Nacjonalizm
Do tego zjawiska w kontekście ukraińskim mam po części osobisty stosunek. Moja rodzina przed wojną mieszkała na Ukrainie. W Maniewiczach koło Kowla, na Wołyniu. Gdy przyszła wojna i zaczęła się rzeź wołyńska dokonywana na Polakach przez nacjonalistów ukraińskich dziadek z babcią i moją kilkuletnią mamą zabrali się i uciekli na zachód, za Bug, do Chełma. Babci śniły się potem koszmary, że w nocy do jej okna pukają siekierami banderowcy.
Nieznającym tematu należy się kilka słów historycznego wprowadzenia. Nacjonaliści ukraińscy przed wojną byli zrzeszeni w Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN). Dążyli do utworzenia niepodległego państwa ukraińskiego. Zwolenników przysparzała im między innymi polityka rządu II Rzeczypospolitej, który ograniczał prawa ludności ukraińskiej i usiłował ją polonizować. W 1940 roku zrzeszeni w OUN podzielili się na dwie frakcje: ci, którzy chcieli współpracować z Niemcami utworzyli OUN-M a później też dywizję Waffen SS Galizien wspierającą hitlerowców. Bardziej radykalni ze Stepanem Banderą utworzyli organizację OUN-B, której ramieniem zbrojnym była Ukraińska Powstańcza Armia (UPA). W latach 1941-1942 banderowcy wspierali hitlerowców w wyłapywaniu i mordowaniu miejscowych Żydów zaś latach 1943-1945 w południowo-wschodniej części dawnej Rzeczypospolitej, głównie na Wołyniu OUN-B i UPA dokonały rzezi ludności polskiej będącej tam mniejszością (na Wołyniu Polaków było ok. 11%, Ukraińców 63%). Jednym z najtragiczniejszych dni była „krwawa niedziela” 11 lipca 1943 roku, kiedy zaatakowano 99 polskich wsi. Ludzi nierzadko mordowano bestialsko, także widłami i siekierami nie mając względu ani na wiek ani na płeć. Odnotowano ataki na kościoły podczas mszy świętej zakończone wyrżnięciem wiernych, łącznie z kapłanem. Historycy szacują, że banderowcy wymordowali około 100 tysięcy Polaków. Zorganizowana później odwetowa akcja polska przyniosła śmierć około 20 tysiącom Ukraińców. Świadomie używam sformułowania, „mordowali banderowcy” zamiast „mordowali Ukraińcy” zgodnie z zaleceniem szanowanego przeze mnie Lecha Jęczmyka, który zwrócił na to uwagę w swoich książkach. Precyzyjniej jest pisać „banderowcy”, bo ci mordowali także Ukraińców, którzy się z nimi nie zgadzali i na przykład ostrzegali Polaków lub ich chronili. IPN-owska strona poświęcona wydarzeniu [zbrodniawolynska.pl] odsyła do księgi „Ukraińskich Sprawiedliwych”, którzy z narażeniem życia pomagali ludności polskiej. Cały temat „rzezi wołyńskiej” jest oczywiście inaczej postrzegany przez historyków polskich a inaczej przez historyków ukraińskich starających się umniejszyć winę lub choć częściowo usprawiedliwić zbrodnie OUN-B i UPA.
Tyle historii. Wróćmy na dzisiejszą zachodnią Ukrainę. Oto, jak przedstawiają się ślady ukraińskiego nacjonalizmu w miastach i na prowincji.
Już w Żółkwi znaleźliśmy i ulicę bojowników UPA i wizerunek Stepana Bandery umieszczony na państwowym gmachu. W Samborze natknęliśmy się na kamienicę, gdzie ma swoją siedzibę ukraińska partia polityczna „Kongres Ukraińskich Nacjonalistów”. Jeżdżąc po prowincji widywaliśmy hasło „sława Ukraini, gierojam sława!” wypisywane to na przystankach, to na ulicach zaś w miastach zauważaliśmy czarno-czerwone flagi. U nas barwy te kojarzyć się mogą z flagami skrajnie lewicowej „Antify” lecz na Ukrainie są symbolem ukraińskich nacjonalistów. Bywało, że taka flaga jako jedna z trzech umocowana była obok państwowej flagi ukraińskiej i flagi Unii Europejskiej. Ukraińscy nacjonaliści i Unia w jednej paczce? Osobliwe zestawienie.
We Lwowie, największym mieście w regionie znajdziemy też inne ślady nacjonalistycznej retoryki. Na ulicach zobaczyć można plakaty zapraszające na marsz „Prawego Sektora”. Gdzieniegdzie widać, zamazane przez kogoś, ale jeszcze trochę widoczne hasła malowane z szablonu - „Ukraina dla Ukraińców”. Na bazarku widzieliśmy magnesy z wizerunkiem Bandery. W pierwszym odruchu chciałem beztrosko kupić jeden taki jako pamiątkę-ciekawostkę. Potem jednak pomyślałem, że moja babcia przewróciłaby się w grobie i odpuściłem.
