czwartek, 20 lipca 2023

SUP a prawo – moje doświadczenia




    Płynąc swego czasu Krzną przez Białą Podlaską natknąłem się na wędkarza, który wymienił ze mną kilka zdań. Rozmowa nie była przyjemna i wyglądała mniej więcej tak:

On: - A mandatu to pan dawno nie dostał.

Ja: - No nie dostałem.

On: - Krzna nie jest rzeką żeglowną. Zaraz zadzwonię na Policję to panu wlepią mandat.

Ja: - To niech pan dzwoni.


    Popłynąłem spokojnie dalej, żadna Policja mnie nie niepokoiła. Domyślałem się, że facet nie ma pojęcia o czym mówi, gdyż na rzece Krznie, Zielawie, Bugu odbywają się np. spływy kajakowe, są wypożyczalnie kajaków, więc dlaczego miałby być zakaz pływania na desce SUP? Na jednym z SUP-owych forów, gdy sytuację opisałem, napisano mi, abym takich po prostu ignorował. Lubię jednak mieć jasną sytuację prawną, aby na przyszłość móc odpowiedzieć podobnemu „mądralińskiemu”, co rzeczywiście wolno, a czego nie w świetle prawa.

Poszedłem najpierw do Straży Miejskiej z zapytaniem, czy gdy zobaczą mnie na desce SUP to zawołają do brzegu i wlepią mandat. Tam zrobili wielkie oczy i powiedzieli, że to nie ich sprawa. Wysłali mnie do Urzędu Miasta, abym tam dopytał, jak to jest. 

Zanim do UM dotarłem, po drodze był komisariat Policji. Tam sytuacja podobna. Urzędujący funkcjonariusz był podobnie zdziwiony zapytaniem. Mówił, że jeszcze nie słyszał aby ktoś dostał mandat za pływanie SUP-em po rzece, że przecież normalnie odbywają się spływy kajakowe. W podobnym tonie odpowiedzieli mi policjanci spotkani na patrolu.

Dotarłem w końcu do Urzędu Miasta. Panie do których mnie skierowano odpowiedziały, że one się tym nie zajmują. Nie słyszały o żadnych zakazach pływania po Krznie, ale najlepiej zapytać w „Wody Polskie” – one zarządzają rzeką.

I tak, „od Kajfasza do Annasza” – z pomocą Pań z Urzędu Miasta - skontaktowałem się w końcu z instytucją, która rzeczywiście odpowiedzialna jest za rzekę. W „Wodach Polskich” dowiedziałem się, że żadnego zakazu oczywiście nie ma. Indywidualny SUP-owicz może sobie dowolnie pływać; jak będzie ewentualnie jakaś duża, zorganizowana grupa, to można to zgłosić. Wędkarze się denerwują, bo oni płacą za możliwość użytkowania rzeki. W zasadzie w prawnych ustaleniach „Wód Polskich” i wędkarzy najistotniejszy jest brzeg rzeki, a nie samo koryto.

    

A zatem: co można odpowiedzieć awanturującemu się „mądralińskiemu”, który z brzegu będzie nam groził Policją? 

Po pierwsze to, że „Wody Polskie” odpowiadają za rzekę i że według nich można pływać na SUP-ie. Można zaproponować podanie telefonu i adresu do „Wód Polskich” aby człowiek sam dowiedział się, jak jest naprawdę.

Można w końcu odbić piłeczkę i postraszyć grzywną za bezcelowe wezwanie organów porządku publicznego. Otóż artykuł 66 Kodeksu Wykroczeń zatytułowany „Bezprawne wywołanie alarmu lub blokowanie telefonicznego numeru alarmowego” - mówi, że kto „1) chcąc wywołać niepotrzebną czynność, fałszywą informacją lub w inny sposób wprowadza w błąd instytucję użyteczności publicznej albo organ ochrony bezpieczeństwa, porządku publicznego lub zdrowia, 2) umyślnie, bez uzasadnionej przyczyny, blokuje telefoniczny numer alarmowy, utrudniając prawidłowe funkcjonowanie centrum powiadamiania ratunkowego – podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny do 1.500 zł.”

Oczywiście mało prawdopodobne jest, aby Policja jakiś mandat takiemu delikwentowi wlepiła. Prawdopodobnie wezwani Policjanci czy Strażnicy Miejscy wyjaśnili by, co na ten temat mówi prawo a prywatnie pukaliby się  w głowę. Taki byłby finał.

Pamiętać jednak należy, że pływający SUP-em musi mieć na pokładzie kamizelkę. Na pokładzie, to nie znaczy koniecznie na sobie. Ze względów bezpieczeństwa warto mieć ubraną, ale jeśli ktoś nie chce – może być też przypięta do bagażnika. Z tego co się dotychczas zorientowałem: na małych rzekach, jeziorach – wystarczy kamizelka asekuracyjna. Jeśli wypływamy na szlaki żeglugowe na dużych rzekach musimy mieć kamizelkę ratunkową. Tym różni się ona od asekuracyjnej, że ma wysoki kołnierz, który w momencie wywrotki do wody i utraty przytomności utrzyma naszą głowę na powierzchni. Nie zawsze organa porządkowe to sprawdzają, ale podobno np. w takim Wrocławiu sprawdzają i wlepiają mandaty.


    Podsumowując można napisać, że warto być zorientowanym w prawie, mieć zawsze ze sobą kamizelkę ratunkową lub przynajmniej asekuracyjną. Warto znać zapisy prawne odnośnie pływania i w razie sytuacji nieprzyjemnej być asertywnym – wyjaśnić, co mówi prawo, kto zarządza rzeką, ewentualnie ile może kosztować bezzasadne wezwanie Policji i który artykuł Kodeksu Wykroczeń to określa. Niech człowiek zamiast się pienić, zacznie się też zastanawiać. 

Najlepiej oczywiście starać się unikać sytuacji konfliktowych. Wędkarze to hobbyści tak jak my. Chcą korzystać z rzeki, łowić ryby, mieć spokój. Oni też za to płacą. Pływając SUP-em zawsze staram się omijać ich, najdalej jak się da. Czasem mówię zwyczajne „cześć” albo „dzień dobry”, pytam „czy biorą”. I z moich doświadczeń wynika, że olbrzymia większość wędkarzy jest przyjazna. Czasem tylko trafi się jakiś frustrat. Są też czasem sytuacje trudne, gdy wędkarze siedzą gęsto po jednej i po drugiej stronie wąskiej rzeki, albo są tak zamaskowani w szuwarach, że zauważamy ich w ostatniej chwili. Wtedy, pomimo najlepszych chęci ciężko jest płynąć z dala od ich spławików. Jedyne co nam pozostaje, to liczyć na wzajemną wyrozumiałość.

Brak komentarzy: