piątek, 13 lutego 2015

Thames Trot Ultra 50 – relacja

Fot: Adrian Howes (www.adrianhowesphotography.co.uk)
Pięćdziesięciomilówka w Anglii, bieg liniowy wzdłuż Tamizy. Mój pierwszy start w tym roku. Dobiegłem, nawet nieźle, ale szału nie zrobiłem. Miejsce 10 na 313. Czas 06:55:20 na dystansie 77,5 km. W sumie było fajnie. Płasko, ale błota „po pachy”. Relacja ukazała się na portalu festiwalbiegowy.pl. Znowu długaśna ale jak ktoś chce poczytać to zapraszam.

[LINK] do relacji.

Teraz trochę poplotkuję o innych

Bieg wygrał Craig Holgate, miejscowy wymiatacz. Mocny jest. W zeszłym roku był 16 na Mistrzostwach Świata w biegu na 100 km i nabiegał tam życiówkę: 07:04:14. Znalazłem w sieci wywiad z nim. Fajnie opisuje, jak zaczął biegać ultra. Biegał sobie przez wiele lat biegi długodystansowe, tak dyszkę w 32 minuty, maraton w 2:36. Aż nagle znienacka żona na 35 urodziny kupiła mu... pakiet startowy na bieg ultra. I się zaczęło. Cały wywiad [TUTAJ].

A Jego biegowe CV [TUTAJ].

Wśród kobiet wygrała drobniutka i niepozorna Susie Chesher, była 9 OPEN i dołożyła mi ponad 2 minuty. Jej biegowe CV wcale imponująco nie wygląda, aż mi trochę wstyd, że dałem się jej złomotać. Widać, że jej forma cały czas rośnie i przypuszczam, że ma dużo lepsze predyspozycje do biegów ultra niż klasycznych biegów długodystansowych.

Tu [LINK] do jej biegowego CV.

Dużo ciekawsza postać to druga kobieta na mecie, Szkotka Fionna Ross. Sympatyczna z wyglądu, 35-letnia blondynka. Dopędziłem ją ledwie 2 kilometry przed metą. Dziewczyna ta specjalizuje się w wielogodzinnych biegach ultra po bieżni. W zeszłym roku pobiła rekord Szkocji w biegu 24h przebiegając 232.905 km.

Tu [LINK] do jej biegowego CV.

Tu [LINK] do artykułu o jej wyczynie.
Tu [LINK] do jej bloga.




4 komentarze:

Emilas pisze...

Rzeczywiście te wymienione przez Ciebie biegaczki na jakieś przysłowiowe żyły nie wyglądają, ale widać pozory mylą :P Gratuluję biegu, jak i podsumowania ubiegłego roku 2014, bo prezentuję się całkiem imponująco! :) Osobiście to nie wyobrażam sobie obecnie tak dużo startować (może to z czasem przychodzi? :P), ale w każdym razie proszę o trzymanie kciuków za moje wiosenne starty - szczególnie Orlen WM :)

Paweł Antoni Pakuła pisze...

Cześć Emila,

Masz rację, że z tym startowaniem to trochę tego dużo. Ja też tak sądzę dlatego w tym roku chcę wystartować mniej razy, zwłaszcza ograniczyć starty w drobnych imprezach w okolicy a skupić się na ultra. Ja wiem, że te częste starty to raczej błąd (Kawauchi może myślałby inaczej) ale zawsze mnie kusi by się w weekend gdzieś pościgać.

Będę trzymał kciuki za Twój Orlen w takim razie. Ja go na pewno nie pobiegnę, mam chęć na Maraton Lubelski bo to "moje podwórko" a jeszcze nigdy go nie biegłem.

Pozdrawiam

Emilas pisze...

Ja mam właśnie na odwrót - często szkoda mi weekendu, żeby np.wystartować, gdzieś na dychę lub coś w tym stylu. Wolę poświęcić weekend na większy kilometraż i mocniejszy trening, czyli często u mnie jakby trening jest celem samym w sobie. A żniwa wolę zbierać raz na jakiś czas, tak by móc napawać się progresem, a jakbym tak startowała co weekend i urywała po te 10s, albo i biegała gorzej niż załóżmy tydzień temu, to by mnie to nie satysfakcjonowało. Zresztą, to też finanse, a Kawauchi raczej jest w czołówce, więc dla niego to też niezłe źródło dochodów. :P

A Orlen polecam na przyszłość - naprawdę mistrzowska impreza pod względem organizacji.

Dzięki, ja też trzymam kciuki za kolejną maratońską życiówkę w Maratonie Lubelskim i samych udanych ultra!

Paweł Antoni Pakuła pisze...

Cóż, rozsądnie podchodzisz z tą mniejszą ilością startów. Dla mnie zabawa w bieganie to w dużym stopniu frajda z możliwości ścigania się, może dlatego tak mnie ciągnie do zawodów. Ale już jestem przemęczony czasami.

Orlen może kiedyś zaliczę ale nie w tym roku raczej. Lublin jeśli pobiegnę to na pewno nie dla życiówki bo tam o nią ciężko, chyba że ktoś biegnie pierwszy raz :)