niedziela, 8 lipca 2018

III majowy bieg na „Wisznicką Milę” – relacja

Nazwa imprezy: III Majowy Bieg na „Wisznicką Milę”
Czas: 3 czerwca 2018, start o 14:00, niedziela.
Miejsce: Wisznice
Dystans: 10 km.
Trasa: Początek i koniec ok. 1 km po kostce brukowej i asfalcie. W środkowym etapie też kilkaset metrów asfaltu. Większość trasy: polna droga.
Pogoda: upalnie, temperatura ok. 27 stopni, słonecznie, dosyć wietrznie.
Uczestnicy: 13 osób w tym 3 kobiety.
Mój czas: 37:24
Miejsce OPEN: 1


Wrażenia

Fajnie jest wygrać na swoim podwórku. Faworytem był Rafał Klimek, nastoletni uczeń wisznickiego liceum, z którym zwykle przegrywam i pewnie nie raz jeszcze przegram. Tym razem niespodziewanie wygrałem, może dlatego, że Rafał w tym roku pisał maturę i w związku z tym więcej się uczył a mniej trenował. Jeśli tak było to postąpił bardzo słusznie.

Było upalnie więc zapytałem organizatora czy mogę biec bez koszulki. Trasa nie ma atestu PZLA, nie musi podlegać regułom Związku, więc nie było przeszkód. Założyłem za to kapelusz, w którym lubię biegać, gdy jest słońce. Taki trochę mniej oczywisty zamiennik dla popularnej czapki z daszkiem.

Tuż po starcie trzymałem się za konkurentem poruszając w tempie ok. 3:30. Gdy wbiegliśmy w polną drogę tempo, z powodu podłoża i wiatru od przodu spadło do ok. 3:50-3:55. Dobrze mi się biegło pomimo upału, pomagały w tym zraszacze i stoliki z wodą ustawione w kilku miejscach przez pomocnych mieszkańców Wygody i Dubicy. Biegłem spokojnie cały czas za Rafałem, nawet go po drodze zagadując i żartując. Czułem, że mogę szybciej ale nie chciałem szarżować aby nie umierać na ostatnich kilometrach. Postanowiłem tak powieść się na plecach prowadzącego do półmetka, potem przyśpieszyć.

Na 5 kilometrze był punkt z wodą, Rafał skręcił po kubeczek, ja bez picia prosto dalej i tym sposobem znalazłem się na czele. Zwiększyłem tempo o ok. 10 sekund na kilometrze, do ok. 3:40-3:45. Kroki konkurenta słyszałem za sobą do 7 kilometra. Potem ucichły. Wiedziałem, że jest dobrze lecz nie oglądałem się, biegłem swoje do samej mety. Wygrałem. Cieszy mnie to bardzo, choć to przecież tylko podwórkowy bieg na ledwie kilkunastu amatorów.

Dziękuję organizatorom i sponsorom.

Brak komentarzy: