wtorek, 31 października 2023

XIV Adamowska Dziesiątka – powrót na tarczy

Zdjęcie: Klub Biegacza V-Max Adamów


Czas: 29 października 2023, start o 11:30, niedziela.

Miejsce: Adamów koło Kocka

Dystans: 10 km, trasa z atestem PZLA

Trasa: 100% Asfalt 

Pogoda: około 12 stopni, słonecznie, niewielki wiatr i mokry asfalt po deszczach.

Uczestnicy: 121 Osób (87 mężczyzn, 33 kobiety)

Numer startowy: 92

Mój czas: 00:43:43 brutto (00:43:41 netto)

Miejsce OPEN: 40 na 121, 36 wśród mężczyzn.

Miejsce w M40: 15 na 30


Nigdy tu nie biegłem asfaltowej dychy. Pomysł startu pojawił się tydzień wcześniej znienacka. Grześ zaproponował mi, że możemy pobiec ekipą z Wisznic i spróbować zawalczyć drużynowo. Liczą się 4 najlepsze osoby z drużyny, w tym musi być jedna białogłowa. Taki trochę rajd przygodowy tylko z jedną dyscypliną, na asfalcie i bez kompasu. W postartowej euforii po akurat ukończonej Nocnej Piątce Pamięci Bohaterskich Lotników Podlasia pomyślałem – czemu nie? Niby stopy trochę bolą bo tę piątkę biegłem w startówkach, ale chyba dam radę. Zapisałem się.


Dzień zawodów zapowiadał się ładnie: bez deszczu i silnego wiatru, nawet słonecznie, około 12 stopni. Trasa jak mówiono – płaska. Nie bardzo się jednak czułem. Gardło mnie bolało, tak jakby zaczynało się przeziębienie (dziś dwa dni po zawodach wiem, że istotnie się zaczynało). Ubrałem długi rękaw pomimo, że można było biec na krótko. Do tego ten mój Achilles chyba miał dość biegania ostatnio i trochę go czułem. No nic, zobaczymy co się da zrobić. 


Po starcie postanowiłem biec według wskazań Ambita z tempem około 4:00/kilometr. Według Tabel VDOT Danielsa jak miałem wynik na piątkę ciut poniżej 20 minut, to powinienem zrobić dychę w 41 minut. Na to mniej więcej liczyłem. No, trochę więcej: obstawiałem 41-42 minuty, bo tym razem dla bezpieczeństwa ubrałem buty treningowe, zamiast lekkich startówek.



Na pierwszych kilometrach dosyć dużo osób mnie wyprzedziło, wyglądało na to, że stawka jest mocna jak na 121 startujących. Andrzej Starzyński który dobiegnie na metę w 31:20 wyraźnie wybił się do przodu już od pierwszych setek metrów. Sam utrzymałem tempo 4:00 tylko dwa kilometry. Potem poczułem, że Achilles boli mnie coraz bardziej. Zdecydowałem nie ryzykować i odpuściłem. Zwolniłem i biegłem przez resztę dystansu tempem pomiędzy 4:15 a 4:30. Bez napinki i bez złości. Słabo się czułem, także wydolnościowo. Słońce świeciło ładnie, wiatr się trochę wzmógł, a ja siły nie miałem. Jeszcze ten Achilles. Bardziej amortyzowane buty nie pomagały – i tak pobolewał. Zdecydowałem, że zrobię z tych zawodów długi trening w II zakresie.


Nawrotka była poza Adamowem. Po pięciu kilometrach rozpoczęliśmy powrót tą samą trasą co bardzo przypominało mi „piekielną” kodeńską piętnastkę. Tam trasa skonstruowana jest bardzo podobnie. Na ostatnich trzech kilometrach zwolniłem jeszcze bardziej, do 4:35 – 4:40 na kilometr. Wyprzedziła mnie żona Grześka Ania i kilka innych osób. Na metę wbiegłem z czasem 43 minuty i 43 sekundy jako 40-sty zawodnik. Niebyt zmęczony, ale obolały. Nie pamiętam, abym kiedykolwiek pokonał asfaltową dychę na zawodach tak wolno. W drużynówce z czasem 02:54:31 zajęliśmy dopiero 6 miejsce, na 8 drużyn. Abyśmy mieli szansę na podium musiałbym pobiec tę dychę w czasie poniżej 40 minut. Niestety, tym razem nie dałem rady. Inni członkowie naszej drużyny też narzekali, że to nie był ich dzień.


Co dalej? Trzeba na razie tydzień odpocząć. Odpuścić II Bieg Niepodległości, który odbędzie się w Białej 11 listopada [LINK do zapisów]. W międzyczasie zamówić nowe, mięciutkie buty. I potem powoli, spokojnie w nich biegać. Przyzwyczajać stopniowo Achillesa do większych obciążeń, mniej jeść. Cieszyć się bieganiem po lesie i gimnastyką. A jak będzie zdrowie i choć ułamek dawnej formy, to znowu się gdzieś zapisać.

1 komentarz:

Mirek pisze...

Gratuluje samozaparcia jesli chodzi o bieganie. Nigdy nie umiałem się zmotywować,