Jadąc ulicą Bandery we Lwowie w pewnym momencie znaleźliśmy duży jego pomnik. Trafiliśmy akurat na scenę, gdy jakiś młody mężczyzna w czarnych spodniach, ogolony na krótko zapalał pod nim znicz. Zapalił, potem zdjął swój pasek ze spodni, złożył pod pomnikiem u stóp postaci i… odszedł. Nie rozumiem, co miał znaczyć ten gest.
Może zastanawiacie się, czy rozmawialiśmy z kimś, kto rzeczywiście był albo przynajmniej deklarował się jako ukraiński nacjonalista? Był jeden taki przypadek.
Jechaliśmy szutrowo-asfaltową drogą przez zapadłe wsie po pagórkowatym terenie na południowy-zachód od Lwowa. Był skwar. W pewnym momencie dojechaliśmy do sporego potoku płynącego żwawo w kamienistym korycie. Od razu pomyślałem o krótkiej przerwie i orzeźwiającej kąpieli. Zatrzymaliśmy się i zeszliśmy nad wodę. Akurat była tam jakaś pani z synem, zbierała z wody płaskie otoczaki. Zapytana, po co odpowiedziała, że to do budowy domu w pobliskiej wsi. Jakieś schody kamienne, czy coś takiego. Za chwilę przyszedł młody chłopak, przypuszczam, że drugi syn naszej rozmówczyni. Ręce w tatuażach, wyglądał jak ktoś, kto niedawno wyszedł z wojska. Było południe a on już sprawiał wrażenie dziabniętego. Dowiedział się, że jesteśmy z Polski, coś tam zaczął żartować i w pewnym momencie mówi:
- Ja Bandiera, wy Poljaki- my nie napraszajemsja.
Niby tak uśmiechał się, my też, ale my jakoś tak niepewnie. Kuba powiedział mi potem, że gdyby takich było wkoło więcej to nie czułby się bezpiecznie. Co się działo dalej? Lekko zaprawiony chłopak zaraz wyciągnął skądś butelkę „samagona”, plastikowe kubki i zaczął nas częstować. Cóż było robić. Wychyliliśmy z nim po kubeczku „samagona”, ale po tej deklaracji „ja Bandiera…” jakoś tak atmosfera zgęstniała, więc niedługo później uścisnęliśmy sobie grabę z tym przyjaźniej nastawionym, gdyż drugi jej nie podał i poszliśmy popływać w potoku, sto metrów dalej.
Cóż, niby nic, niby piliśmy z banderowcem „samagona”, ale jakoś taki niesmak po tej przygodzie pozostał.
Jak mogę podsumować te kilka wrażeń spotkania z ukraińskim nacjonalizmem? Jest on na pewno dużo silniejszy niż w Polsce, bardziej widoczny, bardziej państwowy. Jest to o tyle zrozumiałe, że państwo to prowadzi właśnie wojnę a w obliczu zagrożenia mobilizujący głos nacjonalistów staje się bardziej słyszalny. Rozumiem Ukraińców, że mając swoje młode państwo potrzebują bohatera, któremu będą stawiać pomniki tylko przykro mi, że na idola wybrali sobie kogoś, kto stworzył zbrodniczą organizację mającą na rękach krew ok. 100 tysięcy ofiar rzezi wołyńskiej, cywilów często bestialsko zamordowanych. Nie jestem znawcą historii Ukrainy, ale czy naprawdę nie było tam kogoś mniej kontrowersyjnego niż Bandera? Okolicznością łagodzącą jest jedynie fakt, że twórca OUN-B i ideolog ukraińskich nacjonalistów nie był bezpośrednim inicjatorem rzezi na Wołyniu gdyż w momencie jej rozpoczęcia przebywał w obozie koncentracyjnym w Sachsenhausen.
Szczęściem w nieszczęściu jest to, że według moich skromnych doświadczeń ostrze ukraińskiego nacjonalizmu raczej nie jest skierowane przeciwko Polakom. Nas traktowano praktycznie zawsze z gościnnością i życzliwością. Podobnie wypowiadali się spotkani na Ukrainie Polacy żyjący tam od lat. Było to bardzo budujące.
Na bazarku we Lwowie |
Dlaczego tak jest? Przypuszczam, że z dwóch powodów. Po pierwsze: wielu Ukraińców bywa w Polsce, pracuje lub pracowało u nas. A może pracują lub uczą się u nas ich dzieci. Po drugie: chyba tamtejsze społeczeństwo wie, że w sporze z Rosją Polacy stają po stronie Ukrainy. I stąd – co naturalne - ich nacjonalizm skierowany jest teraz bardziej przeciw Rosji. Niech zamykającym ten ciężki temat symbolem będzie widok z lwowskiego bazarku, gdzie magnesy z Banderą leżały obok papieru toaletowego, z wizerunkiem… Putina.
[LINK] do galerii zdjęć
[LINK] do części 1
[LINK] do części 2
[LINK] do części 3
[LINK] do części 4
[LINK] do galerii zdjęć
[LINK] do części 1
[LINK] do części 2
[LINK] do części 3
[LINK] do części 4
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz