTMB i nie odwołali wyścigu.

Konkurencja. Konkurencja jest mocna. "HOKA comes strong" - głosił jeden z newsów na stronie organizatora. Rzeczywiście, przyjechał Ludo - Ludovic Pommeret - zwycięzca z 2011 roku. Ma też być Arnaud Lejeune (czyta się: Liżen) - gość który był kiedyś w pierwszej 10 UTMB. Obaj są z teamu HOKA. Mogę powiedzieć, że z nimi sympatyzuję, lubię buty HOKA. Mam takich jedną parę, za chwilę jadę kupić następną. Obaj ci wymiatacze mogą wygrać. Kto jeszcze pretenduje do pudła? Na przykład Jules Henry Gabbioud - Szwajcar, wygrał Tor des Geants w 2011 roku. Ma być też jakiś mocny Fin, Fritjof Fagerlund oraz znany tu powszechnie, co roku startujący Szwajcar Ryan Bauman z Salomona. Nie ma co, jest z kim się pościgać.

Sprzęt. Nie biorę żadnych wynalazków. Biegnę w butach Columbia Conspiracy. Trochę cięższe niż Bare-Grip 200 w których robiłem TVSB w zeszłym roku ale umożliwiają szybsze zbiegi. Dobrze się sprawdziły na Ultra Maratonie Bieszczadzkim i na ostatnim Rzeźniku. Powinny i tu dać radę. Kijów nie biorę bo nie umiem z nimi biegać. Do tego spodenki Columbia na 3/4, bluza na długi rękaw RMD, rękawiczki, plecak z kamizelką Kalenji, czołówka od Miśka Petzl Myo XP. Do plecaka wrzucę kurtkę wiatrówkę Columbia (jest wymagana kurtka przeciwdeszczowa) i koszulkę na krótki rękaw. Przepak jest jeden, w Bourg st. Pierre i zostawię tam tylko żywność (Kubutki, parę kanapek i batony Mule Bar, które dostałem do testów. Pierwsze próby tych batonów wypadły dobrze więc biorę je na wyścig).

Jaki cel tu mam, co chcę osiągnąć? Przede wszystkim pobiec całość, nie rozkwasić się gdzieś na skałach, nic nie połamać. Chcę oczywiście zająć jak najlepsze miejsce. Jakiejś przebiegłej taktyki nie zaplanowałem, chcę biec dosyć mocno i równo od początku. Muszę pilnować pulsometra i uważać, by się nie zajechać. Co z tego wyjdzie, zobaczymy. W tamtym roku zrobiłem trasę w 17:40. W tym trudno powiedzieć co będzie bo jeszcze nie wiem, jaka będzie dokładnie trasa. Na razie nie koncentruję się na wyniku. Koncentruję się na tym by to pobiec dobrze, w miarę szybko ale się nie zajechać, by nie wywinąć orła i nie pogubić trasy we mgle. Na myśleniu o miejscu i czasie będzie czas na mecie.

To tyle. Czyli wiecie co macie robić? - jutro od rana trzymać kciuki. Jakieś wyniki, może relacja LIVE będzie na stronie zawodów, www.trailvsb.com.

PS. Właśnie odczytałem najnowszą wiadomość na stronie FB zawodów: 

"X-Alpine, one start only at 5:00 am; "Le Catogne" will unfortunately not be for this year but the course remains very alpine passing by Orny (2'826m) and keeping an Ultra distance, i.e. 105 km".

8 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Powodzenia!! Mam nadzieję, że nie będzie tak pechowo i wyścig się odbędzie!

Mocy, szybkości i szczęścia! I dobrej pogody.

Krzysztof

MindEx pisze...

właśnie przed chwilą zobaczyłem, że ukończyłeś bieg. domyślam się, że warunki jednak były naprawdę trudne.

gratuluję i pozdrawiam,
Krzysiek

Paweł Antoni Pakuła pisze...

Dzięki Krzysiek,

Warunki były bardzo trudne, nieporównywalne z tymi sprzed kilku lat. Padał deszcz a w pewnym momencie nawet śnieg czy grad. Było bardzo dużo błota była bardzo ślisko. Buty mi się ślizgały, miałem w nich dziury na kilka cm. Słaby byłem na podejściach. Miejsce gorsze od oczekiwań (chciałem być w pierwszej 10). Trudno, czegoś się tu nauczyłem. Cieszę się że ukończyłem i się nie połamałem.

Pozdrawiam :)

Anonimowy pisze...

No facet, dobry wyścig, znowu w czubie, gratulacje :)

Krzysztof

Anonimowy pisze...

Gratulacje!
Czekamy na relację...

Napisz też proszę:
- w jakich butach w końcu biegłeś?
- jakie buty być wybrał na ten bieg, mając tegoroczne doświadczenie?
- coś więcej o Hokach - jaki model masz i jakie, jeśli, kupiłes?

Pozdrawiam,
Patryk

Paweł Antoni Pakuła pisze...

Hej Patryk,

Relację niedługo myślę napiszę a na Twoje pytania mogę krótko odpowiedzieć już teraz.

Biegłem w Columbia Conspiracy. Bardzo wygodne, zrobiłem w nich dobre czasy na Rzeźniku i ultra maratonie bieszczadzkim. Niestety w Alpach się nie sprawdziły. Około półmetka pękły mi po bokach od wewnątrz na ok 8 cm. Wpadały mi przez dziury kamienie. Musiałem się zatrzymywać i je wyciągać. Druga sprawa: było baaardzo błotniście i ślisko. Padał deszcz. Columbie słabo w tym błocie trzymały. Mają płytki bieżnik, słabo trzymały na mokrych kamieniach. Gdyby było sucho byłyby super bo są bardzo wygodne. Na mecie nie miałem żadnego odcisku czy schodzącego paznokcia. Ale sucho nie było.

Jakie buty bym wziął wiedząc, że taka będzie pogoda? Jakieś INOV-8 z głębokim bieżnikiem na błoto.

Kupiłem drugą parę butów Hoka Stinson Evo B tylko czarne, inny design ale to ten sam model (mam już białe, flag model). Zapłaciłem 145 euro (normalnie są chyba po 165). Mają grubą podeszwę, 28 mm pod palcami i 32 pod piętą. Tłustsze są tylko Mafate. Mierzyłem inne Hoka, te z cieńszą podeszwą ale jakoś mi nie leżały dlatego ponownie wziąłem Stinson Evo B. Bardzo lubię w nich trenować.

Pozdrawiam,
Pawel

Anonimowy pisze...

Pawle,

Z tymi Hokami...no to teraz klamka zapadła - muszę się im bliżej przyjrzeć!:)
Czytałem już sporo dobrego, no i ich team robi dobre wyniki, więc na pewno te buty nie przeszkadzają w biegu.

Właśnie ponownie przyglądam się "rynkowi", po tym jak mocno i po raz pierwszy aż tak mocno obiłem sobie stawy na ostatniej Transjurze (chyba przez ten asfalt, zazwyczaj biegam ultra po miękkim).

Jak teraz spojrzałem w katalog, to nowe modele Stinson i Mafate na 2014 sporo różnią się od wcześniejszych, w tym Stinson Evo B. Pewnie skuszę się na któreś z nich przy okazji targów na UTMB.

Powodzenia na kolejnych imprezach!
Patryk

Biegacz pisze...

Także gratuluje ukończenia takiego biegu oraz nie połamania się:). Przy tak złych warunkach i stratach w sprzęcie (dziury w butach) to wielki sukces.
Życzę także powodzenia w następnych biegach.