niedziela, 16 stycznia 2022

Podsumowanie roku 2021 – książki. Tyrmand i Davies

 23 – tyle przeczytałem w tym roku. Plus 2 opowiadania. Opowiadań zwykle nie wymieniam, tak jak miesięczników czy kwartalników, które mogą być objętości książki, a które mam zwyczaj czytać „od deski do deski”, ale te akurat opowiadania były niezłe, więc warto o nich wspomnieć. Liczba książek w tym roku jest znacznie mniejsza wobec 40 przeczytanych/przesłuchanych w 2020 roku. Przyczyny były dwie:  raz, że trenuję mniej a w konsekwencji mam mniej okazji do słuchania audiobooków. Dwa, że władowałem się w tym roku w opasłe tomiszcza klasyki. Były to książki długie i często ciężkie, nie pochłaniające bez reszty tak, jak potrafią lekkie kryminały czy thrillery szpiegowskie. Stąd słuchało się ich ciężej, choć nie mówię, że nie było warto. Co bym z tego polecił?

Leopold Tyrmand – Zły (Storybox, b.r.)

Podobno najpoczytniejszy polski kryminał czasów PRL-u i po przesłuchaniu muszę przyznać, że rzeczywiście znakomity. Dla mnie najlepsza rzecz z tegorocznych rzeczy lekkich i fikcyjnych. Trwa 38 godzin i 29 minut. W papierze około 600 stron. Wersja audio to w miarę ładny digipack z dwoma CD wewnątrz. Lektorem jest Adam Ferency; czyta dobrze, ale nie rewelacyjnie. Momentami audiobook przybiera formę słuchowiska: jako tło dodane są dźwięki miasta. Dodaje to trochę klimatu, ale wstawi te są zbyt rzadkie, aby jakoś zaważyły na całości.


Treść to historia gangsterska dziejąca się w Warszawie w latach 50-tych. Jest grupa przestępcza i tajemniczy „Zły”, który się z nią rozprawia. Wydawało by się ot - 1001 przykład lubianego przez małych i dużych chłopców mitu o superbohaterze wymierzającym sprawiedliwość złu. Co w tym nadzwyczajnego? Wbrew temu, do czego przyzwyczaiła nas współcześniejsza literatura trup nie ściele się gęsto, nie ma scen pojedynków uzbrojonych w broń palną grup jak w Ameryce czasów prohibicji ani makabreski w postaci soczystych opisów, co kto komu zrobił, zanim go zabił. Dominują bijatyki; ludzie owszem giną, ale raczej w wyniku pobić i w wypadkach. To, czym książka zachwyca i wyróżnia się od masy podobnej literatury to piękny, na wpół poetycki język, którym autor opisuje Warszawę – jeszcze pełną ruin. Te bramy Warszawy, ten opis „ciuchów” – bazaru z używaną odzieżą – dla mnie mistrzostwo świata. Tyrmand kochał to miasto i to widać. Kochał też modę i to widać także. Druga rzecz to ciekawe, barwne postacie o intrygujących już nawet samych nazwiskach: ludzie ulicy Ferdynand Kompot i Józef Siupka; Żyd Lowa Zylbersztain i dziennikarski duet: Edwin Kolanko i Jakub Wirus. Bokser Robert Kruszyna, który z ringu przeszedł do gangsterki. Tajemniczy prawie do końca książki „Pan w meloniku” – też świetny. Powieść nie tylko wciąga, ale i wzrusza. Gdy słuchamy spowiedzi „Złego” - łzy cisną się do oczu. Kilka kluczowych postaci jest tajemniczych, prawie do końca. To też intryguje czytelnika i podtrzymuje napięcie. Książka owszem, ma swoje drobne wady: jest na przykład trochę naiwna, no bo jak wyobrazić sobie groźną grupę przestępczą trzęsącą Warszawą, która prawie nie ma broni palnej. W powojennej Warszawie, gdzie reliktów niedawnego konfliktu w postaci pistoletów, karabinów czy wszelakich obrzynów powinno być na pęczki? Niewiarygodne. Niektórzy krytycy twierdzili, że Tyrmand pisze powieści „dla gówniarzy” (Andrzej Kijowski). Co z tego. To jak ze staroświecką literaturą brukową, czy naszym Sienkiewiczem – niektórzy krytycy wylewają pomyje, a czytelnicy wiedzą swoje i walą do księgarń po książki drzwiami i oknami.


