Z Pawłem Jastrzębskim, z którym walczyłem na końcówce |
Zaczynam się ruszać szybciej. Odgrażałem się, że to zrobię już wcześniej, po biegu „Tropem Wilczym” ale jak na złość rozbolał mnie mięsień pośladkowy tak, że mogłem tylko truchtać. Teraz jest już wszystko OK. i mam nadzieję, że w końcu będę mógł startować częściej, zwłaszcza w biegach krótszych. Z rozciąganiem już uważam.
Zabrałem się do startowej roboty. Na pierwszy ogień poszła piętnastka w Białej Podlaskiej, 40 km od Wisznic. Organizowana przez znajomych biegaczy więc tym chętniej pojechałem. Pierwotnie zapisany byłem na 10 km bo nawet nie przeczytałem uważnie regulaminu i byłem święcie przekonany, że jak zwykle jest bieg na 10 km. Gdy się okazało, że można biec piętnastkę przychylni organizatorzy zgodzili się mnie przepisać na dłuższy dystans.
Pobiegłem, przebiegłem i dobiegłem. Ogólnie o biegu można poczytać w mojej foto-relacji dla Festiwalu Biegowego [LINK]. Ewentualnie na portalu Biała24 [LINK]. Poniżej trochę o moich własnych wrażeniach ze startu.
Trasa pokręcona, z jedną „agrafką” czyli zakrętem o 180 stopni. Podbiegi niewielkie. Mój Ambit naliczył na całych 15 kilometrach 27 metrów podbiegów ale to pewnie oszustwo jakieś. Pogoda przyzwoita, słoneczna ale nie upalna. Czasem powiało ale wiało dla każdego a ja na życiówkę nie leciałem więc nie ma co narzekać. Organizacja bardzo dobra. Ludzi tak sobie. Na obu trasach 10 i 15 km blisko 400 osób.
Stwierdziłem, że nie będę kozaczył bo nie ma podstaw, aby liczyć na jakieś super wyniki. Biegłem bez szału tempem pomiędzy 3:40 a 3:50 na kilometr. Początek może za szybko, potem już w miarę równo prawie do końca.
Jak rywalizacja? Pierwsze dwa koła biegło obok sporo ludzi z dziesiątki. Ostatnie 5 km to zawodnicy z mojej trasy oraz końcówka dziesiątki i Nordic Walking. Ciągnęło się za mną kilka osób biegnących tak jak ja na 15 km. Przez większość czasu byli niebezpiecznie blisko, tuż za plecami. Biegłem swoje ze słuchawkami na uszach i zapodanymi energetycznymi kawałkami. W którymś momencie wyprzedził mnie młody biegacz, który był potem 3 lub 4 na mecie. Zrobił to fachowo, równym, stabilnym tempem. Próbowałem się przez chwile trzymać za plecami ale długo to nie trwało. Na ostatniej piątce wyprzedziłem z kolei biegacza w czarnej koszulce (Paweł Jastrzębski z Siedlec), który wcześniej wyprzedził mnie. Ten jednak nadal trzymał mi się za plecami. Domyślałem się, że zamiast spokojnego, emeryckiego wbiegu na metę, rozsyłania całusów na lewo i prawo, pozdrowień i fikołków będzie ostre ścigańsko. Wiedząc co się święci planowałem wydrzeć do mety na ostatnich 400 metrach ale czający się za plecami konkurent był szybszy. Wyskoczył do przodu jak z procy jakieś 500 metrów przed metą. Pogoniłem za nim, a jakże, ale nic nie zwojowałem. Dogonić rady nie dałem. Okazało się, że był to człowiek z mojej kategorii wiekowej. Przegrałem pierwsze miejsce o 5 sekund i z czasem 00:56:54 dobiegłem 2. w kategorii wiekowej M-35-49. Dobrze, że końcówkę przyśpieszyłem bo trzeci z mojej kategorii (Tomasz Skóra) też był blisko i przybiegł osiemnaście sekund za mną.
Wśród wszystkich 134 zawodników zająłem 6 miejsce. Szóstka, znowu szóstka. W tym roku byłem już szósty na Biegu Tygrysa, ostatnio szósty w Ultra Chojniku. Szóstka ewidentnie za mną chodzi. Może to znak, że trzeba puścić „totka”? Może też trafię szóstkę?
Z całości jestem zadowolony. Pobiegłem bez szału ale na poziomie moich aktualnych możliwości. Ambit pokazał średnie tętno 178, maksymalne 196. I o to chodzi. Mocny trening zrobiony, pudło w kategorii jest. Telewizora co prawda nie wylosowałem ale meczów nie oglądam więc pewnie lepiej, bo trafił w lepsze ręce, niż moje.
Chcę więcej. Za kilka dni towarzysko mały rajdzik przygodowy w Bydgoszczy a za dwa mam nadzieję znowu jakiś bieg. Może 10 km w Platerowie?
Zabrałem się do startowej roboty. Na pierwszy ogień poszła piętnastka w Białej Podlaskiej, 40 km od Wisznic. Organizowana przez znajomych biegaczy więc tym chętniej pojechałem. Pierwotnie zapisany byłem na 10 km bo nawet nie przeczytałem uważnie regulaminu i byłem święcie przekonany, że jak zwykle jest bieg na 10 km. Gdy się okazało, że można biec piętnastkę przychylni organizatorzy zgodzili się mnie przepisać na dłuższy dystans.
Pobiegłem, przebiegłem i dobiegłem. Ogólnie o biegu można poczytać w mojej foto-relacji dla Festiwalu Biegowego [LINK]. Ewentualnie na portalu Biała24 [LINK]. Poniżej trochę o moich własnych wrażeniach ze startu.
Trasa pokręcona, z jedną „agrafką” czyli zakrętem o 180 stopni. Podbiegi niewielkie. Mój Ambit naliczył na całych 15 kilometrach 27 metrów podbiegów ale to pewnie oszustwo jakieś. Pogoda przyzwoita, słoneczna ale nie upalna. Czasem powiało ale wiało dla każdego a ja na życiówkę nie leciałem więc nie ma co narzekać. Organizacja bardzo dobra. Ludzi tak sobie. Na obu trasach 10 i 15 km blisko 400 osób.
Stwierdziłem, że nie będę kozaczył bo nie ma podstaw, aby liczyć na jakieś super wyniki. Biegłem bez szału tempem pomiędzy 3:40 a 3:50 na kilometr. Początek może za szybko, potem już w miarę równo prawie do końca.
Jak rywalizacja? Pierwsze dwa koła biegło obok sporo ludzi z dziesiątki. Ostatnie 5 km to zawodnicy z mojej trasy oraz końcówka dziesiątki i Nordic Walking. Ciągnęło się za mną kilka osób biegnących tak jak ja na 15 km. Przez większość czasu byli niebezpiecznie blisko, tuż za plecami. Biegłem swoje ze słuchawkami na uszach i zapodanymi energetycznymi kawałkami. W którymś momencie wyprzedził mnie młody biegacz, który był potem 3 lub 4 na mecie. Zrobił to fachowo, równym, stabilnym tempem. Próbowałem się przez chwile trzymać za plecami ale długo to nie trwało. Na ostatniej piątce wyprzedziłem z kolei biegacza w czarnej koszulce (Paweł Jastrzębski z Siedlec), który wcześniej wyprzedził mnie. Ten jednak nadal trzymał mi się za plecami. Domyślałem się, że zamiast spokojnego, emeryckiego wbiegu na metę, rozsyłania całusów na lewo i prawo, pozdrowień i fikołków będzie ostre ścigańsko. Wiedząc co się święci planowałem wydrzeć do mety na ostatnich 400 metrach ale czający się za plecami konkurent był szybszy. Wyskoczył do przodu jak z procy jakieś 500 metrów przed metą. Pogoniłem za nim, a jakże, ale nic nie zwojowałem. Dogonić rady nie dałem. Okazało się, że był to człowiek z mojej kategorii wiekowej. Przegrałem pierwsze miejsce o 5 sekund i z czasem 00:56:54 dobiegłem 2. w kategorii wiekowej M-35-49. Dobrze, że końcówkę przyśpieszyłem bo trzeci z mojej kategorii (Tomasz Skóra) też był blisko i przybiegł osiemnaście sekund za mną.
Wśród wszystkich 134 zawodników zająłem 6 miejsce. Szóstka, znowu szóstka. W tym roku byłem już szósty na Biegu Tygrysa, ostatnio szósty w Ultra Chojniku. Szóstka ewidentnie za mną chodzi. Może to znak, że trzeba puścić „totka”? Może też trafię szóstkę?
Z całości jestem zadowolony. Pobiegłem bez szału ale na poziomie moich aktualnych możliwości. Ambit pokazał średnie tętno 178, maksymalne 196. I o to chodzi. Mocny trening zrobiony, pudło w kategorii jest. Telewizora co prawda nie wylosowałem ale meczów nie oglądam więc pewnie lepiej, bo trafił w lepsze ręce, niż moje.
Chcę więcej. Za kilka dni towarzysko mały rajdzik przygodowy w Bydgoszczy a za dwa mam nadzieję znowu jakiś bieg. Może 10 km w Platerowie?
Kategoria M35-49 |
Muchas curvas |
4 komentarze:
za dwa to wpadaj na Nawigatora :)
Hmmm..., zapomniałem o Nawigatorze. "Ludziów" trochę mało, będzie ekstremalnie-kameralnie ale pomyślę bo trochę się już stęskniłem za kompasem i krzakami.
dajesz, to będzie się z kim pościgać ;)
No proszę proszę, aż miło poczytać :)
Prześlij komentarz