wtorek, 16 listopada 2021

I Bialski Koleżeński Maraton Niepodległości

Foto: S. Walusiak

Świętować odzyskanie wolności można w różny sposób. Jedni lubią brać udział w pełnych powagi i dostojeństwa uroczystościach oficjalnych przy pomnikach; biegacze biorą udział w wszelakich Biegach Niepodległości zaś osoby nie zaangażowane jadą sobie gdzieś na długi weekend. Pomyślałem, że można w jakiś sposób połączyć różne sposoby świętowania i to w moim miejscu zamieszkania - bez większego trudu. Dookoła Białej Podlaskiej jest wytyczony i niedawno ponownie, dobrze oznaczony Bialski Szlak Pamięci Narodowej. Licząca 39 km trasa PTTK Lublin zgodnie z nazwą wiedzie przy pomnikach działaczy patriotycznych i mogiłach bądź miejscach straceń bohaterów wojennych. Podłoże to w 90 procentach polne i leśne drogi gruntowe. Do tej pory przejeżdżałem go na czas na moim bieda-rowerze. Najlepszy czas, jaki wykręciłem to godzina i 44 minuty. Tuż przed obchodami 11 listopada pomyślałem, że można przebiec ten szlak w dniu Narodowego Święta Niepodległości. Nie na wyścigi, lecz koleżeńsko, razem. Przy miejscach pamięci zatrzymać się, zadumać chwilę, złożyć symbolicznego kwiatka; może też pomodlić i podziękować ludziom, dzięki których poświęceniu możemy dziś bez skrępowania mówić w swoim języku, nie jesteśmy obywatelami drugiej kategorii w nie swoim państwie, możemy wyznawać religię jaką chcemy, czcić takich bohaterów jakich chcemy, wybierać władzę jaką chcemy i samodzielnie o sobie decydować. Malkontenci powiedzą - do pewnego stopnia bo przecież Unia, Rosja, USA, umowy międzynarodowe, banki, korporacje... – tak, wiem. Ale dobre i to.
 

Kilka dni przed jedenastym ogłosiłem w Internecie, że chcę przebiec pierwszy raz Bialski Szlak Pamięci, że jakiż termin nadaje się do tego lepiej niż właśnie Narodowe Święto Niepodległości, że tempo będzie lajtowe i że wszystkich serdecznie zapraszam. Można przebiec fragment, nie całość bo wiadomo, że 40 km to nie każdy da radę. „Zwłokowozu” nie zapewniam więc trzeba by sobie samemu zapewnić zwózkę, gdyby ktoś zakończył wcześniej. Zadbam za to o kwiatki, które będziemy składać przy pomnikach. Wstępnie naliczyłem pięć takich miejsc, kupiłem 6 kwiatków; może jeszcze coś się trafi. Kwiaty, niewielkie róże przewiązane biało-czerwoną wstążką – miałem mieć przypięte do plecaka biegowego. Finalnie okazało się, że plecak został w Wisznicach więc pozostało biec maratonik z bukietem w ręku. Cóż...

Na starcie, przy przejeździe kolejowym do dawnej strzelnicy, pomiędzy Białą a Czosnówką zjawiły się 3 osoby: Sylwia – upiekła pyszne babeczki; Marcin – szybki, rozwijający skrzydła lokalny biegacz, ale jeszcze nie obyty zbytnio z maratonami i Mirek – ultras od najdłuższych tras. Wystartowaliśmy 10 min po 7:00 rano, było rześko: 3-5 stopni na plusie, sucho, bezwietrznie. Pogoda generalnie bardzo dobra.

Większość trasy przegadaliśmy biegnąc spokojnie średnio po 5:20 - 5:30 na kilometr. Zaliczyliśmy najpierw pomnik powstańców 1863 r. (powstanie styczniowe) „za naszą i waszą wolność” w Białce. Potem odbiliśmy z kilometr od szlaku do Roskoszy, gdzie leży głaz pamiątkowy poświęcony żołnierzom 34 PP. Pułk „powstrzymał nacierających na Białą Podlaskę (sic!) bolszewików”. Kolejny pomnik z orłem bez korony, dedykowany był „bojownikom ruchu oporu zamordowanym przez hitlerowców w latach 1949-1944”. Następny to miejsce, gdzie „zostało rozstrzelanych przez Niemców 12 oficerów rezerwy WP”. Pomniczek ten, ładnie przystrojony flagami i uprzątnięty leży w środku lasu, kilkaset metrów poza nowo oznaczonym szlakiem. Mirek nam pokazał, jak do niego dojść. Piąty pomnik położony przy ruchliwej trasie Biała Podlaska-Wólka Plebańska ustawiono „w hołdzie mieszkańcom Białej Podlaskiej pomordowanym przez armię sowiecką i niemiecką oraz ofiarom okupacji w latach 1939-1944”. Ostatni punkt to mogiły w lesie przy leśniczówce w Wólce Plebańskiej. Jest przy nich tablica pamiątkowa: „W hołdzie zamordowanym w latach 1940-1944 przez Niemców patriotom – więźniom katowni Gestapo w Białej Podlaskiej społeczeństwo Białej Podlaskiej”.
 
Gdy już kończyliśmy pętlę dołączył do nas Czarek. Wiedział o wyprawie, liczył, że nas spotka; zastanawiał się tylko, w którą stronę pobiegliśmy: zgodnie ze wskazówkami zegara czy odwrotnie. Ukończyliśmy z czasem 4:24, wliczając w to kilkuminutowe przystanki w miejscach pamięci. Sylwii, która na czas zatrzymania wyłączała zegarek wyszło 4 godziny i 7 minut. Dystans ubogacony dwoma pomnikami nieco oddalonymi od szlaku wyniósł równiutko 42 km.

Piękny się udał maraton. Pogoda dopisała, forma też. Nikt po drodze się nie wyłamał, nie opadł z sił, nie musieliśmy przechodzić w marsz. Dobiegliśmy równo, zwartą grupą tuż przed południem. Dzień zaliczony na patriotyczno-sportowo. Warto byłoby powtórzyć to za rok, może już większą grupą.

Dziękuję ekipie, że się zgłosiła, że pobiegła i że było fajnie.
 


Foto: M. Kutnik

Foto: S. Walusiak

Foto: M. Kutnik


Foto: S. Walusiak

 
 

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

suoer