Postać samego autora też jest ciekawa. Leopold Tyrmand był polskim pisarzem i dziennikarzem pochodzenia żydowskiego. Ktoś uprzedzony może w związku z tym podchodzić nieufnie bo trudna historia polsko-żydowska pełna wzajemnych oskarżeń, bo dziś niektórzy chciwi Żydzi usiłują obciążyć Polaków odszkodowaniami za straty majątkowe polskich obywateli pochodzenia żydowskiego zabitych w wyniku działań Niemców w czasie II wojny światowej.

 

Leopold Tyrmand w 1947 r.


W tym przypadku nieufność jest bezzasadna gdyż według mojej wiedzy był to człowiek przyzwoity. Wojnę przeżył chytrze uciekając ze wschodnich ziem na roboty do III Rzeszy. W młodości pisywał do komunistycznej gazety „Prawda Komsomolska”. Po wojnie zaczął robić karierę okazując się błyskotliwym dziennikarzem, znawcą i miłośnikiem jazzu, kojarzonym z bikiniarzami modnisiem – eleganckim i noszącym kolorowe skarpetki. Zaczął też pisać książki, i tu odniósł swój sukces największy. Oprócz głównego przeboju – kryminału „Zły” napisał też podobno bardzo ciekawy „Dziennik 1954”, oraz niezbyt pochlebny dla polskiej bohemy opis jej życia od kuchni – „Życie towarzyskie i uczuciowe”. U szczytu kariery, będąc grubo po trzydziestce umawiał się z nastoletnią studentką ASP i w końcu się z nią ożenił. Wydawało by się, że Tyrmand to luzak czerpiący z życia pełnymi garściami. W stalinowskiej i ludowej Polsce żyło mu się jednak siermiężnie. Popadał w konflikty z władzą komunistyczną i stał się zdeklarowanym antykomunistą. Przypuszczalnie marzył o odległej Ameryce: krainie kapitalizmu, jazzu, kolorowej mody a przede wszystkim wolności.

W latach 60-tych, ale jeszcze przed zorganizowaną przez polskich komunistów nagonką antysemicką uciekł z PRL-u i osiadł w USA. Tam dostrzegł, że kraj ten mający być wyśnioną, piękną panną z bliska pachnie spoconą pachą i rzadko zmienianą bielizną. Rozkręcająca się akurat lewacka rewolucja z naćpanymi hipisami skandującymi „make love, not war” na pierwszy rzut oka była przeciwieństwem militarystycznego i topornego socjalizmu a’la ZSRR, ale inteligentny Tyrmand musiał wiedzieć, że jedno i drugie z tą samą niechęcią a czasem też nienawiścią traktuje burżuazyjną moralność, tradycyjne wartości wszelkich kultur, zachodnie w szczególności i chce je zwalczać. Zaczął pisać dla magazynu „New Yorker”, ale pismo to zaczęło dryfować w lewo, więc się szybko z konserwatywnym Tyrmandem pożegnano. Autor „Złego” związał się wtedy ze środowiskiem prawicowym w Stanach skupionym wokół Rocford Institute. Zaczął pisywać w „Chronicles of Culture”, gdzie prezentował poglądy antyglobalistyczne i antyimigranckie. W słowach nie przebierał. Kulturę liberalną uważał za formę totalizmu niszczącego naszą cywilizację.  Homoseksualistów nazywał dewiantami. Pogardzał „Washington Post”, Mickiem Jaggerem i współczesnym Hollywood. Wiele z tego, co obserwujemy dziś choćby w Polsce Tyrmand widział pół wieku temu w USA. Pisarz zmarł w 1985 roku na Florydzie na zawał serca. (więcej w biografii Tyrmanda na Culture.pl)

