sobota, 24 marca 2018

Maraton Jana Kulbaczyńskiego - prawdziwie zimowy

Nazwa imprezy: VI Cross Maraton Jana Kulbaczyńskiego po Ziemi Piszczackiej i Kodeńskiej
Czas: 17 marca 2018, start o 10:00, sobota.
Miejsce: Połoski, koło Białej Podlaskiej
Dystans: ok. 42.195 m.
Trasa: głównie terenowa, po polnych i leśnych drogach, kilka km po asfalcie w Kodniu. Trasa od 10 do 32 km odśnieżona przez pług. Na trasie sporo zasp śnieżnych, przez krótki odcinek do połowy łydki i nie dało się biec.
Pogoda: Tuż przed dniem startu nastąpiło załamanie pogody: śnieżyca i mróz, musiałem wykopywać w śniegu wyjazd z podwórka. około minus 6 stopni, silny wiatr, słonecznie.
Uczestnicy: 60 osób ukończyło.
Mój czas: 3:15
Miejsce OPEN: 1


Zdjęcie Bogdan Korniluk / Gwalbert Krzewicki (Radio Biper)

W Lubelskiem inaczej niż jest w reszcie kraju,
tam za pasem wiosna, tu iście zimowa zjawiła się pogoda,
porywisty wiatr, atak śnieżycy,
rezygnować z zawodów? Zwyczajnie szkoda!

Maraton Jana Kulbaczyńskiego miał mnie teraz minąć,
ostatnie dwa weekendy to były wyścigi,
biegać tak co niedzielę, mało odpoczywać,
źle by to wpłynęło, na moje wyniki.

Śnieżyca jednak przyszła i bardzo kusiła,
będzie walka nie z błotem, lecz zaspami śniegu,
zgłosiłem się do zawodów, odśnieżyłem podwórko,
dotarłem do Połosek, gotowy do biegu.

W szkolnej bazie  biegacze, Są też i kijkarze,
szykujemy ubrania, stuptuty, żele,
start jest sprzed kościoła, ksiądz kropi kropidłem,
uroczystość na wsi, prawie jak w niedzielę.

Sześćdziesięciu ruszyło, początek ulicą,
wkrótce skręt na prawo, w  ośnieżoną drogę,
stopa skręca pod śniegiem, jest bardzo nierówno,
łatwo o upadek i stłuczoną nogę.

Wkrótce znowu asfalt, las jakiś, Zahorów,
Wciąż jestem tu pierwszy,
prowadzę od początku,
reprezentant Wisznic i biegacz tutejszy.

Na siódmym kilometrze,
najtrudniejsza przeprawa,
tu śniegu jest po łydki, zaspa goni zaspę,
zamiast biec – maszeruję, kończy się zabawa.

Nieco dalej jest punkt,
dadzą jeść, pić i - ola Boga!
koniec tego marszu można już biec szybciej,
jechał tędy ciągnik, odśnieżona jest droga!

W Kodniu kółko po parku,
wolontariusz częstuje,
krótki odcinek asfaltem,
Policja trasy pilnuje.

Biegniemy znów polną drogą,
na szczęście odśnieżoną,
na otwartym terenie śniegiem szybko zawiewa,
biały puch kryje wszystko, stopy w śniegu toną.

Wkrótce jest agrafka,
„piątka” z gościem z obsługi,
jest nawrót do mety,
został odcinek i znany, i długi.


Fragment trasy. Zdjęcie: Marcin Brojek
Z naprzeciwka biegną koledzy,
pozdrawiam, lecz nie zamierzam czekać,
kilkaset metrów za mną goni „Świdnik”,
też solidny biegacz, muszę mu uciekać.

W Kodniu zakręt w prawo,
przez pola, przez las, znowu w śniegu,
kilometrów trzydzieści, nogi już zmęczone,
w zaspach brnę powoli, zwalniam nieco biegu.

Teraz nie cztery piętnaście, a dziesięć sekund wolniej,
nie mam już tej świeżości biegowego rajdowca,
za mną i przede mną przestrzeń, konkurencji nie widać,
tak chyba wygląda, „Samotność długodystansowca”.

Znów znajome zaspy, te pod Zahorowem,
otwarte pole, wiatr dmie w twarz, prawie zamraża,
wkrótce las, wieś, pole,
dwa kilometry przed metą przeganiam ostatniego „kijkarza”.

Kończę wyścig swobodnie, z czasem trzy-piętnaście,
lekko wbiegam na finisz nic nie zagrożony,
były zaspy, wiatr, trudne warunki,
wygrałem maraton, jestem bardzo zadowolony.


 Zdjęcie: Mirosław Laskowski
[Relacja i galeria zdjęć w Radio Biper]

[Relacja i galeria w Słowie Podlasia]

[Relacja filmowa Radia Biper]

Brak komentarzy: