środa, 27 stycznia 2010

Falenica z przygodami


VII Zimowe Biegi Górskie (2) (Warszawa Falenica, 23 stycznia 2010, dystans 10 km)

Od początku szło nie tak. Najpierw spóźniłem się na start. Byłem tuż przed jedenastą, kilka minut przed startem. Na szczęście mogłem się jeszcze zgłosić a organizatorzy dali sygnał do startu pięć minut po czasie. Zdążyłem szybko się przebrać, zdążyłem na start ale nie zdążyłem skorzystać z ubikacji. Ponadto stanąłem za bardzo z tyłu i zaraz na początku tego pożałowałem. Trasa prowadziła zwykle wąską ścieżką pośród sporej warstwy śniegu. Trudno było o wyprzedzanie; zaraz po starcie utworzył się korek w wąskich przejściach pomiędzy drzewami. Straciłem tam trochę czasu. Później stopniowo wyprzedzałem kolejne osoby chcąc przebić się do grupy biegnącej podobnym do mojego tempem. Pierwsze okrążenie z trzech zrobiłem w ponad 16 minut, drugie w ponad 32. Na drugim miałem przygód ciąg dalszy. But mi się rozwiązał, raz chwilowo pomyliłem trasę i straciłem jedną pozycję. Apogeum przygód osiągnąłem na okrążeniu trzecim. Dopadły mnie problemy żołądkowe. Najpierw myślałem, że jakoś dobiegnę ale z czasem musiałem się poddać i dałem nura w okoliczne krzaki które naprędce posłużyły za WC. Gdy na chwilę wystawiłem zza nich głowę, zobaczyłem ile osób mnie wyprzedza to mi się walczyć odechciało. Wróciłem na trasę i dobiegłem do mety spokojnym tempem. Przepuściłem jeszcze parę osób którym się bardziej śpieszyło. Wynik: 00:52:45, miejsce 47 na 196. Bardzo nie rozpaczam bo i tak traktuję starty w Falenicy raczej jako formę treningu. Gdybym nawet dobiegł bez przeszkód trzecie okrążenie to i tak wynik nie byłby rewelacyjny. Coś około 47 lub 48 minut a zatem słabiej niż ostatnim razem.

Nie ma o czym mówić.

p.s. Ale pogoda była piękna (mróz minus kilkanaście, śnieg, słońce) i zdjęcia wyszły śliczne. Zdjęcie powyżej z galerii Doroty Świderskiej.


4 komentarze:

Tofalaria pisze...

no wiesz, ja takiego świetnego wyniku jak 52 min. to za najlepszych czasów nie miałam ;)

Paweł Antoni Pakuła pisze...

Wiesz, czas to rzecz względna. Gdyby któryś z tych pięciu pierwszych nabiegał tyle co mój najlepszy wynik to też nie byłby zadowolony.

Spokojnie Krolisku, potrenujesz solidnie jeszcze rok i 50 minut w Falenicy będzie z zasięgu ręki :)

Tofalaria pisze...

na razie leczę katar i jestem zła - za tydzień Olsztynek, a tu ani treningu, ani formy, tylko z nosa kapie i nie wiadomo co robić...

Paweł Antoni Pakuła pisze...

To może być dobry znak, Kuerti też miał kiedyś podobnie a na zawodach wykręcił świetny wynik. Wracaj do zdrowia, nie przejmuj się na zapas i nie próbuj nadrobić straconych treningów w ostatnich dniach. Przynajmniej wypoczęta będziesz.