„Los się uśmiecha w 1976 roku, kiedy Tyrmand publikuje w „The American Scholar” artykuł „The Media Shangri-La” („Raj mass-mediów”). Pisarz tam mówił, że media nie służą opisowi rzeczywistości. Poprzez tendencyjny dobór materiałów i wręcz tworzenie faktoidów służą ideologicznej krucjacie, która wiedzie ku ujednoliceniu poglądów, co, oczywiście, zagraża demokracji, bo za demokratyczną fasadą mediów głównego nurtu nie ma demokratycznego ducha.” (cytat za Tygodnik TVP)

„Wynikiem liberalnego upojenia jest gnijąca cywilizacja, zdeprecjonowana kultura, zdezintegrowany człowiek i nihilistyczny etos społeczny". (cytat za Tygodnik TVP)

Norman Davies – Boże igrzysko

Kompletna historia Polski opisana oczami Brytyjczyka. Nagranie dla Związku Niewidomych, czyta Ksawery Jasieński. Poprawnie. Audiobook bardzo długi, około 64 godziny słuchania. W papierze to 2 tomy i około 1200 stron. Kupiłem wersję książkową po przesłuchaniu audiobooka. Synteza Daviesa jest dobra i warta polecenia z kilku powodów. Po pierwsze jest to opis dziejów naszego kraju, który nie jest tak jak inne syntezy – polityko i wojno-centryczny. Brytyjski historyk zaczyna swój opis od przeglądu literatury, podziału chronologicznego, pisze o geografii historycznej, o gospodarce, o dyplomacji, o społeczeństwie, dużo o kulturze. Wojny i polityka też oczywiście są, ale w tym przypadku jest to wszystko dużo bardziej zrównoważone. Brakuje mi tylko opisu życia codziennego a mógłbym tę książkę uznać w miarę kompletną historię Polski.

Druga wartościowa rzecz, to szereg cytatów ze źródeł, którymi autor ilustruje swoją opowieść. Bardzo to uplastycznia narrację; wielu ciekawostek nigdy nie słyszałem i z przyjemnością je sobie wynotowałem.

Trzecia rzecz, która w moich oczach dziełu dodaje wartości to w miarę centrowe spojrzenie na historię z punktu widzenia politycznych bądź ideologicznych przekonań autora. W wywiadzie dla National Geographic Davies mówi:

- Lubię Piłsudskiego i nie lubię Dmowskiego, ale to nie znaczy, że wykluczam Dmowskiego z moich książek. Fakty są święte.

 Autor jest w swoim opisie polskiej historii w miarę uczciwy i za to warto go cenić, bo takich ludzi jest coraz mniej*. Miejscami z kart przebija kosmopolityzm autora; zachwyca się wielokulturowością, ale trzeba pamiętać, że praca powstała jeszcze w latach 70/80 XX w. a zatem przed czasami, gdy po angielskich ulicach biegali ludzie z nożem krzycząc „Allah Akbar”. Mógł zatem głosić te głupoty i nie należy go za to potępiać. Bardzo dużo uwagi autor poświęca w książce polskim Żydom. Przypuszczam, że zależało mu na dobrym przyjęciu książki na Zachodzie, na pozytywnych recenzjach w mediach głównego nurtu, więc o to zadbał.

Na końcu książki znajdziemy uzupełnienia dodawane do kolejnych wydań w latach 80-tych, 90-tych. Zdarzają się w tekście błędy, np. o ile dobrze słyszałem opisując bitwę pod Oliwą autor pisze, że zatopiliśmy 2 szwedzkie okręty. Tymczasem jeden zdobyliśmy, drugi został wysadzony. Z pomnikami Stalina w Polsce też jest chyba jakaś nieścisłość.

To w każdym razie są to tylko drobne rysy na bardzo dobrej książce. Jak najbardziej polecam. Gdy ją czytałem, było mi trochę wstyd, że my Polacy nie potrafiliśmy takiej ładnej historii Polski napisać i musiał to za nas zrobić Brytyjczyk.

Prezydent Bronisław Komorowski nadał Normanowi Daviesowi polskie obywatelstwo i najwyższe polskie odznaczenie – Order Orła Białego.

Norman Davies, wywiad dla dziennik.pl [LINK]

Recenzja "Bożego igrzyska" autorstwa wybitnego polskiego historyka, Stefana Kieniewicza [LINK]

* Miałem w ostatnim czasie okazję poznać starszego pana, który pół życia spędza w Wielkiej Brytanii a pół w Polsce. Opowiadał że chodził w Londynie na wykłady do Daviesa i ten twierdził, że jest marksistą. Nie wiem, nie jestem w stanie tych opowieści zweryfikować. Jest to zupełnie możliwe, gdyż jak autor wyjaśniał w wywiadzie dla Kultury Liberalnej dla Polaków socjalizm kojarzy się z komunistami, a zatem często źle. Dla niego, który był w młodości lewicowcem i socjalistą socjalizm to brytyjska Partia Pracy.

-------------------------

PRÓBKA INTERESUJĄCYCH FRAGMENTÓW KSIĄŻKI

Hieronim Wietor [...] wydrukował także pierwszą książkę pisaną antykwą, w r. 1519 zaś – Chronica Polonorum Macieja Miechowity. Tę ostatnią pozycję potomni przechowywali w pamięci głównie ze względu na fakt, że było to pierwsze drukowane dzieło w Polsce, które zostało wycofane przez cenzurę kościelną, ponieważ zawierało wzmiankę o pewnej damie, która wracając w 1493 r. z pielgrzymki do Rzymu przywiozła do Polski syfilis.
[...]

[Fryderyk II król Prus o rozbiorach Rzeczypospolitej-P.P.] "Carowa Katarzyna i ja jesteśmy zgoła piratami, ale zastanawiam się w jaki sposób królowa – cesarzowa zdołała załatwić to ze swoim spowiednikiem" [Z trojga państw zbójeckich, które dokonały rozbiorów Rzeczypospolitej jedynie Austria cesarzowej Marii Teresy była państwem katolickim. Najbardziej agresywne i chętne do rozbiorów były protestanckie Prusy i prawosławna Rosja - P.P.]

[...]
W czerwcu [1794 – P.P.] tłum wziął sprawę wymiaru sprawiedliwości we własne ręce. Biskupa Massalskiego wraz z księciem Antonim Czetwertyńskim, ambasadorem Karolem Boscampem-Lasopolskim oraz grupą innych członków policji, duchownych, prawników, dworzan i osób podejrzanych o szpiegostwo wywleczono z więziennych cel i zlinczowano na ulicach miasta. Prymas i brat króla arcybiskup Michał Poniatowski (1736-1794) popełnił samobójstwo. W stolicy Litwy rozegrały się podobne sceny [...] Hetmana Kossakowskiego schwytano podczas próby ucieczki łodzią i powieszono po napisem: „Co ma wisieć, nie utonie”.
[...]
Pewien zbieracz przekazów słownych, przeprowadzając w 1885 r. wywiad z szewcem mieszkającym we wsi w pobliżu Kowna, zanotował poniższą wysoce znamienną konwersację:
-    do jakiego pan należy plemienia?
-    Jestem katolikiem
-    Nie o to mi chodzi. Pytam, czy jest pan Polakiem czy Litwinem.
-    Jestem Polakiem, a Litwinem jestem też.
-    To niemożliwe. Musi pan być albo jednym, albo drugim.
-    Mówię po polsku – odpowiedział szewc. – I po litewsku też mówię.
I to był koniec wywiadu.
[....]
Czwartym i być może najważniejszym składnikiem polskiej kultury była kultura literacka. Na przestrzeni XIX wieku literatura polska poruszała wszystkie problemy epoki i uprawiała wszystkie znane jej gatunki literackie. Polska nie liczyła się być może na politycznej arenie świata, ale pod względem literatury pozostała wielką siłą, ustępując pierwszeństwa w Europie jedynie wielkiemu wiekowi literatury niemieckiej i rosyjskiej.
[....]
[1917 - P.P.] Czy sądzi Pan, Ekscelencjo - powiedział Piłsudski - że Naród da się oszukać frazesem lub obietnicą? Czy myśli Pan, że jeśli nalepicie orła polskiego na każdy palec u ręki, która nas dławi, to przez to Polacy zaczną uważać morderczy uścisk tej ręki za wyraz miłości i przyjaźni?
Von Beseler zrywa się, staje przed brygadierem czerwony z uniesienia.
- Herr von Piłsudski! - krzyczy - krótko i węzłowato [...]. Niech Pan pójdzie z nami. Damy Panu wszystko: siłę, sławę, pieniądze [...].
Piłsudski słucha, bębniąc palcami po stole - Pan mnie nie rozumie, Ekscelencjo - odpowiada spokojnie, - Pan nie chce mnie zrozumieć. Gdybym przyjął Pańską propozycję - wy, Niemcy, zyskalibyście jednego człowieka, ja zaś straciłbym cały Naród.
[....]

Ukazujące się na zachodzie doniesienia prasowe o pogromach w Polsce choć przyjmowane przez żydowskich komentatorów były regularnie dementowane przez niezależnych obserwatorów brytyjskich i amerykańskich. Tak zwany pogrom we Lwowie w listopadzie 1918 roku okazał się wojskową masakrą, podczas której zginęło trzykrotnie więcej chrześcijan, niż Żydów. Tak zwany pogrom w Pińsku z marca 1919 roku okazał się dziełem pewnego spanikowanego porucznika, który wydał rozkaz egzekucji 35 osób podejrzanych o szpiegostwo na rzecz bolszewików. Amerykański obserwator określił ten incydent jako w pełni usprawiedliwiony okolicznościami. Pogromy w Wilnie w kwietniu 1919 roku a następnie w październiku 1920 roku były spowodowane śpiesznym odwrotem Armii Czerwonej oraz wojskową akcją odwetową przeciwko osobom podejrzanym o kolaborację.

[....]
Tylko jedna wpływowa partia polska _ Narodowa Demokracja i jej następcy - wykazywała otwartą wrogość wobec rodzimych cudzoziemców pośród nas a i oni nie byli w swych poglądach bardziej zajadli wobec Żydów niż wobec Niemców, Ukraińców, socjalistów czy cyganów. Jeśli wierzyć przywódcy żydowskiego Bundu w przedwojennej Warszawie nawet zjadliwość narodowych demokratów miała swoje granice: 

"Nacjonaliści mieli wielkie trudności psychiczne a także trudności innej natury w przyjmowaniu idei faszyzmu i nazizmu. Nie byli takimi rewolucjonistami jak hitlerowcy w Niemczech czy faszyści we Włoszech. Byli reakcjonistami w dawnym stylu. Zajmowali się organizowaniem gospodarczych bojkotów ale nie nawoływaliby do fizycznych pogromów. Opowiadali się za numerus claussus na uniwersytetach ale nie za tym aby je zupełnie zamykać przed obywatelami polskimi, którzy nie są katolikami. Propagowali ideę utworzenia dwóch klas obywateli, którym przysługiwałyby różne prawa polityczne, ale nie za całkowitym pozbawieniem tych praw, którejkolwiek z grup. Byli gotowi zadać poważne rany wszystkiemu, co mogłoby przypominać liberalną demokrację parlamentarną, ale jednocześnie godzili się z istnieniem partii politycznych reprezentujących wszystkie odcienie stanowisk za wyjątkiem partii komunistycznej. Ich szowinizm w sprawach kultury łagodził tradycyjny szacunek i podziw dla łacińskiej kultury europejskiej. Partia narodowa nie mogłaby się nigdy stać rzeczywiście monolityczna i totalitarna pod względem wyznawanej przez siebie filozofii. Lojalność wobec kościoła katolickiego była podstawową cechą jej wizerunku".
[....]
Jeszcze wcześniej Taras Szewczenko ostrzegał swych rodaków przed pokusą radowania się z nieszczęść Polski:


A chwalicie się, że Polskę
Zwaliliśmy sami?
Polska padła, tak! lecz zgniotła
I was pod gruzami.

1 komentarz:

Krystian1231 pisze...

Chciałbym Wam polecić stronę https://konsument-wygrywa.pl/ , na której znajdziecie profesjonalną kancelarię zajmującą się oddłużaniem. Jeżeli jesteście zainteresowani to wszelkie informacje znajdziecie na stronie.